» Wto lip 15, 2003 5:02
W tej chwili maluchy mieszkają na balkonie odizolowanym od moich kotów, w wielkiej klacie otulonej śpiworem i kocami. Mają tam kuwetę, posłanko, miseczki, zabawki. Kilka razy dziennie -w trakcie sprzątania klatki , karmienia, podawania leków wypuszczamy je , żeby pobiegaly po balkonie i pracowni męża, która łączy się z tym balkonem. Skaczą wtedy, ganiają radośnie. Szybko zdrowieją, mają doskonały apetyt.
Do Małgorzaty-(jeszcze nie rozgryzłam jak się cytuje): dzięki za chęć pomocy. Ponieważ malcy już mnie znają myślę, że lepiej będzie dla nich jeśli już u nas zostaną do momentu znalezienia im domu. Jakoś sobie radzimy a finansowo chyba taniej niż płacenie za klinikę. "Mój" wet traktuje nas ulgowo.
Nowy wątek z malcami to dobry pomysł. Fotki się wywołują. Gdy wet uzna, że ich stan jest zadowalający zacznę aktywnie szukać im domów. Już rozmawiałam z p. Marylą- naczelną Kocich Spraw- u niej ogłowszenie może ukazać się we wrześniowym numerze, bo sierpniowy już poszedł do druku.
Od kilku dni tropię dzielnicowego. Dziś po południu mam nadzieję go wreszcie dopaść. Jeszcze nie zdecydowałam czy złoże oficjalną skargę do sądu grodzkiego. Na walkę i pokonywanie kolejnych murów już nie mam zdrowia. Zobaczę jak będzie przebiegać rozmowa z dzielnicowym. Mój mąż namawia mnie, żebym tamtym lokatorom odpuściła, ale chciałabym, żeby dostali chociaż jakieś upomnienie.
Ostatni malec wyszedł z ukrycia, kręci sie w pobliżu bloków z matką, ciotką i wujkiem. Raz go miałam prawie w garści, ale wyrwał mi się. Jest bardzo nieufny i płochliwy a pazurki ma jak brzytwy. I jest niewiarygodnie szybki. Przychodzi do miski gdy ja odchodzę. Koty znalazły sobie jakieś inne schronienie, do ogródków przy tamtym bloku już chyba nie wchodzą.
Rozmawiałam z dziennikarką z Życia W-wy, jest zainteresowana, wysyłam jej opis sprawy.
Dzięki za pomoc i pozytywne myśli.