


Po raz kolejny dzięki kochanym forumowiczom udało sie zebrać pieniądze które pomogły uratować te koty. Po raz kolejny rozmiar pomocy przerósl moje marzenia....Jestescie Wielcy


Bardzo bardzo bardzo Wam dziękuje, z całego serca



Najmocniej dziękuje Halbinie która przejeła kociaki na swoją rogówkę


Wpłaty:
100zł - Aguteks
300zł - Bungo
40zł -Beatka
50zł -Bubor
100zł - Mahob
20 zł - Amanda_Onet
10 zł - Maggia (bazarek Granuli)
30 zł -Kniahini (bazarek Granuli)
30 zł -wig (z dogo)
40zł - Varia (bazarek Blond Tornado)
27zl -Maryna (bazarek Patr77)
35zł - Hakita ( z dogo)
30 zł ( Renata P. z Krakowa-tu muszę jeszcze dokładnie ustalić nicka)
60zł -Majka13
12 zł - bazarek Bianki12
suma 884 zł
wydatki:
115 zł - paczka dla maluszków ( 20 litrów żwirku hilton, 3kg acany kitten, 1.5 kg acany adult, kilka puszek animondy kitten) zakupy w sklepie internetowym mruczacza.pl
250 zł - pobyt maluszków w lecznicy
50zł -na kurczaka
200zł -pobyt Kasy w lecznicy
65zł -paczka jedzeniowo-zwirowo-zabawowa z krakvetu
50zł- leczenie kociaków u Cioci Formici
66- żwirek drewniany, puszki leonardo,1.5 kg acany
suma: 796 zł
zostaje 88 zł
Lemurkę trzeba zaszczepić w najblizszym czasie i jeszcze nie uregulowałam należnosci za jej leczenie u Formicy (antybiotyki).
_______________________________________
tak było:
mówi się że czego oczy nie widzą tego sercu nie żal.....
kiedy dostaje telefon z prośba o pomoc, zdecydowanie łatwiej mi tej bezposredniej "odmówić" pomocy...wiem że za prosbą stoi konkretny kot, kot który potrzebuje pomocy....ale jest taki anonimowy..nie wiem jakie ma futerko, jak wygląda...
sytuacja zmienia sie diametralnie kiedy taki kot staje na środku drogi którą własnie się idzie...
Akurat wczoraj odebrałam telefon od Pani która szuka pomocy dla oswojonej kotki z kocietami. Rodzinka mieszka dosłownie na ulicy, nie wiadomo skąd się wzięła...Pani powiedziała że kociaki są 3, czarne, mama oswojona i że postawila im karton bo nie miały sie zupełnie gdzie schować i że mieszkają na jednej z ulic dojazdowych do posesji.....
Akurat wczoraj miałam zajęcia na kursie z rachunkowości, który zaczełam akurat tydzien temu (chociaż nosiałam się z zamiarem rozpoczecia go juz od dobrych dwóch miesiecy)
Akurat wczoraj wyszłam na przerwę i akurat mój wzrok odrazu zarejstrował jakis ruch na pobliskiej dojazdowej uliczce, gdzie mialysmy z koleżanką autko.
Akurat na srodku drogi bawiły się 3 czarne jak węgielki maluszki....
Cóż zrobic..
podeszłam (to juz takie zboczenie) zobaczyć co to za zjawisko i
akurat szła pani z psem na spacer....widząc moje zainteresowanie kotami, zapytala czy nie chcemy kotka, bo to jest taka biedna rodzinka, którą ktoś wyrzucił...jeden kociak już nie żyje....
kiedy jeszcze zobaczyłam obok smietnika budkę tekturową wszystkie informacje zaczeły się układać w całość...
oswojona kotka, czanre 3 maluszki, budka.....przecież skądś to znam...
zapytałam tylko czy przypadkiem pani z psem nie ma tak i tak na nazwisko, ale okazało się że to nazwisko sąsiadka...
i tak oto przed oczami miałam kocią rodzinkę o której słyszałam telefonicznie niecałe 3 godziny wcześniej.....zbieg okolicznosci, złośliwość losu, przypadek????
Kocia rodzinka choruje..cała..mama i kocieta. Kotka wygląda tragicznie....chuda, z wyrudziałem futrem, cherlająca, kaszląca, z glutami w nosie i w oczach...z ogromnym brzuchem....
Maluszki sztuk 3 w wieku ok 5-6 tygodni...chude, wyrudziałe, z zaropiałymi oczami i noskami...z robakowymi brzuchami...
wszytskie cudownie oswojone, mruczące....kotka na sam dzwiek głosu podnosi ogonek do góry i stara sie mruczeć mimo że zaczyan zaraz sie dławic i dusić....
moze ktoś znajdzie miejsce dla kociej rodzinki..nie mają żadnych szans na życie..noce już zimne a one tylko mają ten karton i siebie....pani dzwoniła do schroniska..powiedzieli zeby przywieść....
jakie szanse na adopcje maja zaglucone, wychudzone czarne kocieta i chora, prawdopoodbnie ciężarna czarna kotka.....zadne

jakie są szanse że przetrwaja na ulicy-żadne
