Jak sie nauczyc umiaru??? jak wy to robicie?...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 15, 2003 9:35 Jak sie nauczyc umiaru??? jak wy to robicie?...

Jest mieszkanie.... bylo w nim miejsce... ale juz sie skonczylo...

Wsrod wielu zwierzakow ktorym udalo mi sie znalsc domy, kilka zostalo u mnie bo byly albo chore i nikt ich nie chcial, albo byly bure, czyli zbyt pospolite..... a ze zwierzakow potrzebujacych cigale przybywa , a chetnych domow na nie nie ma jestem coraz bardziej przerazona....
Za szybko sie zakochuje.... za bardzo przwiazuje sie do kota ktory jest u mnie np 2-3 tygodnie...Wydaje mi sie jakby byl juz moj... jakbym musiala oddac w nieznane ktoregos ze swoich ukochanych zwierzakow...Kosztuje mnie to tyle nerwow i nawet.... boli....

Jednka odzywa sie gdzies jeszcze ten zdrowy rozsadek, ze jakis umiar musi byc.... ze z ciezko zarobionych pieniedzy przez rodzicow bardzo duzo idzie na zwierzaki....a barkuje na nas.... ze sprztania w domu jest tyle co w schronisku a glownie spada to na moja mama bo ja musze isc sie uczyc casem ,albo do pracy..

eh kurcze strasznie zamieszalam chyba.... tyle myskli w glwoie i nie bardzo wiem czy ktos bedzie wiedzial o co mi chodzi....

Jak wielu z wa s to robi, ze przygarnie jakiegos kota.... przez dlugi czas go ma , ale potem wie , ze trzeba go oddac ... znalesc mu dom???
Jak wam sie udaje sobie z tym poradzic???

6 sliczna kicie mam od 11 dni.... jest taka kochana i cudowna ze szok....
a jutro ukarze sie ogloszenie w gazecie....
Juz boje sie tego, ze ktos zadzwoni.... boje sie tez tego ze nie zadzwoni nikt.......
To wszystko jest takie trudne....
ja wiem , ze sa w zyciu trudniejsze rzeczy.... ale chciala sie z wami tym podzielic ....

czy ja jestem swirnieta??? :oops:
Obrazek
Obrazek

lidiya

 
Posty: 14084
Od: Sob cze 08, 2002 0:05
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon wrz 15, 2003 9:37 Re: Jak sie nauczyc umiaru??? jak wy to robicie?...

lidiya pisze:czy ja jestem swirnieta??? :oops:

Zdecydowanie tak. Zdecydowanie pozytywnie. :)
Kocie wiersze i KociennikObrazek
Obrazek
Holmes & Watson (Brytole)
Gacek[*] Mika[*] Romek[*] Ziutek[*] Norka[*] Miś Major[*] Tymoteusz[*] Miodunka[*]Bambina[*] Felek[*]

Majorka

 
Posty: 1607
Od: Pt lis 29, 2002 10:06
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon wrz 15, 2003 9:46

Świrnięta jesteś pozytywnie :wink:
Ale poważnie - to zrozumiałe, że człowiek przywiązuje sie do zwierzaka. Ale może spróbuj tłumaczyć sobie tak na rozum. Jeżeli nie będziesz oddawać zwierzaków, to niedługo okaże się, że już więcej napewno ANI jednemu nie pomożesz. Bo albo finansów absolutnie zabraknie, albo domownicy, z tego co widać i tak cierpliwi, w końcu postawią stanowcze weto. I koniec. No bo nie da się zrobić z mieszkania schroniska. A tak mając na stałe jakieś tam stadko, możesz, przyjmując pozostałe na "tymczasowy" pobyt, pomóc bardzo dużej liczbie kotków. Np. ustalcie wspólnie w domu, ile kotków możecie jednorazowo przechowywać, i trudno, nie bierz następnych zanim poprzednie nie zostaną wydane w sprawdzone ręce. Trudno jest walczyć z sercem, ale czasem jest to konieczne. Wielu zawodów, bardzo ważnych i potrzebnych, nie dałoby się wogóle wykonywać, gdyby człowiek nie potrafił opanować swoich uczuć.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon wrz 15, 2003 9:52

Nie mam umiaru w przyjmowaniu zwierząt pod swoją opiekę - nie chcę im tej pomocy odmawiać. Bo mają do niej prawo.

Jeśli chodzi o rozstania...
Było kilka naprawdę trudnych - Romuś, Agros, Księżniczka...
Bardzo pomaga świadomość, że zostawiając je u siebie "zablokuję" miejsce dla następnych, tak samo kochanych, tak samo potrzebujących pomocy.
Ułatwia rozstania myśl, że im więcej mam zwierząt w domu tym większe zagrożenie jakąś "epidemią" w razie przyniesienia jakiejś choroby. Więc dla ich dobra - powinny iść do nowych domów jak najprędzej.
Ułatwia rozstania świadomość, że znajduję im domy naprawdę dobre, w których są szczęśliwe.
Jednego musiałam się nauczyć i przyszło mi to z trudem: nie jestem niezastąpiona :arrow: ktoś inny pokocha kota którego ja teraz kocham tak samo mocno jak ja, a czasem nawet bardziej. :arrow: I nie tylko ja potrafię podawać tabletki. :arrow: I nie tylko ja wiem jak one lubią być drapane, głaskane, przytulane. :lol: To sobie powtarzałam do skutku. I potem tylko upewniam się, że wszystko jest dobrze - starając się utrzymać przez jakiś czas kontakt z osobą, która wzięła np. zwierzaka niedoleczonego.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon wrz 15, 2003 9:56

u mnie do tej pory żaden kot nie został ( i mam nadzieję, że tego nie zapeszę ;) ), bo: nie rezygnuję jeśli nikt go nie chce przez dłuższy czas. Szukam do skutku, bo wierzę, że dla każdy kot gdzieś ma swojego człowieka. To tylko kwestia czasu kiedy uda im się odnaleźć.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon wrz 15, 2003 12:08

Lidyia
ja rowniez kocham kociaki ktore sa u mnie na dluzsza czy krotsza chwile. Zeby bylo latwiej, izoluje je od stada. domow szukam i z wielkim strachem maluchy oddaje. Kocio wrocil juz dwa razy,a jest przeslodki, grzeczny i czysciutki. I dalej szukam jego czlowieka. I boje sie co bedzie jak nie znajde... koszmar

i zdecydowanie uwazam, ze jestem kopnieta
ku wielkiej rozpaczy mojego Taty

ktory gdy uslyszal o smierci Pepsi, godzine powtarzal- jak to, jak to....
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Pon wrz 15, 2003 12:30

Pozytywne ześwirowacenie! Mówie tak dlatego że ja też tracę hamulec wprawdzie narazie nie przynoszę kotów z ulicy, narazie- :wink: ale chciałabym mieć nieskończoną ilość kotków w domu!!

betix

 
Posty: 2007
Od: Pon sie 11, 2003 22:37
Lokalizacja: Radzionków k.Bytomia

Post » Pon wrz 15, 2003 13:29

wlasnie dzis na ten temat myslalam, czytajac watek Lestata... Ze ja Katy podziwiam, bo ja chyba nie oddalabym zadnego przygarnietego kociaka... Melka jest u mnie 3 tygodnie i chyba serce by mi peklo gdybym miala go oddac... A Katy - najpierw Melus przeslodki, teraz Lestat - tez slodziaczek... Moze tez inaczej troche sie do tego podchodzi kiedy WIESZ ze ten kociaczek to na chwilke, zeby domek mu znalezc... Ale i tak serce musi pekac... a juz sobie zupelnie nie wyobrazam ze mozna kota wziac a potem go oddac z powrotem... Dlaczego? Bo sie znudzil? Bo czasami szaleje i trzeba po nim posprzatac... Bo ma gorsze dni i potrafi byc nieznosny... Bo co? Ja tego nie rozumiem... Przeciez kazdy przecietny czlowiek z ilorazem inteligencji powyzej 5 wie ze zwierze ZYJE i po co brac jesli nie jest sie pewnym??????????

Anusia

 
Posty: 3763
Od: Pon sie 25, 2003 15:45
Lokalizacja: Warszawa/Białołęka

Post » Pon wrz 15, 2003 14:07

Ten sam problem dręczy mnie od dłuższego czasu. No bo ile kotów można mieć? W domu powiedzieli mi kategorycznie, że na tej piątce musi się już skończyć. A ja oczywiście przyjmuje to do wiadomości no i.... Już jest 6.
Temu szóstemu szukam od miesiąca domu -dotychczas bez powodzenia.
Ale zapętliłam się straszliwie, bo chciałabym pomóc wszystkim kotom, ale nie jestem w stanie tego zrobić, bo wypalam się emocjonalnie i finansowo.
Lidiya rozumiem twojego świra, bo sama go mam. I strasznie to boli, gdy kotka trzeba oddać, bo nigdy do końca nie wiesz czy to naprawdę dobre ręce. Ech........

Masha

 
Posty: 226
Od: Czw maja 23, 2002 11:33
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon wrz 15, 2003 14:37

Klub Ludzi Pozytywnie Świrniętych...
Zakładamy?

W skrócie może być KLoPŚ

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon wrz 15, 2003 14:38

ja sie zapisuje
moze bedzie znizka na prozak:)
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Pon wrz 15, 2003 14:42

katon-starszy pisze:Klub Ludzi Pozytywnie Świrniętych...
Zakładamy?

W skrócie może być KLoPŚ

KLuPŚ :lol:
Kocie wiersze i KociennikObrazek
Obrazek
Holmes & Watson (Brytole)
Gacek[*] Mika[*] Romek[*] Ziutek[*] Norka[*] Miś Major[*] Tymoteusz[*] Miodunka[*]Bambina[*] Felek[*]

Majorka

 
Posty: 1607
Od: Pt lis 29, 2002 10:06
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon wrz 15, 2003 14:45

Może być KLuPŚ :lol:

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon wrz 15, 2003 15:00

Ja mam do czynienia takze z pomocą kryzysową ludziom. I niestety - tak jest, i tego uczą - że człowiek MUSI nabrać dystansu, zgodzić się, że całemu światu nie pomoże i że NIE WOLNO mu brać na siebie wszystkich cierpień świata. Nie wolno pod sankcją zniszczenia życia sobie i otoczeniu. Bo do pomagania biorą się ludzie z natury wrażliwi - i to zrozumiałe, tych niewrażliwych nie rusza cudze cierpienie, a przynajmniej nie na tyle w dużym stopniu, żeby chcieli się tym zająć. A ci wrażliwi mają tendencję brać na siebie wszystko. I może dojść do kompletnego zapętlenia, sklócenia z najbliższymi, wogóle do ruiny, ciężkiej nerwicy itd. A to i tak nikomu nie pomoże, odwrotnie, może uniemożliwić pomoc, bo zostanie wrak z człowieka. Oczywiście to wizja do której się tak odrazu nie dochodzi. Ale z czasem... jak życie uczy, zdarza się. Nawet tacy tytani pomocy innym jak Matka Teresa wiedzieli to. Matka Teresa sama kiedyś powiedziała, że pomaga tylu, ilu jest w stanie, wie, że to kropla w morzu potrzeb, ale więcej nie może zrobić. I kazała swoim siostrom mieć codziennie czas na rozmyślanie, na samotność, i to w dość dużym wymiarze. A ktoś by mógł powiedzieć, że przecież w tym czasie mogłyby jeszcze komuś pomóc. Mogłyby, ale prędko nie nadawałyby się już do niczego. A one nie miały rodziny, były w miarę wolne.
Z pomocą zwierzętom jest to samo, to też jest pomoc komuś. Jak człowiek zakoci i zapsi mieszkanie ponad granice możliwości, skłóci się na tym tle z rodziną z którą mieszka czyli najbliższą, potem z sąsiadami, w końcu z tego wszystkiego popadnie w nerwicę - to już nikomu nie pomoże. Ładnie brzmi idealistyczne "mam wrażliwe serce i chcę wszystkim pomagać" - ale sie po prostu nie da. Smutne ale prawdziwe. Z tym, że łatwo się pisze, a w praktyce... Ostatnio wprost się modlę, żeby nie spotkać potrzebującego zwierzaka na swej drodze, bo mama już by nie zniosła następnego czyli szóstego (ma 90 lat), a ja nie mam prawa jej obrzydzać schyłku życia.
Przepraszam za długachne "kazanie" - wyszło jakoś niechcący i już mi się nie chce skracać.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon wrz 15, 2003 15:19

Piszę jeszcze raz, bo zdaje się , że nie doszło :
Lidiya , jak ja Cię rozumiem ... Żadnego kota, którego wzięłam do domu , nie oddałam. Ostatnio przygarnęłam Fredka i choć dałam ogłoszenie , po spędzonym z nim weekendzie postanowiłam, że zostanie .I całe szczęście, bo okazał się być tak zarobaczony , że nie wiem, czy ktoś inny by to wychwycił. Chorował z tego powodu długo. Ale wszystkim nie pomogę , ostatnio prawdopodobnie nie uratowałyśmy kotka , który wrócił z adopcji , bo nie było gdzie go wsadzić ( w szpitaliku same chore). Ciągle mam wyrzuty sumienia, które zabijają mnie po kawałku.
Ale uczę się dystansu , bo braku wrażliwości nie potrafię.
Życzę Ci wszystkiego najlepszego.
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510, Meteorolog1 i 41 gości