» Wto kwi 01, 2008 18:33
11.
Kobieta była młoda, niosła pod pachą płaskie, duże, drewniane pudełko, a najbardziej intrygujące w niej było to, że szła boso, zupełnie jak wieśniaczka i co dziwniejsze, sprawiało jej to ogromna przyjemność.
Stopy stawiała silnie i uważnie odciskając drobne ślady na piaszczystej ścieżce. Od czasu do czasu zatrzymywała się, pocierała stopą o łydkę lub wierzch drugiej nogi, aby pozbyć się sosnowych igieł, ale szła dalej.
Zaciekawiła mnie już od chwili, gdy zatrzymała się przy fontannie, spojrzała z aprobatą na figurkę gołębia i pogłaskała kamiennego kota w taki sposób, jakby był żywym zwierzątkiem.
Dzień był słoneczny, ciepły i wyjątkowo nie miałem żadnych planów na to, jak go spędzić, postanowiłem więc udać się za nią i sprawdzić, kim jest…ostatecznie każda nowa osoba w miasteczku zasługiwała na odrobinę uwagi, tym bardziej, że goście byli tutaj rzadkością.
Obca najwyraźniej szła pod las z bardzo zdecydowaną miną .
Pobiegłem kryjąc się w wysokich trawach i nie spuszczając jej z oka ścieżka wiodącą przez łąkę, na skróty, które kiedyś pokazał mi kot Bazyli więc pomimo mego wzrostu byłem tam przed nią – tym bardziej, że obcej najwyraźniej się nie spieszyło. Co chwila przystawała przyglądała się wszystkiemu dokoła i z podziwem kręciła głową. A za każdym razem poruszeniu głowy towarzyszyło ciche dzwonienie, zupełnie, jakby miała w uszach malutkie dzwoneczki…
Przysiadłem w kępie macierzanki, aby odpocząć, niewidoczny dla ludzkich oczu. A kiedy złapałem oddech i odetchnąłem po wyczerpującym spacerze dostrzegłem kogoś, kto nieruchomo siedział tuz obok mnie.
Był to brązowy kot. Siedział tuż przy pniu młodziutkiej brzózki, niedaleko miejsca, gdzie spał pod darnią Bazyli i spoglądał przed siebie jaskrawo zielonymi oczyma.
Zdziwiłem się bardzo, przyzwyczajony byłem bowiem do zupełnie innego traktowania pamiątek – do opasłych albumów pełnych zdjęć drogich nieobecnych, porcelanowych farfurek, starych fajek z przepalonymi cybuszkami, koronkowych, pożółkłych obrusów i fularów pachnących lawendową wodą po goleniu…
Zaszeleściły gałęzie i z leśnej gęstwiny wynurzyła się zielarka, zgarbiona pod ciężarem kosza. Postawiła kosz na ziemi i już chciała wyprostować plecy, gdy dostrzegła w trawie glinianego kota.
- A to co ! – wykrzyknęła. Podniosła figurkę z ziemi i wytarła ja skrajem fartucha.- Nie do wiary ! Toż to garncarzów kot !
Pokiwała z niedowierzaniem głową i schowała kota do swego koszyka.
- Oj, musi go serce nabolało, aj, nabolało, skoro cię tu biedaku porzucił…- powiedziała i westchnęła ciężko.
Tymczasem młoda kobieta dotarła pod las i spostrzegłszy staruszkę wesoło pokiwała jej ręką.
- A ta znowu czego się cieszy – mruknęła zielarka, ale uniosła suchą, brązową dłoń w geście powitania.
- Co tutaj robi ? – zawołała, gdy bosonoga kobieta iść zaczęła w naszym kierunku, od czasu do czasu posykując z bólu, gdy zdarzyło się jej nadepnąć na pokrzywę lub przyczajony między trawami oset.
- Malować będę – powiedziała obca, postawiła na ziemi pudełko i otworzyła je.
- Malować…- powtórzyła zielarka. – A co takiego malować będzie ?
Kobieta rozejrzała się dookoła i zatoczyła ręką krąg.
- Jak to co ? To wszystko…
- Znaczy się ten las i tą łąkę ? - zapytała z niedowierzaniem zielarka, a młoda kobieta przytaknęła.
Rozłożyła na ziemi koc i sięgnęła po rozpięty na drewnianej ramie kawałek płótna.
Paroma kreskami zaznaczyła kontury kilku drzew i spojrzała na zielarkę.
- Znaczy artystka – mruknęła staruszka, a młoda kobieta zaczerwieniła się. – Mamy tu w miasteczku artystę, o.
Wyjęła z koszyka glinianego kota i podsunęła pod nos nieznajomej.
- Nie maluje, ale garnki lepi, miski…a kota też potrafi zrobić.
Kobieta przyjrzała się kotu, a jej oczy rozbłysły.
- Piękny ! – wykrzyknęła ze szczerym podziwem w glosie.
- To dla mojej wnuczki – powiedziała zielarka.
- A…ten artysta to gdzie mieszka ? – zapytała młoda kobieta.
Zielarka wskazała palcem sterczący spomiędzy zieleni dach domu.
- Tam, ale od ludzi on stroni…córka mu zmarła i zamknął się w sobie…
Młoda kobieta posmutniała.
- A mi ojciec zimą umarł…ale to nie to, co własne dziecko.
Zielarka spojrzała na białe płótno, na którym przybywało coraz więcej kresek i pogładziła włosy malarki.
- Piękna masz duszę, dziecko – powiedziała, podniosła z ziemi swój koszyk i ruszyła w stronę miasteczka.
cdn
...kim będzie malarka ???

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!