Wygłaskałam dziś Selenkę i Kelly w imieniu cioteczek.
Kelly wyraźnie służy pobyt w osobnej klatce. Je jak odkurzacz, dziś dostała hillsa dla niejadków, znikał błyskawicznie, co cieszy, żeby jeszcze ciała zaczęła nabierać, bo to wciąż chudzina straszna.
Selena - praktycznie bez zmian - ożywia się, gdy otworzy się klatkę, ugniata łapkami, mruczy, barankuje, po wstępnych pieszczotach zacznie trochę jeść suchego (mokre nie znikało), ale wystarczy odejść, a zapada w jakis letarg. Nadal dostaje kroplówki.