Witaj Myszka.xww
Te dwa zdjęcia które umieściłem w odpowiedzi do Ciebie dotyczą klatki injekcyjnej (klatka łapka, a raczej jej szkielet jest w poprzedniej odpowiedzi do kristinbb. Nie ma tu żadnej zapadki tylko otwór wejściowy o średnicy 15 cm, przez który wchodzi wygodnie bardzo nawet duży kot. Przetestowane przez mojego białego ponad 6 kg Puszka. Otwór zasłonięty jest klapką chodzącą w prowadnicach i blokowaną dwoma przesuwkami, by nie został przypadkowo otwarty. Po prostu klatkę injekcyjną przykładasz do klatki w której przebywa dziki kociak i po odsłonięciu obu otworów i zabezpieczeniu by obie klatki się nie rozsunęły, przeganiasz złapanego kociaka do klatki injekcyjnej i zamykasz klapkę blokując ją zasuwkami. Klatka zaś działa w ten sposób (czego na zdjęciu nie widać, gdyż to są tylko elementy składowe oparte o siebie, bez mocowania i wyposażenia, by było widać jak to optycznie będzie wyglądać), że bierzesz ją sobie za tę ładną rączkę (ona usztywnia i stęża całą konstrukcję i sapiąc z wysiłku (niestety klatka będzie ważyć ok 8,5 kg, użycie lekkich materiałów typu np płyta spieniona z PCW makabrycznie by ją podrożyło), dostarczasz ją z zawartością do weta, któremu oko bieleje że on takiej nie ma...
.
Sam opis działania: Klatka ma jedną ściankę przesuwaną na prowadnicach rolkowych (boczną), która po odblokowaniu jest przysuwana ręcznie do drugiej, ściskając kociaka i unieruchamiając go, co umożliwia przez pręty podanie mu zastrzyku usypiającego, a nawet zbadanie, bo odstępy między prętami są na tyle duże że bez problemu można wsunąć palce. Jak narazie jest to to co oferuje standartowa klatka kupna za spore pieniążki. Ja wczoraj opracowałem jeszcze jedne udogodnienie. Otóż druga ścianka nie tylko jest wyjmowana, co po uśnięciu kociaka pozwala go łatwo wyjąć i przełożyć na stół operacyjny, ale także dzięki systemowi zasuwek może być odchylana od góry na zewnątrz i od dołu na zewnątrz i do wewnątrz. Umożliwia to przy bardzo agresywnym kociaku i po zbliżeniu ścianek do siebie odblokowanie ścianki nieruchonej od dołu i ściśnięciu wierzgających łapek.
Dodatkowo do mycia wystarczy parę ruchów i wszystkie elementy rozdzielają się od siebie i pozostaje pusty szkielet umożliwiający dokładne wymycie, zdezynfekowanie i wytarcie klatki, a kratki można wsadzić pod bieżącą wodę i opłukać.
Najważniejsze jest to że przynosisz w klatce kociaka gotowego do zastrzyku do weta i dostaje go sposób możliwie najmniej stresujący (przetestowane na prototypie), a nie w kontenerku i nie zastanawiacie się jak tu dać kotu zastrzyk, uda się czy nie uda, bo jak pisałem lecznice takich klatek nie mają, a powinny być w standartowym wyposażeniu, zaś jeżeli już jest to jest to totalna porażka, przynajmniej w Tarnowie.
pozdrowienia - B.