Aniutella pisze:A Ty wiesz, że ja teraz zauważyłam, że my niedaleko siebie mieszkamy 
Rzeczywiście
izaA pisze:no i masz babo palcek, a myślałaś, ze masz takie towarzyskie koty...trzeba przegonić intruza, bo im świetną mamuśkę podwędzi...mam nadzieję na nowe relacje po nocy....

Jakby ciebie we własnym domu ktoś obrzucał wyzwiskami, to też byś pewnie nie była zbyt miła
Wczoraj wieczorem, jak wróciłam z pracy, Maja leżała sobie w fotelu i dała się pogłaskać przez dwie minuty, wydając ciche wysokie odgłosy "mriii, mriii", zanim sobie nie przypomniała, że mnie przecież nie lubi i nie syknęła

.
W ogóle zaczęła dość często wydawać ten odgłos - takie mruczenie na wysokim tonie. Podobne odgłosy wydaje Hestia, gdy biega po domu z wojennymi okrzykami, ale u Hestii jest to coś pośredniego między miaukiem a mrukiem, a u Mai bardziej mruczące.
Drzwi od pokoju nie zamykałam, więc koty swobodnie chodziły. Maja jednak tym razem nie miała zbytniej ochoty zwiedzać mieszkania, za to przyjmowała odwiedziny moich łobuzów.
Jakoś dość późnym wieczorem Kitka ruszyła w stronę pokoju Mai (ona najmniej się tam pcha). Zatrzymała się z pół metra przed progiem, w środku zza fotela wyglądała Maja. Usłyszałam syk, nie wiem, czyj, ale zaczęłam patrzeć, co się dzieje. Kocice poobserwowały się przez kilka minut (normalnie wojna psychologiczna), po czym... Kitka powiedziała: "phhh", a Maja nic

. W końcu jednak Kitka zrobiła w tył zwrot i sobie poszła.
Maja polegiwała sobie potem w różnych miejscach pokoju, już nieco bardziej zrelaksowana, bo leżała na boczku z tylnymi łapkami wyciągniętymi.
Wreszcie Cyryl sobie o niej przypomniał. Przechodząc z jednego pomieszczenia do drugiego zauważyłam, że Maja leży sobie za kuwetą, a Cyryl się do niej skrada. Nagle skoczył w stronę kuwety i... zrobił zwałkę na bok

. Maja lekko się ruszyła i oczywiście syknęła, ale skoro przeciwnik leżał przed kuwetą, to ona też leżała - za kuwetą. Po paru minutach Cyryl znów skoczył, a Maja syknęła i uciekła. No to sobie poszedł
Całą scenę Hestia obserwowała zza fotela, zgarnęłam ja zatem, żeby nie próbowała naśladować Cyryla
Na noc drzwi też zostawiłam otwarte. Jakieś odgłosy słyszałam, ale wrzasków nie było, tylko meble i różne sprzęty stukały (co te koty robiły?), więc nie interweniowałam.
Po 4.00 Cyryl jak zwykle dostał szału - atakował Hestię, Kitkę i biegał po domu tupiąc jak stado słoni

. Oczywiście Hestia też biegała, tylko ona tak nie tupie. Ale jak ją za mocno przydusił, to leciała do mnie z wrzaskiem, że biją.
Rudy od ładnych paru dni robi takie numery. Mógłby się uaktywniać ciut później...
Rano zastałam Maję na szafie. Chętnie tam wskakuje i drzemie. Ale na jedzenie schodzi
Żeby dogodzić koteckom, zaczęłam szyć do ich piętrowego posłanka okrągłe kocyki ze starej narzuty z miśka (tej z podpisu). Na parter już uszyłam - wygląda całkiem, całkiem....
A tak naprawdę, to miałam już dosyć ciągłego poprawiania ręczników i kocyków, bo Hestia w nich kopie jak rasowy terier
Jak uszyję wszystkie, to się pochwalę
