Jak sie nauczyc umiaru??? jak wy to robicie?...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 15, 2003 23:32

ryśka pisze:Dlaczego się tak dzieje?
Pytam ogólnie zupełnie. Dlaczego Was to wykańcza psychicznie?

Może dlatego, że bardzo trudno jest znaleźć dobry dom dla kota, a ludzie, którzy odpowiadają na ogłoszenia są różni.
Nie raz i nie dwa byłam werbalnie równana do poziomu morza przez człowieka, którego wprost uświadomiłam, że kota to on może mieć, ale najlepiej pluszowego. I żeby było ciekawiej, to 5 na ok 7 tych przypadków to były wykształcone kobiety... I tak jakoś od razu uderzały w ton "a co mnie tu gówniara pouczać będzie...". A takie traktowanie wykańcza.
Z drugiej strony nie można _za_bardzo_ "wybrzydzać", bo się wtedy blokuje miejsce dla ewentualnej następnej bidy. :(
I takie błędne koło się robi. :(
Obrazek

lakshmi

 
Posty: 2870
Od: Pt mar 01, 2002 23:48
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto wrz 16, 2003 7:07

ryśka pisze:
Dlaczego się tak dzieje?
Pytam ogólnie zupełnie. Dlaczego Was to wykańcza psychicznie?


Poza zwyczajną tęsknotą za kotem, którego miało się blisko siebie przez jakiś czas mnie wykańcza nieustanny niepokój o to co się z nimi teraz dzieje. Ja nie jestem idealną opiekunką- rozpieszczam, przekarmiam, zakraplam oczy gorzej niż mój syn, ale cały czas czuwam. A jeśli nowy opiekun czegoś nie zauważy? Jeśli nie przytuli na czas? Nie pobiegnie do weta w odpowiednim momencie?
Nie z każdym nowym opiekunem mam kontakt. Początkowo nękałam telefonami itd, ale teraz postanowiłam- jeśli nowy opiekun sam nie prosi o podtrzymanie kontaktu to ja tego nie robię. Przecież on adoptuje kota a nie mnie razem z moimi lękami.

Magdalena

 
Posty: 1513
Od: Sob maja 18, 2002 12:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Wto wrz 16, 2003 7:22

katon-starszy pisze:Klub Ludzi Pozytywnie Świrniętych...
Zakładamy?

W skrócie może być KLoPŚ


Ja się już nadaję do klubu, bo zaraz będę miała klops nie KLoPŚ :wink:

Czuję się jak kierująca ruchem na ruchliwym kocim skrzyżowaniu.
Cztery domowe, ale wychodzące do ogródka przez jeden balkon. Na tym balkonie posłanko i miski Rudziaka (1,5 roczny biało rudy kocur osiedlowo-ogródkowo-balkonowy, przyjaciel Penelopy). Na dugim balkonie kocica (dałam jej imię Cichutka) ze swoją piątką, która do czasu jest stacjonarna w budce. Za parę tygodni bractwo mi się rozlezie po domu.
Na pierwszym balkonie punkt 5 rano melduje się kocurek burasek sąsiadki, który "śniada" u mnie. Nie mogę nakarmić Rudziaka póki buras się nie naje (obaj jajeczni, Rudziak jest starszy ale pierdoła) i nie wróci do siebie. W zaroślach z drugiej strony bloku , na wprost okna kuchni moja stołóweczka, gdzie przychodzą trzy koty osiedlowe.

Magdalena

 
Posty: 1513
Od: Sob maja 18, 2002 12:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Wto wrz 16, 2003 8:04

Ja napiszę dlaczego mnie to wykańcza psychicznie - chodzę w euforii, jak wszystko idzie dobrze, kot daje się złapać , bez problemu się leczy, sterylizuje i są potem telefony , w końcu znajduje dobry dom, nawet jeśli trwa to pół roku. Ale potem jest tak, że wszystkie miejsca w szpitaliku są zajęte a tu znajdujemy wyrzucone 2-3 koty (nieraz całą rodziną), są chore , nie ma co z nimi zrobić i jeszcze jakiś z nieznanych nam powodów umiera. Za chwilę to się powtarza. I wtedy ja nie mogę dalej, zaczynam się kłócić z koleżanką , mam ochotę to wszystko rzucić , nie mogę pracować. Wydaje mi się , że to nie ma sensu.
Potem siadamy i wspominamy koty, które dobrze trafiły - wczoraj policzyłam , że 13 z nich jest w bloku moim i sąsiadującym a o pozostałych (większość) mamy informacje i przysłane zdjęcia. Zawsze też los mnie pociesza, ostatnio jak nam umarła młoda kotka to po 4 dniach znalazłam Fredka i przestałam o niej obsesyjnie myśleć, bo on mnie całą zaabsorbował. Zmarła też kotka u naszego znajomego (staruszka, którą przygarnął na ostatnie dwa lata) - we śnie i trudno rozpaczać , ale zrobiło się miejsce dla nowej znajdy. Wybieramy teraz, której dać dom. Ale nagromadzenie takich faktów w krótkim czasie sprawia, że nie daję rady, zwłaszcza, że ciągle ktoś prosi mnie o pomoc, bo uważa , że ma gorzej.
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Wto wrz 16, 2003 8:15

Myślę, że to jest jednak powód, chociaż nazwałabym to inaczej: jesteśmy nadwrażlwi i dlatego tak bardzo przeżywamy wszystkie nieszczęścia.
A wogóle byłoby lepiej na tym świecie, gdyby było więcej takich zaklupsionych!!!!!! :wink:

Masha

 
Posty: 226
Od: Czw maja 23, 2002 11:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto wrz 16, 2003 8:43

Adopcjami zajmuję się od ok.7 lat. W tym czasie wysterylizowałam i oddałam "do ludzi" grubo ponad setkę kotów. Małych, duzych, ładnych, brzydkich, róznych. Do kazdego sie przywiązywałam. I bardzo przezywałam rozstanie. Mimo iż kot był, początkowo, w przyklinicznym hotelu dla zwierzat. Teraz trzymam koty w domu. Taniej. Za to przywiązuję sie w sposób, który nie sposób nawet opisac.
Przedwczoraj oddałam Pchełkę, która była u mnie ponad 3 miesiące.
Serce miałam pokrojone w cienkie plasterki. I chyba mi sie już nie zrosnie bo w sobote oddaję Rudego.
Przed totalną depresją ratuje mnie ogrom pracy, w którą się rzucam.
I śmieszą mnie znajome/kolezanki/sąsiadki, które wypytują ile ja dostaję od stowarzyszeń bądź organizacji prozwierzecych za utrzymywanie i leczenie tych wszystkich znajd. Gdy mówię, ze to za własne - usmiechaja się ironicznie. A jedna mi powiedziała wprost: Pani Kasiu, czy pani myśli, ze ja jestem (sorry :roll: ) palcem robiona ( sorry once again) i uwierzę?!

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Wto wrz 16, 2003 9:01

Ale kretynka, ludzie zazwyczaj uważają że wszystko się robi za pieniądze.
Bardzo cię podziwiam, 100 kotów oddanych? Jak ty to robisz? Ja widocznie nie potrafię ludzi przekonać do zalet posiadania kota. :(

Masha

 
Posty: 226
Od: Czw maja 23, 2002 11:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto wrz 16, 2003 9:15 Do Mashy

Nas jest dwie : ja zajmuję się stroną techniczną i finansowaniem a koleżanka adopcją, Gdybym ja to robiła - nie oddałybyśmy żadnego. Zresztą kiedyś mi to powiedziała, jak napisałam jednemu Panu , który chciał kota, że moja Kicia pokochała mnie po długim czasie pobytu u mnie. Uważała, że ludzi zniechęcam a ja napisałam prawdę. On nie mógł czekać i kotkę nam zwrócił (ale ma już dobry dom). W dalszym ciągu uważam, że to one nas wybierają a nie my ich.
Dzięki temu udaje nam się część uratować i większość oddać.
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Wto wrz 16, 2003 10:57 Do Maryli

Ja też uważam, że to koty nas wybierają. Tylko dlaczego jednych bardziej a innych wcale? Chyba chodzi właśnie o tę wrażliwość.
A metodę znalazłyście naprawdę świetną. Gratuluję. :lol:
A macie jeszcze czas na coś innego w życiu? :wink:

Masha

 
Posty: 226
Od: Czw maja 23, 2002 11:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto wrz 16, 2003 11:07 Re: Do Maryli

Masha pisze:A macie jeszcze czas na coś innego w życiu? :wink:


na psy, edukacje humanitarna, uniwerek

na zycie- ledwo
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Wto wrz 16, 2003 14:54 Do Mashy

Na co znajdujemy czas? Ja na pracę, bo nie miałybyśmy za co tego robić.
Do rodziców wyjeżdżam 4 razy w roku (na czyjeś imieniny) , nie odwiedzam znajomych , nie wyjeżdżam nigdzie. Jak muszę - to moja sąsiadka zostaje z kotami, ale to źle się kończy (ostatnio na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności - opisywałam już to - mój kot połknął duży kawał porcelany z jedzeniem jak ja karmiłam podwórkowce, na szczęście zwrócił). Telewizji nie oglądam, do kina nie chodzę, bo nie przepadam. Tak naprawdę to nie czuję, że coś tracę. Jak wszystkie wyjdą do jedzenia , są zdrowe to kładę się spać b. zadowolona i odprężona. Daje mi to poczucie sensu życia, którego przez kilka lat szukałam.
Nie narzekam, tylko piszę jak czasem jest trudno pogodzić się z tym, co widzimy. I jak jesteśmy bezradni.
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Wto wrz 16, 2003 22:01

nikt nie zadzwonil z kolejnego juz ogloszenia........... :(
cholera a z kazdym dniem i my i mala bardziej sie zakochujemy....a domu jak nie ma tak nie ma.....
Co ja mam teraz zrobic.....?
pamietajcie o mnie jakbyscie milei kogos dobrego.... wrazliwego i odpowiedzialnego.....

:( :( :( :(
Obrazek
Obrazek

lidiya

 
Posty: 14084
Od: Sob cze 08, 2002 0:05
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro wrz 17, 2003 11:14

byl telefon......
serce mi stanelo i stoi do teraz.... umieram..... :(

Pani dzwonila w imieniu swojej kolezanki. Ta jej znajoma ma sie niby ze mna skontaktowac....
Nie wiem o co pytac .... nie wiem jak gadac by wykryc czy to bedzie dobry dom....
Dlaczego nikt znjaomy nie chcial malutkiej... :(

Ktos z was mi przesylal jak przeprowadzic rozmowe z osoba chetna na kota.. ale za nic nie moge tego znalesc.... Jakie pytania najlepij zadawac by "przetestowac" taka osobe????

Ta pani ktora dzwonila mowila ze zalatwila jakis czas temu swoim znajomym kota, ale zaczla po jakism czasie im sikac poza kuwete i wywiezli go na dzialki....

jestem przerazona... a przeciez niby nic takiego strasznego sie nie stalo...... :( 8O
Obrazek
Obrazek

lidiya

 
Posty: 14084
Od: Sob cze 08, 2002 0:05
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro wrz 17, 2003 11:17

Wywiezli kota bo sikal poza kuweta ???
No to chyba nie za dobry dom dla Twojej kici 8O

moni_citroni

 
Posty: 6548
Od: Czw sty 23, 2003 19:17
Lokalizacja: Europa ;)

Post » Śro wrz 17, 2003 11:19

- co państwo robią jeśli kłopoty z sikaniem do kuwety się powtórzą?
Czy też wywieziecie go na działki? (bardzo miłym głosem zadaj to pytanko, żeby odp. prawdę)
- czy tamten kot był wysterylizowany?

Jeśli odp. brzmi:
- no nie wiem :roll:
- nie

to ja bym kota nie dała.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Meteorolog1, Zeeni i 49 gości