» Śro lip 09, 2003 5:36
Ujawnily sie po kryjomu dwie zyczliwe kotom panie z "tego" bloku, z ktorych jedna szeptem powiedziala mi, ze lokatorzy chca rozwiazac problem zrzucajac trutke z balkonow.
Latalam caly dzien od TOZ-u do administracji i do telefonu straszac
prokuratura i wiezieniem. W TOZ-ie obiecali, ze dzisiaj cos rozkreca,
inspektor itd. ale nie wiem czy im wierzyc. Rozmawialam z Chalecka, z Danka Skarbek z Canisu, ale są to kobiety ponad miare obciążone.
Wieczorem z jedzeniem, woda, antybiotykiem poszlam pod siatke poraz kolejny probujac nakarmic kocieta.Do tej pory nakarmilam troje -w tym tylko jedno wychodzilo poza ogrodek, dwoje nakarmilam wsuwajac reke pod siatka. Byl jeszcze jeden-czarny-ktory ani razu nawet sie nie zbliżyl.
Wiec ide tam a pod siatka jakies zamieszanie. Jakas pani przemywa oczy temu kocieciu, ktore wychodzilo, wokol kreca sie dzieci, ludzie na balkonach, koty starsze niespokojnie kraza za siatka i wokol. Okazalo sie, ze syn jej powiedzial o chorych kocietach i przyszla zobaczyc co moze pomoc. Ja tlumacze, ze karmie i krece sie za ratunkiem. Ona szeptem, ze karmic nie wolno, bo lokatorzy.... Ja glosno, ze mam prawo i TOZ zawiadomiony. Ona mowi, to moze inne zwabimy i chociaz oczy przemyjemy. Ja wyciagam pasztecik i ciciam. Nadbiega jakis dziadyga. Wrzeszczy na mnie, gawiedz ma ubaw, ja krzycze, ze zawiadomie policje, on wrzeszczy, zebym zabierala sobie te koty do swojego ogrodka, zbiega sie wiecej dzieci, dziad krzyczy, ze koty chore roznosza zaraze. Ja przestaje krzyczec i zaczynam zajmowac sie kotami. Ta dobra pani kaze synkowi (ok 12 lat) przelezc przez siatke i zlapac czarnego kotka. Dzieciak przelazi, rozdziera spodnie. W ogrodku zjawia sie lokatorka -paniusia- z sasiedniego ogrodka dyrygujac chlopcem: to zabierz chlopcze jeszcze tego zdechlego golebia, ktory tam lezy. Dziecko goni i dopada kocie, gawiedz sie smieje. Kocie wyglada strasznie, nie ma oczu. Cos we mnie peklo. Ta dobra pani mowi- nie da sie odratowac. Biegne do domu po kontener, podrywam meza po samochod. Wsadzam czarnego do kontenera. Impuls-bierzemy do weta co sie da. Chlopiec znow w pogon. Wokol miotaja sie starsze koty. Udaje sie zlapac bialego i laciatego. Zostal w ogrodku jeden laciaty.
Zostawiamy go na razie, nie wyglada tak strasznie jak czarny.Ja dygocze,
dobra pani dygocze, wokol rozsypane moje miseczki, jedzenie, masci i sloiczki tej pani.
Jade na Powstancow Slaskich do weta calodobowego. Tam sie "sypie"- rycze.Badaja, dwa silniejze kocięta dostaja antybiotyk, masc i krople
do oczu. Czarna kupka nieszczescia zostaje na stole...Ja pragne czyjejs krwi i palam zadza zemsty.
Godzina 23-jestesmy w domu, pytam syna czy przetrzyma kocieta do jutra w swoim pokoju w kontenerze(nie wiem co pojutrze), syn sie godzi, po otwarciu kontenerka aby przelozyc malcow do wiekszego z poslankiem i miseczkami syn na widok dwu zalosnych maluchow mowi- moga zostac w moim pokoju dwa dni (juz sie w jego pokoju leczyl i hodowal 6 tyg.wujek tych maluchow, syn wie czym to pachnie). Maz milczy jak zaklety, moja czworka kotow miota sie za drzwiami skaczac sobie do oczu, Krzys z nerwow zaczyna znaczyc po scianach chociaz kastrat.
Jestem wykonczona(dodam, ze wyszlo , ze mam anemie mikrocytarna-polowa tej ilosci hemoglobiny co trzeba i podejrzenie wrzodow na zoladku). Ale siadam i probuje rozplanowac jutrzejszy a wlasciwie dzisiejszy dzien:
zlapac ostatniego kotka, isc do weta, napisac skargi- do administracji,
prezesa spoldzielni, isc na policje ze skarga,znalezc tymczasowe lokum dla trojki kociat (ha!ha!), potrzebna klatka hodowlana i dobrzy ludzie, nie mam pieniedzy ani sil, chce napisac skarge do Urzedu dzielnicy Bemowo i do Wydzialu Porzadku przy Radzie Miasta oraz zlozyc do prokuratury doniesienie o przestepstwie. W skargach chce wymienic organizacje pozarzadowe, ktore powiadamiam o calej sprawie. Najwazniejsza jest pomoc kotom, ale jesli komus nie przywale to chyba zwariuje. Nigdy nie zapomne tego dygoczacego cialka bez oczu,ktorego zostawilam na smierc... Zebym tylko dala fizycznie rade. Czy pisanie tych skarg ma sens? Rano bede dzwonic do TOZ-u,
moze ten inspektor przyjedzie...