Zawsze sądziłam, że zwierzęta boją się ognia...
Dzisiaj wysiadł nam prąd i zanim energetycy naprawili usterkę (była jakaś większa), w domu pomagaliśmy sobie świeczkami i latarkami. Oczywiście uważałam, żeby kociaki nie zostały same w pomieszczeniu z paląca się świecą (raczej z obawy, że mogłyby ją zrzucić i spowodować pożar...)
Drabik zachowywał się jak na kota przystało - wskoczył na stół, obszedł świeczkę szeroookim łukiem i zeskoczył z drugiej strony. Felusia w pokoju nie było. Zadzwonił telefon, musiałam odebrać i kiedy stałam odwrócona plecami, Feluś musiał też wejść na stół......
Po 2 godzinach światło rozbłysło, wzięłam Felka siedzącego na fotelu na ręce i zobaczyłam, że ma opalone wibryski - skręciły się w spiralki. Jak to się stało, nie mam pojęcia.

Płomień świecy przecież nie jest wysoki, ale z pewnością gorący. Jak on to zrobił? Ogniomistrz Feluś
