Dzisiaj byliśmy u weta, tym razem jeszcze innego, tego, który robił operację mojemu psu - doktora Wyparta. Chciałam, żeby oprócz dziwnego wola obejrzał też jego łapę, na którą Nikodem trochę kuleje.
Okazało się, że wole, to całkiem zacny pokład tłuszczu!!! Tak więc dieta. Biedny kotek. Ledwo posmakował pysznego jedzonka bez ograniczeń, już musi być na diecie. Postanowiłam dawać mu wszystko, co do tej pory, tylko w kontrolowanych ilościach, bo widać sam ilości kontrolować nie potrafi. Tak więc w naszym domu tylko ja nie jestem na diecie

.
Po dokładnym obejrzeniu jego łapy, wet stwierdził, ze Nikodem miał złamaną łapę, prawdopodobnie kiedy był jeszcze mały. Raczej sama się zrosła, nikt jej nie nastawiał

. Rzeczywiście trochę na nią utyka i stara się mniej ją obciążać. We wtorek robimy prześwietlenie i zobaczymy, co dalej. Raczej nie będzie od nowa składana, ale zobaczymy po prześwietleniu. W czwartek czeka mnie zdjęcie szwów u Seta i przywożenie go do Warszawy. Tak więc kolejny tydzień mam z głowy.
Nikodem zaskoczył mnie u weta. Pierwszy raz nie uciekał po otwarciu kontenerka, tylko grzecznie siedział i patrzył co się dzieje. Łaskawie poddawał się głąskaniu.
Trzeba mu jeszcze trochę podleczyć oczy, ale za to sierść ma już ładną. Rzeczywiście to chyba antybiotyki podawane w dużej ilości były odpowiedzialne za wypadanie sierści.
Ten mój Nikodem to prawdziwe cudo. W samochodzie po prostu zasnął, choć dojazd trwał 10 minut. W domu nie jest obrażony, łasi się. Tylko śmiesznie wyglądało łapanie go do kontenerka. Spał sobie słodko w plamie śłońca na fotelu, ja skradałam się do niego na palcach. Nagle złapałam go pod pachy. Obudzony wczepił się czterema łapami w fotel. Ja, trzymając go, próbuję odepchnąć się nogą od fotela i odczepić tym samym kota od fotela. Kot jakby miał z dziesięć łap - jak odczepi się jedną, przyczepia się drugą itd. Do tego zaczął syczeć. W końcu się udało. Szybko do łazienki, do kontenerka. Zapomniałam przynieśc dzwiczek. Zamykam kota w łazience, szukam drzwiczek. Wracam do łazienki, ale jak otwieram drzwi, kot usiłuje wymknąć się. Upycham go w kontenerku, zamykam, 10 razy sprawdzam czy dobrze zamknęłam i mogę wyruszać.
Myślę, że następnym razem łapanie go będzie trudniejsze. No cóż, jak się chciało mieć kota... .