


Tak się martwiłam, jak ona będzie się u nas czuła, bo przecież Szelma i Pacanek były od noworodków wychowane w domu, a ona nie znała takich rzeczy, jak dywany, koce, muzyka z głośników... Ale ona jest po prostu zaskakująca. Poczuła się u nas od razu jak u siebie. Już po kilku godzinach zaczęla mruczeć i zasnęła w Tzeta objęciach. Przedtem zjadła kolację z wielkim apetytem. Pokazałam jej kilka razy kuwetę, i ona po prostu zrozumiala o co mi chodzi!! Jest taka sprytna i zabawowa, potrafi godzinami bawić sie zabawkami Pacusiów, którymi oni do początku wzgardzili, niewdzięcznicy. Wydaje się zadowolona. Poza tym, co jest dla mnie zaskoczeniem, nie jest chora. Wydaje się być okazem zdrowia, nie ma pcheł, nie ma kataru, kupki normalne, nawet oczy jej nie ropieją. Postanowiliśmy więc zapoznać ją z naszymi kociami.
I tu się zaczyna problem: Szelma i Pacuś nie mogą zrozumieć, jak mogliśmy im zrobić coś takiego. Maleńka ich się nie boi, syczy, gdy się zbliżają, potrafi nawet groźnie na nich machnąć łapką. Natomiast oni są w szoku. Najwyraźniej w świecie boją się jej panicznie. Snują się lękliwie pod ścianami, na takich ostrożnych łapkach, boją się najmniejszego hałasu, czego nigdy przedtem nie było. Tak mi ich żal, zawsze z nami spali, a teraz malutka się pcha do łóżka, a oni tylko z daleka patrzą. Mam nadzieję, że to minie...
W każdym razie jestem szczęśliwa z powodu naszego dokocenia się. Wierzę, że wszystko się ułoży.
Aha, nie wiem, jak ją nazwiemy- Może Panna Yms? Jeszcze nie wiem. Tz mówi cały czas mówi do niej "Krótka".