
Nas się w zasadzie nie boi...choć każdy gwałtowniejszy ruch, nasz głośniejsza wypowiedź itp. powoduje stan przedzawałowy i jest sygnałem do ucieczki. Boi się gdy słyszy kroki na schodach. Nawet je biedactwo w stresie bo co chwila coś stuknie, puknie, zabrzęczy. Zdarza się jej uciec z kuwety w trakcie korzystania z niej, bo... np ktoś na nią popatrzył (a może to wstyd ?). No w każdym bądź razie gdy zauważymy ze jest w kuwecie, na paluszkach , po cichutku oddalamy się, albo choć odwracamy, że niby nic nie dostrzegliśmy. Pozwala się głaskać i drapać, ale tylko na swoich warunkach i przez ograniczony czas. Wziąć ją na ręce można tylko w sytuacji wyjątkowej i trzeba ją mocno trzymać bo sie wyrywa. Czasami ucieka, gdy tylko nas zobaczy, lub gdy idziemy w jej kierunku (szczególnie jak jest nakręcona na zabawę i rozrabianie). A czasami nikt nie wie dlaczego. Często biega i chowa się nie wiadomo przed czym - aż się zastanawiałam czy koty mogą chorować na coś w stylu schizofrenii ;/ To że się boi obcych to norma. Gdy Kicia buszuje po ogrodzie, a ktoś z nas się do niej zbliża, cichutko wołamy ją po imieniu, by usłyszała i rozpoznała nasz głos - inaczej na odgłos kroków wieje przez siebie.
No i oczywiście - zazwyczaj psotny kot - u weterynarza ma oczy jak 5zł i można z nią zrobić wszystko - pod warunkiem że nie jest to odrobaczanie *wtedy wstępuje w nią diabeł i drapie, pluje, drze sie itd.) Dlatego już nie odrobaczamy jej w domu - po każdym podaniu leku (spróbowalismy już chyba wszystkich proponowanych na miau metod) chowała się przez nami na 1-2h albo chodziła z takimi przyklapniętymi uszkami i burczała. A ostatnio, gdy sobie spokojnie jadłam sniadanie zaczeła wokół mnie biegać zjeżona jakby ducha zobaczyła i syczała. Po tym jak wskoczyła mi na stół i zrobiła swoje "sssssyyy" ... zwyczajnie zeszła i grzecznie laziła sobie po domu, łasiła sie itp.
Hmm... Czy Kicia to strachulec ?
