» Sob lut 09, 2008 22:10
koty Teresy
dzięki za wpłaty - wszystkie są ważne, bo wspieram Teresę jak mogę: żwir, karma, leki i weterynaria... kosztują wiele. Dzisiaj zawiozłam Teresie 20 kg żwiru, kilka dni temu kupiłam kilka pożądnych kocich legowisk.
Dobra wiadomość:
08.02.2008- Teresa adoptowała Jelonka do nowej rodziny, mieszkającej we Włochach z małym (ok. 2 letnim) dzieckiem i wysterylizowaną kotką.
Oczywiście Teresa cieszy się bardzo, że kolejny Jej pieszczoch znalazł dobry dom, ale jednocześnie płacze, bo kocha wszystkie swoje koty i każdego z osobna, a Jelonek na dodatek płakał w czasie drogi i popłakuje nadal dzisiaj, chociaż daje się głaskać nowej opiekunce, więc ja mam ogromną nadzieję, że oswoi się z nowym miejscem i domownikami.
Smutne refleksje AW:
Dziewczyny - błagam - wymyślmy razem, jak szybko i dobrze zabezpieczyć pozostałe koty Teresy - to oczekiwanie na operację nogi za długo trwa. Teresa już ledwo chodzi, doszedł jeszcze problem z biodrem. Ona funkcjonuje tylko i wyłącznie na mocnych środkach przeciwbólowych, które rozwalają wątrobę i trzustkę, do tego bierze leki związane z chorobą nowotworową. Wczoraj ledwo weszła, a właściwie była wholowana po schodach do mieszkania nowych opiekunów (bez windy).
Teresa nadal nie ma żadnej pomocy (choćby doraźnej) w utrzymaniu porządku w kocim pokoju.
Do tego dochodzi stres i doły psychiczne: presja rodziny i ciągłe pytania: "No to kiedy wreszcie pomyślisz o sobie i pójdziesz na tę operację?" przy jednoczesnym kompletnym niezrozumieniu pasji Teresy przez rodzinę i braku jakiejkolwiek pomocy w sprawie zwierząt.
Jak Ona musi być udręczona psychicznie: niepokojem o swoje pogarszające się stale zdrowie, w połączeniu z poczuciem osamotnienia i opuszczenia, oraz troską o los każdego kota z jednoczesną niemocą fizyczną.
Jak czuje się "kociarz" - człowiek, który całe życie poświęcił zwierzętom, któremu teraz brak zdrowia i sprawności fizycznej nie pozwala zatrzymać tego, co kocha najbardziej w życiu przy jednoczesnym długotrwałym czasie zabezpieczania przyszłości każdego z podopiecznych?
Zastanawiam się - czy trzeba umrzeć, zwariować lub wyrzucić koty, żeby ludzie skupili uwagę na drugim człowieku?