San
Winniaczek i Pan Mleczko zostali porwani przez Myszkę - obaj chłopcy porobakowi, obaj kochani i wymagający poświęcenia sporej ilości czasu.
Oczywiście już teraz można ich zamawiać itd.
Właśnie wróciliśmy z kolejnego nocnego dyżuru.
Kiedy Myszka była dziś u nas, stał się malutki cud - Kawuś przez kilkanaście sekund ssał Jaśminę, potem osłabł.
Później udało mi się wcisnąć mu po 1/10 ml łącznie 1 ml sosu z Convalescens, nie krztusił się, więc spróbowałam jeszcze raz przystawić go do Jaśminy. O dziwo udało się.
Pił przez może minutę, zmieniając sutki i nagle z przerażeniem zobaczyłam, że sutki Jaśminy są okrwawione

malutki zaczął krwawić z pyszczka.
Myśleliśmy, że to początek najgorszego, ale po włożeniu pod tlen poczuł się lepiej. Krwawienie ustało jeszcze w drodze do lecznicy (ok. 10 minut). Po otworzeniu pyszczka okazało się, że jest w nim skrzep. Być może pod wpływem ssania własnie ten skrzep sie oderwał i spowodował niewielkie krwawienie...
Cały czas, codziennie, parę razy, przeżywamy jego śmierć - przy każdym pogorszeniu. Potem się poprawia, przez chwilę chodzimy euforyczni, że jest uratowany.
Jeśli on umrze, to będzie to bardzo niesprawiedliwe - tak mocno walczy, tak długo.
Mam nadzieję, że to może był jakiś przełom, że teraz będzie lepiej.
Do porannej wizyty nie będzie już karmiony.