» Nie maja 27, 2007 18:27
W taki gorący, duszny dzień można tylko leżeć pod stolikiem i spać. a do snu baje...ciocia Triss. Tak specjalnie dla forumowych dzieci, tych futrzanych i tych niefutrzanych...
Pewnego dnia, w gąszczu łopianów rosnących za blokami mała dziewczynka znalazła zupełnie małego kotka.
Łopianowe pole rozciągało się za osiedlem i mało które dziecko zapuszczało się tam samotnie.
Owszem, mali chłopcy czasami bawili się tam w Indian, ale jak dotąd nikt – poza małą dziewczynką – nie dotarł na sam jego środek .
Wszystkim bowiem było wiadomo, że pod liśćmi łopianów siedzą tłuste ropuchy, te, które osiedlowa czarownica karmi mlekiem, które chłepczą z miseczek jak koty, że po liściach łażą duże, lśniące żuki, a pod ziemią pełzają grube dżdżownice.
Ale dziewczynka obudziła się w złym humorze, pogniewała się na cały świat i dlatego postanowiła zrobić coś naprawdę okropnego.
Na początek zrobiła sobie z ogromnego liścia szpiczastą czapkę i zaczęła udawać, że jest czarownicą.
Ale kiedy zaczęła rozglądać się za czymś, z czego można byłoby zrobić miotłę – zobaczyła go.
Kotek był malutki i taki brudny, że trudno było odgadnąć, czy jest biały, czy szary, miał brudny nos, prze4z skórę sterczały mu drobniutkie kosteczki i cały czas głośno płakał.
Dziewczynka zaraz zapomniała, że jest złą czarownicą, usiadła obok i postanowiła dotrzymać mu towarzystwa, dopóki nie powróci jego mama.
Ale czas mijał – a mamy jak nie było, tak nie było. Po trawie przeczłapała ropucha. Spojrzała na dziewczynkę złocistym okiem i znikła.
Z liścia stoczył się granatowo połyskujący żuk, przewrócił się na grzbiet i dziewczynka podała mu zdzbło trawy, aby mógł się podnieść.
A z malutkiego stożka ziemi, tuz pod liściem wysunęła się dżdżownica.
Dziewczynka pomyślała sobie, że Łopianowe Pole wcale nie jest straszne, i, gdyby nie płaczący kotek, byłoby doskonałym miejscem do zabawy...
Kotek płakał coraz ciszej – widocznie zachrypł, a z okna bloku mam wołała dziewczynkę na obiad.
Dziewczynka pomyślała o tym, jak to okropnie jest nie mieć swojej mamy .
- Siedz tu grzecznie – powiedziała do kotka. – Zjem obiad i zaraz wrócę.
A kotek, jakby zrozumiał, co się do niego mówi, zwinął się w kłębek i zasnął.
Dziewczynka pobiegła do domu, ale cały czas myślała o kotku.
Myślała o tym, że musi być bardzo głodny, i z tego wszystkiego – chociaż czerwony barszcz na talerzu pachniał tak , że ślinka sama napływała do buzi – nie mogła przełknąć ani łyżeczki.
- Ty chyba jesteś chora, córeczko – powiedziała mam i zmierzyła dziewczynce temperaturę.
A dziewczynka była taka przejęta , że termometr naprawdę pokazał parę kresek więcej...
I chociaż wmusiła w siebie dwa ziemniaczki i kawałeczek mięsa to i tak musiała położyć się do łóżka...
Przycisnęła buzię do poduszki i myślała o małym kotku śpiącym na Łopianowym Polu.
Kiedy mam wyszła, aby zarejestrować ją do lekarza, dziewczynka wyskoczyła z łóżka i pobiegła na balkon.
Jej starszy brat umiał zgrabnie przejść przez barierkę i zeskoczyć na dół – bo mieszkanie znajdowało się na parterze- ale dziewczynka była naprawdę malutka i ledwie przełożyła nogę przez poręcz przestraszyła się tak bardzo, że nie mogła ruszyć się ani w jedną, ani w drugą stronę.
I, na domiar złego cały czas zdawało się jej, że znowu słyszy miauczenie kotka.
W końcu strach minął, ale okazało się, że z tego wszystkiego włożyła nogę między pręty tak, że nie mogła jej wyjąć.
- A co to się stało ? – nagle usłyszała czyjś głos.
Odwróciła głowę i zobaczyła, że tuz obok balkonu stoi Czarownica – Kociara, ta, która mieszkała ze swoim czarnym kotem w małym domku na środku podwórza.
Dziewczynka pomyślała, że Czarownica zaraz zamieni ja w coś okropnego, albo nakarmi ją szpinakiem – ale nic takiego się nie stało.
Zamiast tego, Czarownica pomogła jej oswobodzić nogę i wrócić na balkon.
- Dziękuje – wyszeptała dziewczynka. – i przepraszam.
- A za co przepraszasz ? – zapytała Czarownica.
- Bo ja...- dziewczynka zająknęła się – ja myślałam, że pani...
- Że jestem Czarownica ? – roześmiała się staruszka. – Dlatego, że jestem stara i mam czarnego kota ?
Dziewczynka kiwnęła głową. Oczy Czarownicy były niebieskie, jak oczy kotka z Łopianowego Pola.
- Proszę pani – zawołała nagle – na Łopianowy Polu jest malutki kotek !
I opowiedziała Czarownicy o wszystkim, co się wydarzyło.
- No cóż – powiedziała Czarownica – wygląda na to, że będę musiała mu pomóc. Tylko to muszę tutaj zostawić.
Postawiła obok balkonu czarną torbę i nowiutką brzozową miotłę. –
- Chyba nikt tego nie zabierze ? – zatroskała się, ale kiedy dziewczynka obiecała, że będzie pilnować i torby i miotły Czarownica odeszła w stronę Łopianowego Pola.
I w sama porę – bo do domu wróciła mama ze znajomą panią doktor.
Pani doktor obejrzała dziewczynkę i orzekła, że to od upału, ale dla pewności dziewczynka musi zostać w domu. Do następnego dnia.
Stało się więc jasne, że dziewczynka nie pójdzie z mamą do cioci, i że przyjdzie do niej Babcia.
Mama rozmawiała z Babcią przez telefon, a dziewczynka cały czas zerkała w stronę balkonu
Ale od strony Łopianowego Pola nikt nie nadchodził.
Kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek i mama poszła otworzyć babci, dziewczynka wymknęła się na balkon.
Torba i miotła zniknęły, a na balkonie ktoś pozostawił duży, zielony liść łopianu.
Wieczorem Babcia czytała dziewczynce bajkę o Jasiu i Małgosi, a dziewczynka cichutko chichotała, bo nagle przestała wierzyć w zły czarownice.
Następnego dnia rano termometr pokazał normalną temperaturę i po śniadaniu dziewczynka mogła wyjść przed dom pobawić się.
Od razu pobiegła w stronę niedużego domku osłoniętego przed oczyma ciekawskich krzewami bzu.
Minęła chwila, zanim Czarownica otworzyła furtkę.
- Wejdz – powiedziała.
Dziewczynka zawahała się.
- Ale żadnego szpinaku - zastrzegła, a Czarownica poważnie skinęła głową
- Żadnego – powiedziała, kładąc rękę na sercu.
I zaprowadziła dziewczynkę do kuchni, gdzie w koszyczku spał smacznie malutki, bialy kotek. Wyglądał tak, jakby go odmieniono przy pomocy jakichś czarów – co prawda nadal był chudziutki, ale kiedy dziewczynka go pogłaskała zamruczał cichutko i otworzył niebieskie, błyszczące oczka.
- Teraz możesz się z nim pobawić – powiedziała Czarownica – a ja przelecę po truskawki i śmietanę.
Dziewczynka odwróciła się, ale Czarownicy już nie było.
Tylko za oknem coś zaszumiało, zaszurało i załopotało, ale to pewnie był wiatr w gałązkach bzu,
Bo przecież, jak wszystkim wiadomo, Czarownice latają na miotłach tylko nocą...

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!