witajcie!
dopiero teraz udalo mi sie dorwac na dluzej do komputera, od kilku dni mam problemy z netem i kilka razy bylam przez chwilke tu na forum , niestety nie udalo mi sie nic napisac bo albo zaraz mnie rozlaczalo albo rozlaczal mnie moj synus (najnowsze odkrycie- wylacznik od komputera). Ale teraz nadrobie wszystkie zaleglosci (drzyjcie modemowcy

).
No wiec Kitek (hmm..tzn. Macius, Bodzio-helikopter (?

) Is, Szczesciarz, Gosciu, Max itp.) otworzyl oczka! 16 maja, w mojej mamy urodziny! (moja mama nie jest niestety zwolenniczka kotow i dla tego jej slowa "nie wyglada na takiego co by mial zdechnac" byly balsamem dla mej duszy). Kitus rosnie, wygladem coraz bardziej zaczyna przypominac kota

bo do tej pory mielismy niezly ubaw ze znajomych, ktorzy przychodzac do naszego domku i widzac malenstwo na rekach ktoregos z domownikow dlugo nie mogli zdecydowac coz to za zwierze (serio- meza brat zapytal nawet czy to moze maly koala...

) a o owlosionej foczce slyszalam nieraz. Ja sama kiedy pierwszy raz zobaczylam to malenstwo uwaznie przygladalam sie czy aby syn kotka ze szczurem nie pomylil... ale to bylo juz tak dawno, jejku, jak ja sie wtedy o niego balam...
W tej chwili maluch ma juz prawie 16 dni i naprawde widac kolosalna roznice moze nie tyle w wygladzie (bynajmniej dla osob postronnych, bo ja ja dostrzegam) ale w zachowaniu kotka. Potrafi pieknie sie bawic lezac na grzbiecie, prezyc sie i mruczec, ...- hmm... teraz tak wyobrazilam sobie jak to czytacie i doszlam do wniosku, ze powinnam wiedziec, iz... Wasze koty tez to potrafia

, no tak, ale on dopiero do tego dorasta i codziennie zaskakuje nas czyms nowym. Smiesznie strzyze uszkami i bardzo uwaznie przyglada sie otoczeniu, szczegolnie interesuja go duze jasne plamy ( nie macie pojecia jak kociak wytrzeszczyl oczy widzac w nocy mojego meza chodzacego po kuchni w samych gatkach

-najpierw je zmruzyl a potem wytrzeszczal galy ile sie dalo

))) Tak samo jak pierwszy raz jakos tak swiadomie, przynajmniej takie odnioslam wrazenie spojrzal na mnie kiedy podnioslam go na wysokosc swoich oczu... strasznie zdziwiony byl widzac pierwszy raz swoja mame, czyli mnie

i sadzac po wyrazie jego pyszczka powinnam jak najszybciej wziac sie za siebie

Oczka ma przepiekne, zajmuja niemal pol mordki, takie zamglone o pieknej ciemnoszaro-niebieskiej barwie, zupelnie jak moj kamien w srebrnym pierscionku (pewnie Panie wiedza jaki to kamien, o takiej metalicznej barwie)- on ma identyczne. Od kiedy otworzyl oczka nie siedzi juz pod zarowka, to byl jednak najlepszy sposob jak dla mnie, zawsze wiedzialam, ze ma na pewno cieplo a i jemu sie chyba podobalo w tym wiaderku skoro az tak bardzo nie protestowal jak teraz. Kupilismy kontener nr1 bo innego akurat nie bylo, kitek ma w nim wiele miejsca i to mu sie chyba wcale nie podoba... z termoforu zrezygnowalam na rzecz poduszki elektrycznej po pierwszym razie- nic innego nie robilam tylko sprawdzalam czy woda moze za goraca, a potem moze za zimna, itp. a malenstwo jak tylko wyczuwalo moja reke (no bo w koncu musialam sprawdzic rowniez jego temperaturke) to glosno plakalo domagajac sie wziecia na rece. On w ogole jest artysta- najlepiej mu na raczkach a jeszcze lepiej jak moze sie gdzies przyssac, mimo, ze najedzony- doslownie potrafi spac z moim palcem w pyszczydelku - moze ja mu powinnam smoczek kupic?

. W kontenerku w ogole mu sie nie podoba... mi tez jest przykro, ze CZASAMI

musi tam siedziec, glosno protestuje , wystawia lapki zza krat, probuje wystawic lepetynke i glosno placze... wyglada wtedy jak taki bardzo nieszczesliwy zwierzak z zoo co to go w niewole zamkneli... i tym sposobem czesto laduje na kolankach w nagrode mruczac albo siusiajac w zaleznosci od humoru (a wtedy robi sie cieplutko albo na sercu albo na kolankach

). A tak naprawde to na 100% nie wiem czy to kocurek czy koteczka, lekarz podejrzewal, ze kocurek ale pewny nie byl. Probowalam jego plec ustalic telefonicznie z przyjacielem mojego meza, ktorego nie mialam jeszcze okazji poznac osobiscie (mieszka w warszawie) wiec rozmowa najpierw szla niezrecznie, ja mowiac o jakiejs faldce miedzy jedna dziurka a druga, on delikatnie wypytujac a w ktorym miejscu itp. i w sumie do niczego sensownego nie doszlismy, w koncu ja wypalilam, ze jak na moj wzrok to on ma po prostu jajka

no i wtedy w znacznie smielszym tonie ustalilismy ze to chyba chlopak

Kociaka probuje oswoic po trochu z moim psem, ktory najpierw bacznie mu sie przygladal a teraz jakby na pokaz ignoruje go zerkajac katem oka, oj, jeszcze bym ich razem w domu nie zostawila... moj pies to raczej lagodny zwierzak, ale mimo wszystko. Tak w ogole to mysle sobie, ze ten kociak to biedny jest... Normalnie jak bierze sie kotka do domku, to on zwiedza mieszkanie , probuje sie bawic, poznaje domownikow- wiecie co mam na mysli- obustronna radosc, zabawa itp. a ja go trzymam w klatce bardziej jak chomika anizeli kociaka... jak siedzial w wiaderku to jakos mi to tak nie przeszkadzalo ale teraz jak czasami probuje sie wydostac zza metalowych krat to nie jest to przyjemny widok... nie wiem kiedy bede mogla puscic go troche po mieszkaniu, szczerze mowiac nie mam do tego warunkow- mieszkanie jest zupelnie nie przystosowane na takiego malenkiego goscia... z jednej strony zarazki, ktore ludzie wnosza na butach a z drugiej strony pies, ktoremu niestety nikt lap po spacerze nie myje, a ja tak bym chciala aby maluszek chociaz po dywanie mogl pospacerowac... Przed chwila dostal jedzonko i znow glosno protestowal przed zostawieniem go w pojemniku...

musze go wkladac bardzo gleboko abym mogla zamknac pojemnik zanim on z glosnym placzem przybiegnie do mojej reki

wiem, ze to niemadry przyklad i ze to dla jego dobra musze go tam niekiedy zamykac (wiekszosc dnia i po czesci nocy jest na rekach) ale widzac to malenkie zwierzatko siedzace w klatce na biurku mam przed oczami makabryczny zart (mam ogromna nadzieje, ze to byl zart) studentow o ktorych kiedys tu pisaliscie, ktorzy stworzyli strone o kotach, ktore byly zamykane w sloikach i sluzyly do ozdoby... brr... przepraszam, za to skojarzenie, ale jak patrze na mojego biedaka to tak jakos...

i jeszcze slowa mojej kuzynki na widok maluszka: fajna klatka, taka profesjonalna, bedziecie go w klatce trzymac? ale jak on urosnie to chyba bedzie mu w niej za ciasno...

strasznie glupio sie poczulam... nie wiem nawet od kiedy kociak zaczyna dobrze chodzic, on na razie probuje stawiac kroki ale tak nieporadnie, czasami potrafi nawet usiasc jak prawdziwy kot!

byle do pierwszego szczepienia a potem to juz chyba z gorki... do weta pojade z nim dopiero jak skonczy 3 tyg. na odrobaczenie, nie ma sensu narazac go na spotkanie z chorymi zwierzetami jesli nic mu nie dolega, tak mi sie wydaje przynajmniej. Zreszta wet na pierwszej wizycie powiedzial, ze najgorsze sa przed nim pierwsze 3 tyg. bo nie ma w tym czasie zadnej odpornosci, skoro matka go nie karmila. Rozmawialam z mezem na temat towarzystwa dla maluszka, mysle, ze moze by sie wtedy troche "odczlowieczyl" (tzn. kot nie maz

), po burzliwych dyskusjach uzyskalismy kompromis- tak, ale zgodnie z wczesniejszymi ustaleniami ma to byc kot rasowy, tak wiec do wakacji przybedzie nam jeszcze jeden kotek

Boje sie tylko, czy ta moja sierotka da sobie rade w kocim towarzystwie, bardzo prosze o opinie... z jednej strony czuje sie dumna, ze mam czwarte dziecko a z drugiej coraz bardziej uswiadamiam sobie, ze los zrobil mu wielka krzywde pozbawiajac prawdziwej kociej mamy, ze zamiast tulic sie do jej cieplego futra tuli sie do dloni lub recznikow w ogromnym jak dla niego pojemniku... ze zamiast prawdziwego kociego mleka nadal zmaga sie z ogromnym jak dla niego silikonowym smokiem plastikowej butelki. Ale dzielny jest kochany Kitek nasz...
I jeszcze moj najmlodszy synus, tzw. zywe srebro...- kiedy karmie Kitka nie przeszkadza tylko cierpliwie czeka, to niesamowite, jak on juz duzo rozumie, a jak kotek placze w klatce to synek tez placze i pokazuje paluszkiem aby go wyciagnac... i w zyciu nie przemawial do nikogo tak czule (nawet do swego ukochanego psa) jak do kotka... po swojemu szczebiocze ale tak cichutko i tak slodko modulujac glos jak czasami dorosli przemawiaja do niemowlakow aby je ukoic...
to by bylo na tyle, naprawde ogromnie dziekuje za wszystkie odpowiedzi i za to ze mnie czytacie (to juz szczegolnie

)Jutro z delegacji wraca maz, bede miala wtedy troche wiecej czasu i korzystajac z uprzejmosci Estravena (z gory dziekuje

) postaram sie zrobic jakies fotki Kitka i je tu zamiescic- zobaczycie jakie ma piekne oczka! pozdrawiam goraco
bea