» Pon sie 06, 2007 19:17
Wreszcie udało mi się pojechać do hotelu.Koty najedzone są, bo w sumie olały jedzenie, które przywiozłam.Dzisiaj były 4.
Rozmawiałam z właścielką, bo akurat była na zewnątrz.Pytała się o kastrację.Wyjaśniłam, że fizycznie nie jestem w stanie wszystkiego pokastrować sama a nie ma kto mi pomóc.
Maluchów nie ma (uff).Naleśnik urodziła najprawdopodobniej martwy miot, bo właścicielka mówiła, że Naleśnik zniknęła gdzieś na 3 dni i wróciła bez brzucha i kociąt.Twierdzi, że Naleśnik to stara kotka (ale w przypadku kotów wolnożyjących starość to 3 lata).Mówiła, że w czerwcu były 2 maluchy i podobno znalazł je jeden z gości hotelu i jednego wziął ze sobą a drugiego wziął ktoś inny.
Mówiła też, że koty mają w namiocie (jest tam za hotelem taki stary wojskowy namiot)starą rogówkę i kanapę i tam śpią.
Hm, oby to wszystko była prawda, bo wtedy okazuje się, że koty nie mają tak źle.
Niestety karma już się kończy, zostało pół takiego dużego worka.Będę musiała jakoś kupić.Zwłaszcza na zimę będzie trzeba kupić, bo zimą będą bardzo głodne.
Naleśnik by trzeba złapać i ją kurcze wyleczyć i wysterylizować, bo charcze strasznie i zaszczepioną wypuścić.
Fell on black days