Piszę do Ciebie list, żeby Ci opowiedzieć o swoich trzecich rodzicach i ich domku.
Rodzice są całkiem znośni. Co prawda wtedy, gdy ja mam naprawdę dziką ochotę na zabawę i świetny humor- oni leżą w łóżku i nic nie może ich sprowokować do tego, by wstali i się ze mną poganiali... próbowałam już wszystkiego- gryzłam ich w palce u nóg, atakowałam z rozpędu nosy, drapałam po głowie, przebiegałam po twarzy a oni nic! tylko by spali i spali! Pomyślałam sobie, że może za godzinkę będą weselsi- ale nic się nie zmieniło! NA wszelki wypadek sprawdzam co godzinę.
Ich pies jest co prawda trochę dziwny i zawsze macha ogonem w najmniej odpowiednich momentach- np. gdy dostaje jeść. Mruczy równie nieadekwatnie do sytuacji-np. gdy mu się dobieram do miski... ale za to jak się budzę w nocy- to mam się z kim poganiać- okropnie fajne dźwięki wydają z siebie trzeci rodzice jak po nich brykamy- chyba im się to bardzo podoba- dlatego staram się to robić jak najczęściej

Pies na początku okropnie często krzyczał- ale teraz jest nam fajnie- ciągle się ganiamy. Co prawda pies ma mnie chyba za kogoś jeszcze nie całkiem dorosłego bo czasem przenosi mnie w zębach za futerko, albo wyliże, albo robi inne dziwne rzeczy, ale ostatnio był całkiem pomocny- zatrzasnęły mi się drzwi do pokoju z kuwetą a on tak długo głośno szczekał aż ktoś przyszedł i mi je otworzył- nie wiem kto- bo zbyt mi się chciało już siusiu... Tak jak widzisz droga Mamo nie jest tak do końca źle.
Niedawno dali mi do jedzenia coś dziwnego- pachniało bosko! ale okropnie trudno się to jadło- było różowe i miało jakieś żyłki- przez 10 min biegałam z kawałkiem w pyszczku i nic- ani warczenie ani prychanie nie pomogło- kawałek jak wisiał na żyłce u pyszczka tak wisiał- chcieli mi zabrać, ale nie dałam- to przecież mój kawałek!!!
Zbiłam wazonik...
Ale to był całkowity przypadek!
Zjadłam kwiatka- nawet nie krzyczeli specjalnie...
Spędzam pół dnia w łazience bo nie chcą się ze mną dzielić swoim jedzeniem i awanturują się jak się bawię sznurem od żelazka- w końcu też ląduję w łazience- w ogóle nie mają poczucia humoru!!!
Ostatnio byli u nich jacyś inni ludzie- pili okropnie ładnie pachnące rzeczy- jedne pachniały gorzko inne słodko- wszystkie ładnie- ale nie dawali mi się napić : ( w końcu i tak się dobrałam do puszki i już myślałam- a nóż a widelec... ale jednak obeszłam się smakiem... : (
Siedzę teraz prawie sama w domu (z trzecią mamą) i jestem już bardzo śpiąca- w końcu w nocy trzeba będzie się duuuuuużo nabiegać- muszę odpocząć i nabrać sił.
Całuję nosem w nos.
Twoja Bura
(jest to pierwszy list otrzymany od moje wyadoptowanej kici...na publikację jest, oczywiście, zgoda "trzecich rodziców"!)