hej, mój kotek wzięty ze schroniska miał ok 4 tygodni, na drugi dzień zaczęła się biegunka, podawałam mu smecte i lakcid, zaczęłam myśleć............

, przy oglądaniu kotków w schronisku inny maluszek miał biegunkę , pani w schronisku stwierdziła , że to pewnie po mleku, ale teraz juz wiem , że skłamała, po trzech dniach nieświadomości zadzwoniłam do schroniska z informacją, że coś z kotkiem nie tak , pani stwierdziła żebym podjechała do ich lecznicy , tam wet dopiero "uświadomił" mnie , że w schronisku mają wirusa (wtedy nie zapytałam nawet jakiego bo pojęcia nie miałam o p), podał kici antybiotyk i coś na wzmocnienie i kazał przyjeżdżać codziennie, na drugi dzień po zastrzyku (czyli 5 doba choroby) kici zaczęło się poprawiać, zaczął się bawić, kupka się poprawiła ale poprawa była krótkotrwala, na drugi dzień powróciła biegunka i ospałość , dalej kotek dostawał zastrzyki, w piątek kotek zwymiotował dwa razy dostał ponownie zastrzyk na wzmocnienie, w sobotę 9 dnia choroby również zastrzyk + nawadnianie podskórne niestety

, po południu kotek się przewrócił i już się nie potrafił podneść , w nocy po długiej męce, bo niestety lecznice pozamykane, kotek odszedł. Do tamtej pory nie słyszałam o panleukopeni , nikt nie mówił o tym wirusie, w schronisku ani w lecznicy, a ja nie miałam pojęcia i doświadczenia by wiedzieć o co pytać . Teraz wiem , że mogła to być p , ale pewności nie mam, to co wiem przeczytałam na necie, wiem, że można było zrobić o wiele więcej , obwiniam za śmierć mojego kotka schronisko - nie poinformowali o możliwej chorobie ale również i weta, który prowadzi leczenie w schronisku, widać niewystarczające , bo stwierdzili, że kotki non stop umierają a oni "nic nie mogą na to poradzić" ale sądze po przeczytaniu tego co tutaj piszecie, że naszego sierściuszka dało by się uratować. Teraz czekamy na nowego domownika 3 letnią kotkę , czekamy 3 tygodnie , bo tyle jak stweirdził wet trzeba aby szczepionka uodporniła kotka (mieszkanie wyczyściłam i w miarę możliwości wysteryliowałam) mam nadzieję , że nic nie grozi kici u nas, jeśli się mylę dajcie znać, mały odszedł niecałe dwa miesiące temu