Brak mi ikonek do wyrażenia emocji
Dobre wieści: karmicielka złapała Rudą i Szelkę (mamę burasków, które wzięłam z kardiologii) do sterylizacji!!

Polowanie nader udane.
Złe wieści: kicie mają zabieg o 19tej, do tej pory musza czekać w transporterach. Szelka sie posikała i nakupczyła, a Ruda ze strachu roznosi koszyczek.

Jeszcze muszę je dowieźć do lecznicy.
W koszu na śmieci, na korytarzu szpitala były dziś kociaki.
Niech to szlag - mają dopiero ze dwa, może trzy tygodnie. Dwa mają oczka zupełnie zaropiałe. Karicielka chciała je uśpić eterem, więc się zgłosiłam, że pojadę z nimi do weta. Ale KURDE mam je w koszyku i NIE CHCĘ ich usypiać. Co ja mam zrobić??

Są już spore, mają otwarte oczy. Ale na pewno same jeszcze nie jedzą. Nie wieeeem.
Rozsądek mówi - uśpić. Na kiciach jest kupa pcheł, są słabe, lekkie jak piórka. Nawet nie płaczą.
Jakiś parszywiec

zabił dwa dorosłe koty - miały przetrącone kręgosłupy. Prawdopodobnie jeden z nich to kicia buraska-bezogonka którą wysterylizowałam
Po korytarzu piwnicy biegają dwa maluchy ok. 3miesięczne. Są zdrowe, sprytne - zostawiam je tam.
Kilka dni temu znalazło się rodzeństwo mojego Katarka - trzy maluszki z kotką. Rozsądek mówił - zostawię je, są pod opieką kici, mają szansę. Wczoraj dwa zagryzł pies. Jeden przeżył, jest ranny, dzieci powiedziały, ze ma "oko na wierzchu"

Nie wiem co to znaczy "oko na wierzchu"

, kiciek ukrył sie w piwnicy. Karmicielka będzie go szukać.
Ja już nie wiem, przeszłam etap paniki i nerwowo się śmieję. Idę robić mleko w proszku.