Po drugiej stronie siatki - schronisko łódź

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sie 24, 2007 9:37

Dodam, że jutro minie tydzień odkąd je wzięłam.

misiali

 
Posty: 20
Od: Czw sie 23, 2007 12:48

Post » Pt sie 24, 2007 9:42

ja bym podała juz ale nie jestem wetem nie moge decydować , u nas surowica kosztuje 20 zł ale bardzo cięzko ją zdobyć mam nadzieje że bedziesz miałą więcej szczescia :roll: kotki nie były szczepione na p. ?

cen testów niestety nie znam ale mysle w granicach 30 zł będą
Ostatnio edytowano Pt sie 24, 2007 9:43 przez ko_da1, łącznie edytowano 1 raz
Pusia [*] Bonus [*]

ko_da1

 
Posty: 4174
Od: Nie sie 13, 2006 13:48
Lokalizacja: Chorzów Batory

Post » Pt sie 24, 2007 9:42

misiali pisze:Dodam, że jutro minie tydzień odkąd je wzięłam.




nie wiem, czy chrypka może być objawem panleuko, nie wiem też, ile kosztuje test na PP. Jeśli zdecydujesz się na zrobienie testu pamiętaj, że aby wynik był wiarygodny, musisz badanie powtórzyć po 5-7 dniach. Surowicę podaje się kotom jeszcze przed atakiem choroby.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pt sie 24, 2007 9:45

ko_da1 pisze:ja bym podała juz ale nie jestem wetem nie moge decydować , u nas surowica kosztuje 20 zł ale bardzo cięzko ją zdobyć mam nadzieje że bedziesz miałą więcej szczescia?? kotki nie były szczepione na p. ?




w rozmowie z wetką schroniskową dowiedziałam się (czyli już po odkryciu panleuko), że koty właśnie zostały zaszczepione. Natomiast nie ma żadnych działań celem odizolowania chorych i jeszcze zdrowych kotów, ponieważ wetka twardo trzyma się wersji, że panleuko nie ma. Wszystkie osoby będące w kociarni poruszają się bez ograniczeń po wszystkich boksach.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pt sie 24, 2007 9:51

Wyczytałam że P. najpierw atakuje okolice gardła. Chora kotka nie ma głosu odkąd ją wzięłam, a Panda go traci. Boje się czekać... Kotki były szczepione w schronisku 13.08. Ja je wzięłam 18.08. i Bida już wtedy byłam chora, nie miałam tylko pojęcia że to P. :(
Czy w Łodzi może być problem z surowicą??? Wie ktoś?
I dziękuję za wszystkie odpowiedzi.

misiali

 
Posty: 20
Od: Czw sie 23, 2007 12:48

Post » Pt sie 24, 2007 9:54

moge Cie tylko pocieszyć że z tego co kiedyś wyczytałam szczepienie na panleukop. w początkach choroby potrafi w duzej mierze pomoc , inni twierdzą że to nieprawda ale ja mam nadzieje że jednak tak jest ......trzymam kciuki za Twoje koteczki bardzo mocno :ok:
Pusia [*] Bonus [*]

ko_da1

 
Posty: 4174
Od: Nie sie 13, 2006 13:48
Lokalizacja: Chorzów Batory

Post » Pt sie 24, 2007 9:59

Może pozwolicie, że wypowie się osoba, która bywa w schronisku, czyli ja. Fakt, nie byłam, tam ostanie 3 tygodnie, ale wczesniej dość regularnie.
Faktycznie, w schronisku było podejrzenie panleukopenii, około miesiąca temu, za oczywiste uznałam wówczas poinformowanie o tym osób, które mogłyby jechać do schroniska, więc napisałam o tym również Femce. Alarm został odwołany, pani wetrynarz ze schroniska odpowiedziała na moje pytanie, że to nie panleukopenia. Magija miałą wtedy nieszczepione Berbecie, więc myślę, że gdyby to była p., to nie miałyby większych szans przy swojej odporności.
Natomiast nie ma żadnej gwarancji, że panleukopenia rozwinęła się teraz, jest to bardzo prawdopodobne w takim skupisku kotów. Natomiast wieści takie mamy bodajże z wczoraj w związku z kotkiem misiuli, napisane w ogólnodostępnym wątku, więc cóż tu zatajamy?
Dziewczyny z Katowic, cenię Waszą działanośc, sama miałam od Was Mgiełkę na tymczasie i bardzo Was proszę nie dajcie się wmanewrować w teorie spiskowe na temat łódzkiego schroniska i jego wolontariuszy. Nie zakopujemy w kocykach umierających z głodu kotów, nie ejzdzimy do schroniska na wycieczki i nie działamy, jak to Femka okresliła, dla orderów. ( W ogóle martwi mnie przewiający się w wjej wypowiedziach motyw naszej chęci kąpania się w blasku, orderach, aniołkach, może głodnemu chleb na myśli, bo mnie nigdy sprzatanie 18 kuwet nie kojarzyło się z orderami)
Nie będę kwestionować słów weterynarza schroniskowego, która robi wiele dla kotów, kiedy mówi, że koty umarły z wycieńczenia, bo jest to mozliwe. W przypadku Czarnej mamy pomóc przyszła za późno, ale ta kotka i jej dzieci będą zawsze ze mną.
Nie rozumiem zachowania Femki, z która miałam bardzo nieprzyjemną rozmowę na gg. Powiedziałam jej wtedy, jesli chce pomóc neich przyjdzie do schroniska i pomaga, skoro nasze działania uważa za mizerne. Oprócz bicia piany i zabawy słowami, nie usłyszałam ani jednego konstruktywnego pomysłu. natomiast dobre jest to, że dzięki hasłu panleukopenia Femka dowiedziała się w ogóle o istnieniu tej choroby, po przed rozmową ze mną nie wiedziała co to jest i dziwiła się, że martwimy się o swoje własne koty.
Także, podsumowując, zapraszam wszystkich łącznie Femką i kimkolwiek chętnym do pomocy do schroniska. Jesli faktycznie ejst panleukopenia, to na pewno nie bę ą chodziły tam dziewczyny z małymi nieszczepionymi kotami, jak będzie więcej osób to się ogarnie więcej kotów. Wczoraj rozmawiałąm z pisiokot, któa była zmartwiona,że pomimo jeżdzi tam regularnie, non stop pojawiają się jakieś koty nowe stare, ciężko to ogarnąć, Femko zapraszam Cię po raz kolejny do wzięcia sprawy w swoje ręce rówenież, a zakończenai przypisywanai ludziom intencji, których nie mają i siania fermentu i sensacji.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pt sie 24, 2007 10:02

misiali pisze:Wyczytałam że P. najpierw atakuje okolice gardła. Chora kotka nie ma głosu odkąd ją wzięłam, a Panda go traci. Boje się czekać... Kotki były szczepione w schronisku 13.08. Ja je wzięłam 18.08. i Bida już wtedy byłam chora, nie miałam tylko pojęcia że to P. :(
Czy w Łodzi może być problem z surowicą??? Wie ktoś?
I dziękuję za wszystkie odpowiedzi.




wysłałam PW
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pt sie 24, 2007 10:51

no dobra,wypowiem się :wink:
przede wszystkim, dziewczyny, przestancie, nie kłóccie sie, nie oskarzajcie nawzajem, po co.
Prawda ,nasza schroniskowa katowicka prawda, jest taka, ze my z Iwona i reszta nie jestesmy zupełnie cudotwórczyniami,bez przesady.
Co tydzien,jak ide do schronu to mam całkowicie scisnięty zołądek,ze jakis kot na kociarni nie przezył.
Fakt, po jednej wizycie-jak znalazłam pod konarem kotka w stanie tak straszliwie złym,ze od razu chciałam ,zeby go uśpiono,zagladam w każdą dziure-nie zapomne jego oczu-nigdy. Obiecałam sobie,ze zawsze jak tam bedę ,zajrze wszedzie-chocby po to, zeby jakiemus kotu pomóc odejść.
Taki przypadek na razie całe szczęscie był jeden.
Zupełnie nie dałysmy rady pomóc wszystkim maluchom ,które w czasie letnio-wakacyjnym przyszły do schronu-nie było szans-było ich tak strasznie duzo i często bardzo chore. weterynarz leczy, ale po pewnym czasie ,jak kotki nie znajduja domu, choróbsko sie pogłębia i ...wiadomo co....
Na temat panleukopenii sie nawet nie wypowiadam, bo to horror,który mi sie sni-uwazam ,ze w schronisku jest nie do opanowania-na kociarni może(tam 90% kotów poszczepiona), ale na kwarantannie......az mi słabo jak sobie pomyslę.....nie wiem czy dałybysmy rade,nie sądzę.

schronisko nasze jest pewnie takie jak wiekszośc w Polsce, o izolacji chorych kotów-takiej z prawdziwego zdarzenia to mozna jedynie pomarzyc. Część kotow jest w osobnych klatkach niby, ale przy powaznych wirusówkach,to i tak bez sensu.Personel ten sam.

Pomoc schronisku jest strasznie cięzka, bezsilność jeszcze wieksza, Kosztują nas te wizyty strasznie duzo.Wracamy najczęsciej milczące i wykonczone .
Wszystkie dziewczyny, które chodza regularnie do schronu podziwiam i tak samo jak one czesto czuje sie zupełnie bezradna i bezsilna......
Moje pojecie o schroniskowej rzeczywistosci ,odkad tam chodze zmieniło się diametralnie.

I niech kazdy robi tyle, na ile ma sił i ochoty-oskarzanie sie nawzajem niczego dobrego nie przyniesie.
Wiecie-w jednosci siła :ok:

Mała1

 
Posty: 19740
Od: Wto wrz 12, 2006 8:56
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt sie 24, 2007 10:54

Mała.... :ok: :)
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pt sie 24, 2007 11:02

magicmada pisze:Dziewczyny z Katowic, cenię Waszą działanośc, sama miałam od Was Mgiełkę na tymczasie i bardzo Was proszę nie dajcie się wmanewrować w teorie spiskowe na temat łódzkiego schroniska i jego wolontariuszy. Nie zakopujemy w kocykach umierających z głodu kotów, nie ejzdzimy do schroniska na wycieczki i nie działamy, jak to Femka okresliła, dla orderów. ( W ogóle martwi mnie przewiający się w wjej wypowiedziach motyw naszej chęci kąpania się w blasku, orderach, aniołkach, może głodnemu chleb na myśli, bo mnie nigdy sprzatanie 18 kuwet nie kojarzyło się z orderami)Nie będę kwestionować słów weterynarza schroniskowego, która robi wiele dla kotów, kiedy mówi, że koty umarły z wycieńczenia, bo jest to mozliwe. W przypadku Czarnej mamy pomóc przyszła za późno, ale ta kotka i jej dzieci będą zawsze ze mną.
Nie rozumiem zachowania Femki (...) jesli chce pomóc niech przyjdzie do schroniska i pomaga, skoro nasze działania uważa za mizerne. Oprócz bicia piany i zabawy słowami, nie usłyszałam ani jednego konstruktywnego pomysłu.

Także, podsumowując, zapraszam wszystkich łącznie Femką i kimkolwiek chętnym do pomocy do schroniska. Jak będzie więcej osób to się ogarnie więcej kotów. Wczoraj rozmawiałąm z pisiokot, któa była zmartwiona,że pomimo jeżdzi tam regularnie, non stop pojawiają się jakieś koty nowe stare, ciężko to ogarnąć, Femko zapraszam Cię po raz kolejny do wzięcia sprawy w swoje ręce i również do zakończenia przypisywanai ludziom intencji, których nie mają i siania fermentu i sensacji.


Podpisuję się w pełni pod tym, co napisała Magicmada.
Od dłuższego czasu ze smutkiem przyjmuję fakt, że Femka przypisuje nam wszelkie najgorsze intencje i kwestionuje sens i wagę tego, co robimy. Czytam, macham rękę i co weekend kosztem swojego wolnego czasu i domowych spraw jadę do schroniska zrobić chociaż troszeczkę, tyle ile mogę i potrafię. Łatwo jest mieć pretensje do całego świata i wszystkich siedząc przy monitorze komputera, grzmieć i ciskać gromy. Znacznie trudniej jest - cytując Femkę "ruszyć dupę" sprzed komputera, pojechać do schroniska i wypatrzeć wśród blisko setki kotów Pusię i jej podobne biedne, cicho skulone pod ścianą, "niewidoczne" koty. Femka w łódzkim schronisku była, o ile dobrze pamiętam, wiosną, dwa czy trzy razy. Od tego czasu jest największym znawcą tematu łódzkiego schroniska, jego działania i rad jak też ma ono funkcjonować. A przede wszystkim wytykania kategorycznym, nieznoszącym sprzeciwu tonem, co jest nie tak i co ona by zmieniła. Bez względu na realia tego miejsca i możliwości pracowników i wolontariuszy. Te zmiany oczywiście mieliby wprowadzać inni, a ona by tylko oceniała czy robią to dobrze czy źle. Zgadzam się, że nie wszystko jest tam idealnie, że na pewno wiele rzeczy można byłoby zmienić. Ale na pewno nie zmieni się na pstryk, tylko od czyjegoś gadania.
Realia schroniska są takie, że jest w nim około setki kotów. Zajmuje się nimi jedna pani weterynarz, która pracuje w schronisku na pół etatu. Pozostałe dwie wetki mają pod swoja opieką blisko 600 psów. Praca weterynarza w schronisku to nie tylko bezpośrednie zajmowanie się przebywającymi tam zwierzętami, ale również odbieranie telefonów w biurze, załatwianie osób, które przychodzą oddać czy adoptować zwierzaka. Ludzi, którzy tam pracują jest po prostu za mało w stosunku do potrzeb tego miejsca. Szansa zwierząt na pomoc czy wyadoptowanie zwiększa się nieporównywalnie dzięki pomocy wolontariuszy. Dlatego tak ważne jest by było takich osób jak najwięcej. Nie jestem w stanie będąc w schronisku kilka godzin raz w tygodniu "ogarnąć" wszystkich. Jeżeli wolontariuszy jest więcej , to jest więcej oczu i rąk i większa szansa, że ktoś zauważy kota, którego ja już nie dostrzegę poświęcając czas innemu potrzebującemu.
I - rozczaruję Cię Femko - w tym wątku nadal będą pojawiać się balonki itp. ikonki, gdy jakiś kot znajdzie dom, gdy kolejne kocie życie zostanie uratowane. Bo może to dla Ciebie nic nie znaczy, ale dla mnie bardzo wiele, że chociaż jeden, dwa czy pięć opuszczą schron. A przez osatnie trzy miesiące znalazło dom ok. dwudziestu.
Znalazły nie od czyjegoś gadania w internecie, tylko dlatego, że komuś chciało się pojechać, zrobić im zdjęcia i ogłoszenia, wrzucając je na dziesiątki stron internetowych, na których w końcu ktoś je wypatrzył, zachwycił się i postanowił dać dom, że komuś chciało się sterczeć w kociarni pół soboty czy niedzieli rozmawiając z ludźmi, zachęcając do adopcji.
Jutro do domku jedzie Viennusia - gdyby nie ogłoszenia, które poszły w całą Polskę siedziałaby tu nadal. A tak, ma domek-marzenie :balony:
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 24, 2007 11:06

Ja dodam jeszcze że u nas zmieniło się dopiero gdy zmienil się wet. wcześniej koty były wrzucane na kociarnie chore, niewykastrowane, wciąży i Mgiełka , która na pewno pamięta magicmeda, którą znalazłyśmy z fili schowaną za drzewem.
Koty umarłe , leżały z żywymi...

Na kociarni koty miały rany, było ich tez ze 100, pamiętam jak z fili robiłysmy liste.., zdjęcia, później numerowałysmy, aby pracownicy wiedzieli że nie są bezimienne....był to dla nas piorytet

Mamy przykłady ,że koty traktowano jak rzeczy , były kopane...umierały z głodu...
Kiedys kradłysmy jedzenie z kotła dla nich

Razem z fili leczyłysmy je w schronie...wyglądało to różnie..czaami to była walka z wiatrakami...dzis leczono, jutro uspiono...


Zaczeło sie coś zmieniać gdy z filli zaczełyśmy jeździć regularnie .....co 2 dni...

i to były ciężkie dni ..poprostu horror


Teraz jest inny wet, więc możemy robic to co robimy...i wykorzystujemy to jak tylko jest możliwe..no i na kociarni jest z 30 kotów[/i]
Ostatnio edytowano Pt sie 24, 2007 11:10 przez iwona_35, łącznie edytowano 1 raz
Schroniska dla zwierząt ,muszą być postrzegane ,jak wyrzut sumienia .
Kiarunia[i]
Myszaczek[i]
Dziurkacz[i]
http://www.ratujkonie.pl
Obrazek

iwona_35

 
Posty: 9993
Od: Sob lis 19, 2005 10:54
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Post » Pt sie 24, 2007 11:08

no dobra,wypowiem się Wink
przede wszystkim, dziewczyny, przestancie, nie kłóccie sie, nie oskarzajcie nawzajem, po co.

Nikogo nie oskarżam, tylko wyjasniam. Nie będę kulić pod siebie ogona, kiedy ktoś ewidentnie mija się z rzeczywistością, przykro mi.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pt sie 24, 2007 11:16

magicmada pisze:
no dobra,wypowiem się Wink
przede wszystkim, dziewczyny, przestancie, nie kłóccie sie, nie oskarzajcie nawzajem, po co.

Nikogo nie oskarżam, tylko wyjasniam. Nie będę kulić pod siebie ogona, kiedy ktoś ewidentnie mija się z rzeczywistością, przykro mi.


to nie było do Ciebie :wink:

to było tak ogólnie ,w przestrzen ,panicznie nie lubie kłótni, szczególnie tu, na tym forum :oops:

Mała1

 
Posty: 19740
Od: Wto wrz 12, 2006 8:56
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt sie 24, 2007 11:22

Widzę, że trochę przeze mnie dyskusja przeszła na bardzo niefajny obszar :( A przecież nie o to chodzi. Byłam w schronisku i widziałam co dziewczyny robią dla tych kotów. Moja Bida była noszona na rękach i pieszczona przez Karolinę, która namawiała mnie na adopcję właśnie tego kotka. Bała się o niego. Zresztą wyglądał strasznie i brzydko pachniał (zaniedbał swoją higienę). A ona go tuliła, nie zważając na to. Zanim go dostałam dziewczyny wyczyściły mu pupkę i buźkę, Karolina towarzyszyła mi cały czas, trzymała kotkę jak dostawała zastrzyk, bo wtedy ja jeszcze się bałam ją trzymać. Jak zadzwoniłam (bo dostałam numer prywatny jej komórki) pytając się potem o radę, to Karolina sama do mnie oddzwoniła i powiedziała co i jak. Uważam, że nikt nie ma prawa mówić co mogą robić lepiej, a jeśli mu zależy niech robi to sam.
Sama kocham zwierzęta, ale nie stać mnie na to, żeby po pracy być wolontariuszem schoniska, a je TAK! I to właśnie ta ogromna różnica!
Tak czy inaczej bardzo chce podziękować za to co robicie. I za Bidę też chcę Wam bardzo podziękować i mogę tylko obiecać, że teraz postaram się zrobić wszystko żeby jak najszybciej wróciła do zdrowia... A to, że nikt mi nie powiedział, czy też nie wiedział o P. wcale mnie nie dziwi. Ja też niestety nie zorientowałam się od razu (choć mam tylko te dwie koteczki)... :oops:

misiali

 
Posty: 20
Od: Czw sie 23, 2007 12:48

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 63 gości