Chodzi mi po domu jęczydło. Wzięło się wyspało, powyginało na podusi ułożonej specjalnie na suszarce do bielizny. A teraz się obudziło i się drze - łałuuu, łałuuuooo, łałałuuuu, łał. Chce jeść. Jęczydło, grubasidło czekoladowe.
a mój terrorysta odkrył, że rozpaczliwe wycie pod drzwiami wejściowymi jest świetnym sposobem na wymuszenie wieczornego spacerku.dokłada do tego jeszcze jeden element perswazji czyli drapanie ściany koło drzwi - udalo mu się skutecznie zrobić już dosyć pokaźną dziurę w tynku i uspokaja się dopiero kiedy zaczynam go ubierać w jego gustowne czerwone szeleczki.jednym słowem wpakowałam się w niezły kanał - teraz to jeszcze miło tak sobie pobiegać za ćmami wisząc na drugim końcu smyczy ciągniętej przez kota w jemu tylko wiadomym kierunku, ale zimą?brrrr.a ten potwór jęczy tak że można zwariować. ratunku!!!