Do 3-ciej nad ranem były razem, ale średnio co 20 minut ich 'rozmowa' przenosiła się do sypialni, więc czułam się lekko zagrożona
Ala chciała być w sypialni, Dima nie chciał być sam, więc szedł też do sypialni. O trzeciej przeniosłam się do dużego pokoju, do Dimy. Usnął

Ala nie usnęła. W zamkniętym pokoju zostaje na max 20 minut, potem zaczyna skakać na drzwi, więc musiałam jej otworzyć. No to parę minut później przyszła dalej syczeć na Dimę.

Ostatecznie po czwartej zamknęłam się z nią w sypialni i wreszcie wszyscy usnęliśmy. Ona pod łóżkiem (to jest jej stały azyl), ja na łóżku, a Dima w pokoju obok.
Dziś od rana znów prychają i syczą na siebie. Głównie Ala - bo Dima tylko wtedy, kiedy ona naprawdę jest całkiem blisko. Poza tym to jest kot bezproblemowy, chodzi, mruczy, bawi się wszystkim co mu pod łapy wejdzie
Pytanie: czy one tak będą na siebie syczeć i prychać aż do (miejmy nadzieję) dnia, kiedy się zaakceptują / zaczną tolerować? Czy też musi dojść do jakiegoś starcia?
