Tzn. okazało się że jeden smaczek im zbrzydł.
Dostają różne smaczki, tylko jednego nie chcą.
Dni przebiegają normalnie. Pogoda, jak widać- raz deszcz, raz słońce-z tego powodu, kociuchy się nudzą.
W te dni niczym w marcu jak w garncu

Leoś próbuje nowych kulinarnych smaków.

A jednocześnie coraz bardziej mnie zaskakuje.
Kiedy jadłam arbuza, Leoś wlazł na biurko, zrobił wielkie kociaste łoczy. Zaczął podchodzić z kocią gracją do arbuza. Wyglądało to, jakby chciał się z nim przywitać.

Usiadł i zaczął obwąchiwać "Cudowne stworzenie" jakim był arbuz.

Po chwili "wywęszenia sytuacji" spróbował tego wielkiego stwora.

Chyba mu posmakował.

Niestety Pańcia zabroniła konsumpcji arbuza, bo martwiła się o zdrowie futrzaczka.
Tak Leoś poznał Przyjaciela Arbuza, za każdym razem kiedy wywęszy jego zapaszek idzie się przywitać i delikatnie podgryzać.
Leoś też poznał niedawno płynność i gęstość napoju

A dokładnie Kawy Inki.
Jego pańcia w pewien pochmurny dzień piła sobie dobrze ciepłą, a nie gorącą (na szczęście8O) kawę Inkę. Leosiek zaintrygowany zapachem Inki wskoczył niczym szybowiec na stół i spojrzał na "dymek" wychodzący z kubka. Wygiął łepek w bok i chcąc nie chcąc...pacnął Inkę łapą.

Ochlapując mnie i pół pokoju.

Oczy miał wielkie, a łapa i pół Leonka była w Ince. Pańcia-mamcia oczywiście najpierw synka wytarła, potem siebie.

Tak Leonek poznał gęstość płynu.
Jeśli chodzi o Lunieckę.
Lunia jest damą. Więc jak to dama, damie towarzyszy w codziennych kobiecych "rytuałach".

Przykłady? Ależ proszę.
Podczas malowania się, lub chociaż coś robienia z paznokciami, Lunieczka
podchodzi kocimi krokami, delikatnie unosząc swój ogonek. Podchodzi do lusterka i udaje, że robi to co ja.

Udaje też plastyczkę. Ostatnio, kiedy rysowałam Koci Komiks, Luniecka zainteresowana odgłosem Pana Kredki postanowiła się przywitać.

Po chwili Luniecka polubiła Pana Kredkę i Panią Kredkę. Pomagała mi rysować. Na swój sposób, oczywiście.
Wesołe historyjki ^^