Mleczkowa biegunka wstępnie opanowana,
za to znów Winni szaleje brzuszkowo - rano zwymiotował, znów ma rozwolnienie, ale - apetyt i humor OK.
Zabrałam do weta Petunię, która zaczęła kuleć - musiała niefortunnie skądś skoczyć - ma spuchnięty mięsień tylnej łapki, dostała lek przeciwzapalny.
Przed sekundką oddaliśmy do adopcji Fiołka - do wspaniałego domu.
Poza tym....

przyjęliśmy dziś do CK 4 (CZTERY) koty. Dwa malusiątka są u Macho, tymczasowo, potem trzeba im znaleźć jakieś lokum... ich mama pojedzie na kastrację i potem zdecydujemy, czy ją przyjmujemy na stan czy też wypuszczamy (gdyby się okazała dzikawa).
Poza tym dramat - dwie kotki (10- i 8-letnią) osoby umierającej na nowotwór

Poza tym, jak co dzień, mnóstwo telefonów z prośbą o przyjęcie kotów

Jedna osoba przyniosła do azylu trzy kocięta, cudem udało mi się ją namówić na 2 tg."opieki" nad nimi - biedaki mieszkają w ogródku, w kartonie, tak, jak zostały podrzucone i nikt z osób, które o nich wiedzą, nie zabierze ich do domu.
Może przez dwa tygodnie zdarzy się jakiś cud, mam nadzieję, że nie stanie im się krzywda. Nie mamy już więcej opcji i możliwości.
Nasze siły są na wyczerpaniu, domy tymczasowe przepełnione,
ja zawalam swoje własne sprawy jedna po drugiej, bo cały dzień zajmują mi koty - chodzimy z Jarkiem niewyspani i nasza wytrzymałość wisi na włosku. Cały czas oprócz kociąt mamy w mieszkaniach koty, które tkwią u nas od roku, bo ich nikt nie chce.
Myszka kochana weźmie od nas dodatkowo dwa malce, to jest pocieszenie w tym wszystkim.