Wiele zostało już powiedziane. Ja dodam jedno. Piszesz, że kochałaś Tygrysa, że kochasz obecnego kota. Czy chcesz, żeby sytuacja się potórzyła? To bardzo prawdopodobne. Na wychodzącego kota czyhają samochody, okrutni ludzie, psy, choroby, którymi może zarazić się od innych zwierząt. Pomyśl o tym, że twoje ukochane zwierzę może skończyć w męczarniach gdzieś na poboczu, w lesie, okaleczone, przerażone. Dzisiaj nie ma "bezpiecznych okolic", gdzie kot mógłby uskuteczniać swoje wędrówki.
Kastracja nie obdbiera kotu możliwości pełnego przeżywania każdego dnia. Przeciwnie - kot jest spokojniejszy, nie gna go przed siebie, nie ubezwłasnowolnia popęd płciowy. Kastrując kota masz gwarancję, że nie pomnaża on niepotrzebnie kociego nieszczęścia płodząc maleństwa, które zginą z głodu, chłodu i okrucieństwa lub zasilą kiedyś armię schroniskowych, neszczęśliwych zwierzaków. Dzięki kastracji wiesz, że twój kot będzie zdrowszy, spokojnieszy.
Zapewniam cię, że kot, który przywyknie do niewychodzenia wcale nie pali się, zeby znów wędrować po okolicy.
Jeszcze pytanie - czy twój kotek jest zaszczepiony?
Tosza - chyba sama już sobie odpowiedziałaś. Twoja okolica nie jest bezpieczna. Wyjście jest jedno - osiatkować balkon. Jest tyle fajnych sposobów, że na pewno znajdziesz taki, który nie zeszpeci elewacji. Miniwoliera powinna wystarczyć twoim kotom. Tu trzeba słuchać rozumu - nie wolno dopuścic do tragedii.