witam
co prawda z opoznieniem ale skladam raport

dla zainteresowanych jestestwem mojego kiciaka
wersja1- dla modemowcow

))
1. kociak czuje sie swietnie
2. pieknie je i ma ogromny tlusty brzuszek
3. kupka co 2-3 dni (tylko po oliwie z oliwek)
4. bawi sie lapka- probuje ja podgryzac
5. niekiedy protestuje przed wlozeniem go do pojemnika- woli na raczkach
6. oczy jeszcze zamkniete
7. kocham go!!!
goraco dziekuje za zyczenia, jak mi maluszek podrosnie to z pewnoscia bede czesciej zabierala glos na forum
wersja 2- dla cierpliwych
Moj kociaczek zaczal juz 9 dobe zycia, mimo, ze ma jeszcze zamkniete oczka probuje "mrugac" powiekami, wiec to chyba juz niedlugo? tak chcialabym zobaczyc jego kochane slepka, jutro ide kupic zarowke do... wygrzewania kurczakow (czy jakos tak) , poniewaz caly czas kociek siedzi pod zwykla lampka, mam do niej najwieksze zaufanie, poza tym poduszki elektrycznej nie posiadam a z termoforem, ktory zakupilam na te okazje nie mam doswiadczenia i przeraza mnie wizja przytulonego kotka do wyziebionego termofora lub poparzonego... cos z kupka ma problemy, tzn. ma ona normalna (chyba?

) konsystencje ale pojawia sie raz na 2-3 dni i tylko po uprzednim podaniu oliwy z oliwek, za to z siuskami radzi sobie coraz lepiej i czasami bez zadnego masowania mozna doswiadczyc tego "milego" uczucia ciepla np. na bluzeczce (corka wpadla na pomysl owijania mu dolnej czesci chusteczka hig. - cos na wzor pampersa

). Potrafi sam obrocic sie juz z brzuszka na plecy, podgryza sobie lapke, ostatnio probowal lizac futerko. Na jedzenie rzuca sie jak tygrys, ciezko mu uchwycic smoczek bo najchetniej polknalby butelke w calosci, nawet nie wiem ile on zjaa na raz, przestalam liczyc- zmyla sie cala podzialka na butelce, mniej wiecej wlewam do butelki ok. 5 -6 lyzeczek mleka i z tego co widze to jest jego minimum i po "odsikaniu" cos tam by sie jeszcze zmiescilo

)) smiesznie wtedy szuka obwachujac wszystko w jego zasiegu, mysle, ze skoro od poczatku jest na sztucznym mleczku to jakies dotatkowe jedzonko typu zoltko, kleik itp. wprowadze troche wczesniej , w tygodniu bede u lekarza to sie jego zapytam czy tak mozna... on sie tym mlekiem nie najada i to jest oczywiste, gdybym dawala mu jesc co pol godziny to tez pewnie by sie rzucal. Niestety mielismy tez przykre wydarzenie: kilka dni temu, kotek wydostal sie z pojemnika (wysokiego na ok. 20-25 cm) i spadl z biurka, na szczescie moja corka zostawila dresowa bluze na krzesle, ktora sciagnal moj najmlodszy synek i rzucil na podloge, wiec ladowanie bylo dosc miekkie ale bardzo sie wystraszylam kiedy maz przyniosl mi kociaka na rekach z pretensjami, ze on za maly chyba na to, azeby sam po pokoju spacerowal... nie sadzilam, ze taki maluszek moze sie wydostac z tak wysokiego jak dla niego pojemnika! a teraz za kare siedzi w... plastikowym wiaderku

jutro lub pojutrze kupujemy specjalny pojemnik (tzw. kontener?) dla niesfornego "goscia", (moze moglibyscie polecic mi jakis? zupelnie nie orientuje sie w tym temacie...), bedzie toto za kratkami i nie wylezie,na spacerki ma jeszcze czas

Pies [tez znajda- sam wybral sobie dom wpychajac sie do mieszkania na bezczelnego, w koncu za ktoryms razem zostal, zreszta nie bylo innego wyjscia, pogryzl go rotwailer i nie wygladal najlepiej, niestety przyplacil to kastracja, poniewaz w momencie przyjecia go do naszego domku moja sunia (nie zyje juz ;-( ) miala cieczke... ] na razie obserwuje i coraz czesciej ignoruje kiciaka, przychodzi tylko na zawolanie z wyrazem pyska w stylu " ale macie problem, to tylko zwykly kociak", chwile pomerda ogonem , bardziej do mnie niz do malego i sobie idzie... nie mam pojecia jak uloza sie ich wzajemne relacje, mam nadzieje, ze dobrze, a moj psiak do agesywnych nie nalezy. Moje najmlodsze dziecko nbralo za to rezerwy do kotka jak pokazalam mu jakie kotek ma pazurki, dotknal ich i jakos wiecej nie ma ochoty

przemawia do niego czule po swojemu zachowujac dystans co najmniej na pol metra

mysle, ze wyjdzie im to na zdrowie, tzn. tym dwom maluchom w przyszlosci.
Niestety kotek- korniszek , ktory byl zamowiony w Warszawie u przyjaciol mojego meza nie zyje... nie bardzo moglam sie dowiedziec co sie stalo, nie rozmawialam z nimi bezposrednio (bardzo przezyli strate drugiego juz kociaka), a z relacji mojego meza wynika, ze kicia miala infekcje pepowiny i wszystko rozegralo sie blyskawicznie, w ciagu kilku godzin. Teraz zostalo im tylko jedno malenstwo - siedzi razem z matka w wydzielonym pokoju i nikt oprocz wlascicieli nie ma tam wstepu. Jest mi ztego powodu ogromnie przykro, nie ukrywam, ze mam tez wyrzuty sumienia... w momencie kiedy bylam juz pogodzona z tym, ze kiciak bedzie mial towarzyszke dowiedzialam sie o jej stracie...
Bylam dzisiaj na podworzu, skad moj syn przyniosl kotka. Najpierw wyslalam tam syna z corka na zwiady, ale po bardzo brzydkim potraktowaniu ich przez podworkowch pijaczkow poszlam tam osobiscie. Wyglada to tak: kotow jest tam co najmniej kilka, mi udalo sie dostrzec dwa- jednego czarnego podrostka (chyba kilkumiesiecznego czarnule) oraz piekna kotke (wskazana przez towarzystwo jako matke mojego), kotka jest wyjatkowo piekna, lsniaco czarne futro, bardzo duze zielone, jakby troche za okragle jak na kota oczy, zupelnie nie wyglada na podworkowa, chociaz mieszka w piwnicy widac, ze jest karmiona (zanieslismy jej mleko, ale stalo tam juz kilka takich pelnych misek- jutro kupie jej jakas karme). Niestety jest zupelnie dzika nie pozwolila podejsc do siebie blizej niz na 2 m i czmychnela do piwnicy. Od towarzystwa dowiedzialam sie, ze takich kotow tu jest mnostwo i nie ma co sie tym interesowac, poza tym sasiad (ich) ma kocura i on podobno jest sprawca takiej ilosci kotow... ;-( Ciesze sie, ze tam poszlam poniewaz pewna pani potwierdzila relacje mojego synka w sprawie kotka (po Waszych postach, szczegolnie KasiD zaczynalam watpic czy aby na pewno kociak nie zostal zabrany od matki). Pani owa powiedziala, ze kotka okocila sie na podworku, na starej przysmietnikowej kanapie, po czym zabrala dzieci do piwnicy zostawiajac tego jednego na pastwe losu, szybko dodala, ze ona nie mogla na to patrzec i owinela malenstwo w pieluszke (czym pewnie zniechecila kotke do zabrania i tego malenstwa), dalsze relacje zgodne z informacjami mojego dziecka. Tak sie ciesze, ze mnie nie oklamal, kochany dzieciak, uratowal kotka od smierci

Moje dzieciaki sa bardzo wyczulone na krzywde zwierzat, obojetnie czy jest to zwykly pajak czy tez kotek, zadnemu nie pozwola krzywdy zrobic, a jeden pajak z pieknym imieniem Jenny mieszkal sobie przez dlugi czas w lazience

nie zapomne tez akcji ratowania biedronek nad morzem, uff... co to byla za akcja, do poznej nocy...

cora konczy wlasnie gimnazjum i wybiera sie do lo o kierunku biologicznym a potem na weterynarie, mysle, ze ma szanse, to kochana pannica (moja rywalka do zaszczytnego miana kociej mamy

) Co do tego kociego podworka to prawde powiedziawszyopadly mi rece: niewiadoma ilosc kotek, kociat, kocurow i na dodatek kocur pana sasiada, ktory calkiem prawdopodobnie, ze siedzial razem z tym popijajacym towarzystwem i mruczal cos o tym, iz alimentow to on nie zamierza placic... Zadzwonie chyba do tej pani z przytuliska, moze bedzie dysponowac jakimis wskazowkami co z tym dalej zrobic, bo liczyc na pomoc sasiadow tej kamienicy raczej nie moge ( mialam wrazenie, ze nie traktuja mnie zbyt serio). Jesli na jednym tylko podworzu i to w centrum Szczecina mieszka tyle kotow to co z reszta??? Jedyna mila informacja to to, ze dowiedzialam sie, ze sterylizacja kotow w szczecinie moze byc bezplatna. No, to by bylo na tyle, kto doczytal mnie do konca temu skladam wyrazy uznania i podziwu (cora jak przeczytala moj poprzedni dlugi post byla w szoku, ze ktos to w ogole bedzie chcial przeczytac

)
Czytam Was bardzo czesto, w zasadzie codziennie i tak bardzo sie ciesze, ze w tym miejscu mozna znalezc tylu dobrych ludzi "naraz" , bo do tej pory udawalo mi sie spotykac takowych wylacznie pojedynczo i to czasami...

Zuzo, dziekuje- ja tez czytam wszystkie Twoje posty

Przepraszam, ale nie pamietam wszystkich Waszych nickow, w kazdym razie goraco dziekje za to, ze jestescie
