Po zaproszeniu wielu gości do kuchni jak już wspomniała zrobiło się ciasno i miło i rozpoczełyśmy akcje Stronholdowania zaproszonych gości. Takie byłyśmy nieco fałszywe – bo tu niby poczęstunek, niby miziu, miziu a potem cap delikwenta za karczek i daweczka zaaplikowana.


Ta akcja chyba zaowocowała tym, że nasze stałe towarzyszki, nieco się na nas pogniewały – bo jakoś Florentynka i Cośka nas nie adorowały tym razem, za to mogłyśmy się bliżej poznać z Panasykiem i Typtusiem. Bo to ci dwa czarni kawalerowie zawładnęli tym razem moimi kolanami. Dzielnie cały czas towarzyszyła nam też Żabcia.


Spotkało nas też kilka niespodzianek – bo towarzyszyły na też dwie niezbyt ufnr dziewczynki Panna Paszczakowa i Dorotka. Muszę się nawet przyznać, ze wielką dumą napawa mnie fakt, że udało mi się kilkakrotnie pogłaskać Dorotkę.


Towarzystwo kuchenne udało nam się zakroplić nader sprawnie i tym sposobem po obsłużeniu jeszcze nieco spóźnionych gości miałyśmy maźniętych około 60 rezydentów.
Potem nastąpił etap szczególny – bo niby nic trudnego – a tylko działania kontrolne polegające na zliczeniu kotów wymienionych na kartce z kotami fizycznie obecnymi w kuchni – dla sprawdzenia czy żadne gość nam nie umknął przed Stronholdem. No i na tym właśnie etapie można było nadal obserwować bystrość blondynek – liczyłyśmy z 30 razy za każdym razem osiągając inny wynik. Na nasze usprawiedliwienie dodam iż wcale nie jest prosto przeliczyć kilkadziesiąt kociastych nawet jeśli większość leży sobie spokojnie a tylko kilka się przemieszcza. Po kilku nieudanych próbach – mój wynik 48, Moniki 52, Kasi 60, Magdy 57 – zaczęłyśmy intensywnie myśleć – wtedy pewnie nieco dymu uniosło się nad Kasiną posiadłością ( taki efekt termiczny 4 ostro zastanawiających się blond główek) i w końcu padła komenda – każda z nas siada w innym rogu pokoju, spokojnie i tak sobie siedzi zanim towarzystwo nie zalegnie spokojnie w dowolnych miejscach. Jak wymyśliłyśmy, tak też uczyniłyśmy – po jakiś 15 minutach – koty pozalegały spokojnie w różnych strategicznych miejscach miejscach udało nam się ustalić, że liczba kotów wymienionych na kartce i obecnych w kuchni są zgodne a zatem żaden paskud Stronholdowania nie uniknał.
Po odniesieniu sukcesu na tym pierwszym froncie – kuchennym. Przystąpiłyśmy do zadania znacznie trudniejszego.