» Pt gru 14, 2007 20:53
I znów dramat.
Tydzień temu poszliśmy do Doc, bo Orzech kaszlał i krztusił się. Miał te same objawy co Selinka. Dostał antybiotyki. Była poprawa. Ale w związku z tym, ze bolące gardło uniemożliwiało normalne jedzenie Orzeszkowe jelita trochę się rozregulowały. Dostawał mokre z parafiną ale nic to nie dało. Od wczoraj Orzech w pieluszce zostawiał tyko siku. Ale jadł normalnie, domagał się jedzenia.
Dziś rano obudziły mnie odgłosy rzygania. Z pustego żołądka. Gdy kolor z białego zmienił się na żółty, podałam Metoclopramid, parafinę do pupy.
Potem jeszcze przedostatni antybiotyk i Metacam. Na koniec, w akcie całkowitej desperacji założyłam rękawiczkę i wsadziłam palec w pupę.
Naszego Doc nie ma dziś. Nie chcę lecieć do innego weta, bo nie zrobi nic ponad to, co mogłam już zrobić. A ja mam już dość bezradnych pytań wetów: `i co ja mam teraz zrobić`, podawania tego, co JA powiem, zrobienia tego, co JA wymyślę i kasowania za to 100zł.
Byle do rana.
Orzeszek leży w kąciku. Po Metacamie poczuł się nieco lepiej, nie leży już tak zwinięty, bez ruchu, w tej samej pozycji.
Niestety, nadal nie chce jeść, choć napił się trochę wody.
Najdziwniejsze jest to, że pęcherz mu sie opróżnia i mogę wymacać jelita - wydaje mi się, że nie ma tam żadnych grud kałowych.
Strasznie się martwię o niego.
Ostatnio edytowano Pon gru 26, 2011 12:19 przez
Agn, łącznie edytowano 1 raz
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882
'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'