Poświąteczne newsy.
Zastanawiamy się jakie zdjęcia załadować, bo nie ma właściwie z czego wybierać:
choinka się pojawiła, prawdziwa, lasem pachnąca, a futra się na nią - niedelikatnie mówiąc - wypięły. Obwąchały tylko jak leżała dotaszczona w przedpokoju, natomiast samo ubieranie odbyło się bez asysty.
Do tej pory nie spadła ani jedna bombka, łańcuchy nie zostały wydziumkane, nikt nie wypija wody ze stojaka, więc znowu czujemy się jakbyśmy w ogóle kotów w domu nie mieli
Rozumiem że nasze starszaki stwierdziły, że choinka to żadna rewelacja (to już piąta w ich życiu), ale żeby Stachulec nie zadziwił się tym nowym elementem, skoro to pierwszy jej raz?
Stachulec za to znalazł nowy sposób na to, by zaznaczać swą kocią obecność w domu. Jest to "beczenie", które odbywa się w momentach, kiedy wszyscy, absolutnie wszyscy w bloku mogą ją usłyszeć: 2, 3 w nocy. Chodzi sobie po domku i beczy jak owca. Beczy na nas, że śpimy, beczy na starszaki, że śpią, beczy na zamknięte drzwi łazienki, beczy na zabawki (każdą z osobna, a jest ich sporo

)
Pierwszej nocy podejrzewaliśmy, ze to rujka, ale ona po prostu jest straszna GADUŁA! Po intonacji wiemy, kiedy się nudzi, a kiedy złości. Te złoszczące się beczenie jest z resztą bardzo śmieszne. Tylko nie wiem, kiedy sąsiedzi postanowią wezwać TOZ na interwencję, bo pomyślą, że kota maltretujemy...
Uch, gadulińska jedna no!
A poza tym jest fajnie: czasem się z Kocim zaczepiają. Choć na bardzo krótko, bo... jakby to powiedzieć... Staska zachowuje się jak narowista kobyła na rodeo i nie zważa na to, kogo podepcze przy okazji i Koci czasem woli uciec w trakcie zabawy. Noreczka za to ucieka na zaś i raczej się ze Stasinką nie bawi (po paru takich wypadkach jak z rodeo). Trochę nas to smuci, bo Noreczka robi cudowne fixum dyrdum kiedy się rozkręci (tynk się kruszy, ściany drżą, a sąsiedzi się szykują do ewakuacji jak przy trzęsieniu ziemi). Natomiast przy Stasince ma jeszcze opory i od kilku dni skutecznie się izoluje, jakby mówiła
"Jestem ja, mój kaloryferek i moja samotność". Mamy nadzieję, że zrozumie, że Stasinkowa słoniowatość bierze się z jej ślepotki i przyzwyczai się w końcu.
Może niech to bedzie moje drobne noworoczne życzenie:
żeby wszystkie 3 kluski bawiły się ZE SOBĄ. Bo poza tym wszystko inne robią razem. Zostaje tylko WSPÓLNA ZABAWA.
O!
