Wczoraj rano usłyszałam w kuwecie popiskiwanie, a w chwilę potem - znalazłam tam jeża!


Poza tym wszystko normalnie, zwykła poranna głupawka i apetyt normalny. Doszłam do wniosku, że wieczorne sensacje były wynikiem właśnie tego składu słomy w brzuszku. Na wszelki wypadek dałam kici większą dawkę ciasteczek z maltpastą, żeby ułatwić pozbycie się ewentualnych innych skarbów z brzuszka.
Po powrocie z pracy, przygotowana na wizytę u veta, zastałam kuwetę pustą i Kissę wesołą, głodną jak zawsze i chętną do zabawy. Uznałam, że problemy skończyły się na jeżu.
Skąd się wziął? Kissa w charakterze drapaka używa słomianej sporej maty, z bardzo sztywnej słomy, przypominającej grubością wiklinę. Ostatnio zaczęła ją też podgryzać, ale nie wpadłam na to, że może ją jeść

Wczoraj wieczorem znowu się zaczło - tym razem z Kissy wychodziły korki z kłaków. Kilka razy. Rano też niespodzianka w kuwecie. Poza tym - kicia wesoła, poranna głupawka jak co dzień, apetyt też. Na wszelki wypadek dałam tylko pół normalnej porcji RC, a po powrocie z pracy, mimo że kicia na oko OK, galopem do veta.
Obadał, obmacał, zmierzył temperaturę. Brzuszek bolesny, temperatury brak. Dostała 3 zatrzyki - antybiotyk, coś rozkurczowego a trzecie - nie pamiętam!



Teraz jest OK, mam nadzieję, że w nocy się nie zacznie. A kicia płacze, że chce papu!!! Biegnie do kuchni na każdy mój ruch, płacze, prosi. Nie rozumie co jest, że nie ma jedzonka. Bidulka! Zal mi jej. Teraz wtuliła się we mnie i śpi, piszę jedną ręką.
Czy można poprosić i kciuki za brzuszek Kissy?