Podjęłam dzisiaj niełatwą i nieprzyjemną decyzję
przeniosłam leczenie Milko do innej lecznicy.
Nie mam ogromnej wiedzy jak weci, nie umiem dyskutować posługując się naukowymi terminami...ale też nie umiem nie szukac info na własną rękę...
Kiedy zdarzył się wypadek z Milko zaczęłam od szukania informacji na temat kotów z podobnymi urazami na forum. Wiedziałam ze są tu ludzie jak Słonko, którzy wyciągneli takie koty.
Skosultowałam przypadek Milka z dwojką innych wetów. Radziałam się Blue.
Może dla kogoś kto sporadycznie wchodzi na forum rady wszystkich są takie same-mało warte, ale dla mnie, jak i zapewne dla większości forumowiczów, niektóre osoby są naprawdę cennym źródłem wiedzy i posiadają bardzo dużą wiedzę...
Kiedy zatem 4 osoby, nie kontaktujace się ze sobą, w tym dwóch wetów, ma kilka zastrzeżen do leczenia Milko, zaczęłam wątpliwości miec i ja.
Nie widziałam możliwości dalszej współpracy, kiedy nawet nie mogłam się dowiedzieć jakie leki weci planują Milko podać, ponieważ nie mogą mi udzielić takich info bo jestem postronną osobą
Smutne to i przykro mi że tak się stało...
Ale czuję wreszcie spokój...zamiast tego miotania się które towarzyszyło mi kilka dni....
Dzisiaj Milko pozbył się cewnika, kołnierza, którego tak nie cierpiał...
Dostaje parafine i laktulozę. Ma zacząć jeść.
Po powrocie z lecznicy zabrał się za gruntowe mycie futerka, poświęcił temu całe skoki

i jeszcze godzinkę.
Własnie dostał kilka kawałeczków kurczaka, które w mig pożarł.
Nawet zainteresował się sznurkiem
Jest po pierwszej dawce nivalinu.