DOM TYMCZASOWY! Poradnik dla niezdecydow. i początkujących

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 29, 2006 10:48 DOM TYMCZASOWY! Poradnik dla niezdecydow. i początkujących

Sezon kocięcy w pełni. Lawina kociego nieszczęścia na podwórkach, w piwnicach. Brakuje domów tymczasowych, gdzie kociaki mogłyby bezpiecznie czekać na swój dom. Tymczasem umierają zanim zdążymy im pomóc.

Do założenia tego wątku skłoniły mnie dwie tragedie, które dotknęły mnie osobiście oraz wiele rozpaczliwych wątków na forum.

Mini-dzikunki, dwumiesięczne kolorowe kociaki, dla których szukałam domu tymczasowego. Łapałam ich starsze rodzeństwo cioteczne (ulokowane u Modjeski), a kolorowiątka wlaziły do klatki łapki, do transporterka. Wypuszczałam je, bo nie miałam z nimi co zrobić. Musiały czekać na swoją kolej, na dom tymczasowy, którego nie było. Kilka dni potem małe dzikuski zniknęły. W piwnicy znalazłam ślady krwi na ich posłanku. Dwa dni temu zobaczyłam jednego maluszka, bez ucha. Wczoraj udało się go złapać, ucho jest urwane - to stąd krew w piwnicy. Trzy kociaki zginęły. Najprawdopodobniej to był pies-morderca...

Wczoraj wieczorem dostałam wiadomość od Hany, że z czterech kociąt mieszkających na jej podwórku zostało jedno... Dwa zniknęły, jeden kociak został znaleziony martwy. One też nie miały się gdzie podziać, miały opiekę dochodzącą, ale nie dom tymczasowy.

Te kocięta zginęły tylko dlatego, że nie miały gdzie się podziać.


Rok temu mialam tylko swoje koty w domu i nie wyobrażałam sobie, że mogłabym być domkiem tymczasowym. Miałam mnóstwo obaw i wątpliwości. Nie miałam pojęcia jak zorganizować przechowanie kociaków, jak zapewnić bezpieczeństwo swoim kotom. No i - przede wszystkim - bałam się. To się zmieniło za sprawą dwóch kociaków umierających pod moimi oknami (dziś szczęśliwe koty w swoich domach) i za sprawą forum.

Chciałabym, zeby w tym wątku osoby, które rozważają zostanie domkiem tymczasowym i ratowanie kociego życia, zadawały pytania. A działające domki tymczasowe proszę o udzielanie odpowiedzi.

Stwórzmy poradnik dla niezdecydowanych i początkujących domków tymczasowych. Może rozwiejemy czyjeś wątpliwości i zyskamy bezpieczną przystań dla kociąt.

Każdy DOM TYMCZASOWY jest na wagę złota. To sprawa życia i śmierci kotów...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw cze 29, 2006 10:51

Bardzo dobry pomysł, Jana :D
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Czw cze 29, 2006 10:52

Switny wątek, będę podrzucać! Ja niestety nie mogę wziać do siebie kota ze względu na rodziców... :roll: :(
Obrazek

Amy

 
Posty: 2865
Od: Pt lip 22, 2005 19:45
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw cze 29, 2006 10:53

Amy pisze:Switny wątek, będę podrzucać! Ja niestety nie mogę wziać do siebie kota ze względu na rodziców... :roll: :(


A więc mamy pierwsze pytanie:

Jak przekonać opornych rodziców?

:wink:

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw cze 29, 2006 10:54

Popieram :ok:

Kattys

 
Posty: 7599
Od: Pon lut 07, 2005 16:11
Lokalizacja: Toruń

Post » Czw cze 29, 2006 10:55

Pomysł bardzo dobry...czytam forum, piszę, sama mam dwa koty, ale czasami serce rwie się do pomocy...oczywiście mam wiele obaw...Sama nie wiem jak je pogrupować...boję się, że moje koty się czymś zarażą, boję się, że jakieś kocie nieszczęście nie znajdzie domu i zostanie u nas, boję się, że zwyczajnie nie mam na to ani czasu (dwie prace) ani pieniędzy (mamy sporą rodzinkę - trójka dzieci)...i dopóki jakaś kocia bida nie wpadnie mi w ręce, pewnie nadal będę miała takie obawy i tylko z boku cichutko będę podziawiała osoby, które robią tak wiele...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Czw cze 29, 2006 10:58

Jana moim zdaniem najczęstszą obawą jest poprostu obawa o własne koty o ich zdrowie (to psychiczne też).
Dlatego ja kiedy zabieram kota do siebie to pierwszą rzeczą, którą robię (jeśli jest taka możliwość przed zabraniem ich do domu) to wizyta kontrolna u weta i obowiązkowe testy. Jeśli nie ma takiej opcji to pomimo wszystkich szczepień moich kotów do czasu kiedy nie jestem pewna, ze kitek zdrowy to je izoluję i zachowuję ostrożność.
No i finanse... sama mogłabym mieć wiele więcej (miejsca mam dużo) ale nie stać mnie na utrzymanie tylu zwierząt (jedzenie, leczenie itp.) :oops:

Jak przekonać rodziców?

Zrobić im wykład o empatii, nauce odpowiedzialności za żywe stworzenie procentujące w przyszłości większą odpowiedzialnością za siebie, za swoją rodzinę itp. :wink:
Ostatnio edytowano Czw cze 29, 2006 11:01 przez AnetaW, łącznie edytowano 1 raz
Irys, Lotka, Lenka, Mopsia, Gaja[*], Baskil, Dziadunio, Bingo, Sarenka, Ali, Nukus Dakar, Hrabia, Lady Ronja.
Obrazek Obrazek

AnetaW

 
Posty: 420
Od: Czw paź 13, 2005 14:57
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw cze 29, 2006 11:00

jak przekonac opornego TZta??

Teraz mam co prawda kocieta , ale TZ zgodzl sie tylko na pare dni kwarantanny. Myślę, że TZ sie boi, ze kociak jednak domu nie znajdzie. Wie, że dawałam ogłoszenia o kotach zdrojowych, a telefonów prawie wcale :(
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Czw cze 29, 2006 11:06

Jana 8O właśnie mialam założyc wątek-jak być bezpiecznie domkiem tymczasowym!!!!
boje sie głównie o zdrowie moich kotow-totwlna izolacja nie jest mozliwa-jak zminimalizowac ryzyko?
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

Post » Czw cze 29, 2006 11:09

Jak dla mnie najważniejszy jest punkt wyjściowy, czyli zaszczepieni, wykastrowani, zdrowi rezydenci.
I pierwsze kroki: przed jakimkolwiek kontaktem na linii tymczasowi - rezydenci, odpchlenie i odrobaczenie nowych.
W sumie nie wiem po co to piszę :oops:
To chyba oczywiste?
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 23733
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Czw cze 29, 2006 11:12

Przekonanie rodziców jest dość trudne
Zależy, czy rozmawiamy z osobami kochającymi zwierzęta, czy raczej je "tolerującymi" w drugim przypadku - jest utrudniona sprawa
W przypadku, gdy mamy kociaka na ulicy, gdy widzimy, że można go złapać, najprościej jest zwinąć malucha, donieść do domu i z załzawionymi oczami wybłagać choć kilka dni... ;)
A tak na poważnie
niewiele osób chce zgadzać się na pomoc obcym, chorym zwierzakom, kiedy zagrożeniem stają sie dla domowników i zwierząt tam mieszkających
Przygotujcie sobie argumenty:

1. Kot zginie, jeżeli mu nie pomożemy
jeżeli kot jest zdrowy, można spróbować pokazać zdjęcia chorych na KK kotów z informacją, że kot bez opieki lada moment może zachorować

2. Izolacja - jeżeli już zdecydujemy sie na wzięcie kota, musimy zapewnić rodzinę, że będzie bezpiecznie - czyli odizolujemy kota od innych zwierząt. Najlpesze są klatki wystawowe (często do pożyczenia w lecznicach), pudła (z otworkami!!!), odizolowane pomieszczenia

3. Wiadomo, że zapewnienie, że to na trochę - niewiele daje. często rodzina myśli - na trochę- a potem zostanie na zawsze... Warto powiedzieć, że domek czasowy zajmuje się leczeniem a potem szukaniem nowego domku, tak aby kot miał zapewniony dobry byt

4. kolejnym argumentem będą na pewno pieniądze. I tu warto powiedzieć o wspomaganiu osób pomagających kotom - datki, karma, czy pomoc gminy i lecznic w leczeniu bezdomnych kotów...

Jeżeli te argumenty zdrowo-rozsądkowe nie zadziałają, warto spróbować pokazać zdjęcia kotów przed pomocą i po... To chyba ruszy najbardziej oporne serca... Zdjęcia są na naszym forum, jak to z kaczątka rodzi się piękny łabądź :) Powodzenia!!!!
--------
Obrazek
Obrazek

tajdzi

Avatar użytkownika
 
Posty: 16813
Od: Śro lut 16, 2005 10:47
Lokalizacja: Mafia Tarchomińska :)

Post » Czw cze 29, 2006 11:12

ja jestem domkiem tymczasowym od bardzo niedawna. mam 34 m2. wyadoptowałam dwójkę, a teraz mam trójkę kociaków. Pierwszy kociak poszedł jak burza, co było do przewidzenia - rudy i śliczny jak nie wiem co. Ze śliczną koteczką, wziętą razem z nim przeżyłam koszmar wirusówki i walkę o życie - ale satysfakcja, gdy udało się ją uratować nie da się opisać.
Miałam też ogromne szczęście, że były to kocięta "przed sezonem" i trafiłam na dwa, naprawdę super domki (oba w ciągu tygodnia dokociły się, już niezależnie ode mnie, więc w sumie 4 maluchy znalazły domy).
Teraz mam w domu trzy maluchy w "niechodliwych" kolorach. chorowały, ale już jest dobrze.
Mojego kota zabezpieczam szczepiąc na wszystko co możliwe i regularnie odrobaczając. Po pierwszych maluchach widziałam, jak rozpuszczony jedynak okropnie tęstknił za towarzystwem. Na obecną trójkę nawet nie syczał, widać było, że się cieszy.

Oczywiście mam obawy - teraz mam kryzys rodzinny na tle kotów ( związany z pojawieniem się mojego drugiego rezydenta, bo maluchy akceptowali), bardzo się też boję, że nie uda mi się tych wyadoptować szybko i będzie problem. utrzymanie 5 kotów zdecydowanie mnie przerasta. ale staram się myśleć pozytywnie, a tłuste kluski bawiące się na drapaku to widok niesamowicie relaksujący.
aha. ich rodzeństwo zostało złapane 2 tyg później. wlaczy o życie - tak szybko rozwinął się u nich kk. Więc warto było.
Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.

sibia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8128
Od: Śro gru 07, 2005 17:15
Lokalizacja: Praga Północ (okolice trójkąta bermudzkiego)

Post » Czw cze 29, 2006 11:17

ana pisze:I pierwsze kroki: przed jakimkolwiek kontaktem na linii tymczasowi - rezydenci, odpchlenie i odrobaczenie nowych.


Rzekłabym, że idealnie byłoby odrobaczyć wszystkie w jednym czasie.
Odpchlić nowych - a rezydentów psiknąć Frontlinem profilaktycznie.
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Czw cze 29, 2006 11:17

Jana pisze:
Amy pisze:Switny wątek, będę podrzucać! Ja niestety nie mogę wziać do siebie kota ze względu na rodziców... :roll: :(


A więc mamy pierwsze pytanie:

Jak przekonać opornych rodziców?

:wink:


Chętnie posłucham wszelkich rad, ale wątpie by poskutkowały. :roll:
Na mojego kota namawiałam rodziców ponad pół roku. Powoli, wytrwale drążyłam skałę... No i w końcu, nie tak dawno pojawiła się moja Grafitka.
I co? Zaraz potem przyniosłam do domu chorego na kk syjamka.
No i w sumie byłam domkiem tymczasowym, bo kocurek gościł u mnie (co prawda w klatce) ponad trzy tygodnie. Ale to było raczej jednorazowe, choć ja oczywiście bardzo bym chciała częściej brać do siebie koty, by znaleźć im dom. No i mam na to warunki...
Jednak rodziców wyraźnie drażnił dodatkowy kot w domu i nie brakowało z tego powodu awantur... :roll: :twisted:
Obrazek

Amy

 
Posty: 2865
Od: Pt lip 22, 2005 19:45
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw cze 29, 2006 11:21

Tajdzi, przy namawianiu rodziców użyłam właśnie tych czterech argumentów :twisted: :wink:
Obrazek

Amy

 
Posty: 2865
Od: Pt lip 22, 2005 19:45
Lokalizacja: Łódź

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 195 gości