Dzisiaj Misia do mnie zagadywała na dzień dobry.. Jeszcze troszkę te miauki były z wyraźną pretensją, ale to już nie były krzyki..
Mogę też wyciągnąć całkiem bezpiecznie rękę w jej kierunku.. i nawet podetkać pod sam pyszczek.. tylko musi być spełniony jeden podstawowy warunek.. ręka musi trzymać coś do jedzenia..
wystarczy nawet suche.. Pusta ręka jest dalej traktowana wyjątkowo nieufnie.. Chyba, że pachnie np. tuńczykiem i po porządnym obwąchaniu, tuńczyk zostanie od razu podany..
Mizianie pod bródką przyrządem do drapania dalej jest tolerowane.. nawet lubiane.. Ale nie daj boże dojechać tym urządzeniem w okolice ogona albo jeszcze gorzej - koltunków.. Wtedy Misia z furią atakuje..
Jeśli chodzi o resztę kociastych to wszystko po staremu.. Nawet Nikuś już wrócil do formy.. Bo przedwczoraj miałam z nim klopot..
kuwetkowy..
Ale chyba sama narozrabialam, bo kociaste dostały inną puszkę mokrego niż zawsze no i Nikuś ostro zareagował.. A wlaściwie jego brzuszek.. Było sprzątanie podłogi w łazience, cztery prania Nikusiowego tyłeczka i jedno pranie dziesięciu ręczników z kociego wyposażenia..
Wieczor skończył się lakcidem dla Nikusia..
Wczoraj była kontynuacja lakcidu.. Ale jak pisałam wszystko już w porządku.. A ręczniki już wyschly..
A Misia na razie prezentuje maniery przekupki..
Nawet hrabinia nabierze manier przekupki. 
