Tygrysie słoneczko...Ludzka bezczelność!!!!

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Nie mar 26, 2006 11:20

Wiele zostało już powiedziane. Ja dodam jedno. Piszesz, że kochałaś Tygrysa, że kochasz obecnego kota. Czy chcesz, żeby sytuacja się potórzyła? To bardzo prawdopodobne. Na wychodzącego kota czyhają samochody, okrutni ludzie, psy, choroby, którymi może zarazić się od innych zwierząt. Pomyśl o tym, że twoje ukochane zwierzę może skończyć w męczarniach gdzieś na poboczu, w lesie, okaleczone, przerażone. Dzisiaj nie ma "bezpiecznych okolic", gdzie kot mógłby uskuteczniać swoje wędrówki.
Kastracja nie obdbiera kotu możliwości pełnego przeżywania każdego dnia. Przeciwnie - kot jest spokojniejszy, nie gna go przed siebie, nie ubezwłasnowolnia popęd płciowy. Kastrując kota masz gwarancję, że nie pomnaża on niepotrzebnie kociego nieszczęścia płodząc maleństwa, które zginą z głodu, chłodu i okrucieństwa lub zasilą kiedyś armię schroniskowych, neszczęśliwych zwierzaków. Dzięki kastracji wiesz, że twój kot będzie zdrowszy, spokojnieszy.
Zapewniam cię, że kot, który przywyknie do niewychodzenia wcale nie pali się, zeby znów wędrować po okolicy.
Jeszcze pytanie - czy twój kotek jest zaszczepiony?


Tosza - chyba sama już sobie odpowiedziałaś. Twoja okolica nie jest bezpieczna. Wyjście jest jedno - osiatkować balkon. Jest tyle fajnych sposobów, że na pewno znajdziesz taki, który nie zeszpeci elewacji. Miniwoliera powinna wystarczyć twoim kotom. Tu trzeba słuchać rozumu - nie wolno dopuścic do tragedii.
Ostatnio edytowano Nie mar 26, 2006 11:26 przez Kid, łącznie edytowano 1 raz
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Nie mar 26, 2006 11:26 Tosza

Tosza

a moze wytarczy woliera??
zbudowalabys kotce osiatkowana czesc ogrodu... tak zeby mogla tam wychodzic np przez wachliwe drzwiczki...
moze to cis da??

bylaby to taka klatka jak powiedzmy w zoo dla ptakow tylko moze ladniejsza - ale zabudowana tez z gory - zeby kot nie wylazl dachem... z drzwiami siatkowymi tez dla ludzi ...
mogloby byc z tylu domu zeby nie wygladalo brzydko...

myslisz ze taka ograniczona wolnosc jej wystarczy??
Nie robię już drapaków.
Sprzedaję chusty do noszenia dzieci

covu

 
Posty: 18247
Od: Nie sty 09, 2005 9:56
Lokalizacja: Józefosław (gdzieś między Warszawą a Piasecznem)

Post » Nie mar 26, 2006 11:33 Re: Tosza

covu pisze:a moze wytarczy woliera??
zbudowalabys kotce osiatkowana czesc ogrodu... tak zeby mogla tam wychodzic np przez wachliwe drzwiczki...
moze to cis da??

bylaby to taka klatka jak powiedzmy w zoo dla ptakow - zabudowana tez z gory... z drzwiami siatkowymi tez dla ludzi ...
mogloby byc z tylu domu zeby nie wygladalo brzydko...

myslisz ze taka ograniczona wolnosc jej wystarczy??

Mój "ogródek" ma wymiaty 4x6m. Rośnie w nim kilka wysokich drzew (sama sie dziwię , jak to mozliwe).Sam jest jak woliera. Mogę to rozrysować. Poza tym nie wiem, czy by sie uspokoiła. Latem próbowałam trzymać ją w ogródku na lince. ale tez było źle. Nie musze dodawać, że wejdzie na każdy płot-nawet na taki z pionowych stalowych szczebli. Tak upartego kota jeszcze nie widziałam.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 26, 2006 11:36

a to gorzej...
ja mam koty niewychodzace z gruntu wiec nie mam tego problemu...
tylko tyle ci moglam poradzic :(
ale ogrodek rzeczywiscie niewielki... to ja juz nie mam pomyslu :(
Nie robię już drapaków.
Sprzedaję chusty do noszenia dzieci

covu

 
Posty: 18247
Od: Nie sty 09, 2005 9:56
Lokalizacja: Józefosław (gdzieś między Warszawą a Piasecznem)

Post » Nie mar 26, 2006 11:41

Ja właśnie też nie. A miało byc tak fajnie- ze szczęśliwymi kotami wygrzewającymi się na trawie.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 26, 2006 11:50

Tez miała kota wychodzącego i tez potrącił go samochód! Teraz mam młoda kotkę i wiem ze nie będzie sama wychodziła....Co do sterylizacji twój pogląd jest co najmniej żenujący!!!! Są kotki które zostały wyrzucone na ulice- twój kot zrobi im dzieci, które będą głodowały będą chore i cierpiące, ale to już nie twoja sprawa(uprzedzam obrazu odpowiedzi że jak nie twój to inny- być może uda się i innego nie będzie, a nawet jeśli będzie to choć to kocie nieszczescie nie będzie twoja winna)...brak słów! A skoro kochasz tak swojego kota(w co wierze) to zastanów się czym grozi twoje zachowanie: koty nie wysterylizowane są agresywne tzn. walki z innymi kocurami- może się skończyć chociażby wydrapaniem oka; gołębiarze: wypuszczając kota narażasz go na ich pułapki- co będzie jak twój kot przyjdzie z odgryziona łapa, bo był w potrzasku i aby się wydostać odgryzł ja; a „zabawy” młodych ludzi-co będzie jak przyczepia do twojego kota petardę i ja zapala!!!!! Takie rzeczy są na porządku dziennym...a wiec zanim wypościsz znowu kocura pomyśl ze być może widzisz go ostatni raz a jego ostanie chwile będą pełne cierpienia. Nie zapomnij tez ze może właśnie dziś sprawił ze urodzą się niechciane, niekochane i biedne maleństwa które być może nie trafią na takic h ludzi jak Ci na forum, nikt im nie pomoże i zgina zamęczone przez psa lub człowieka...

agata-air

 
Posty: 370
Od: Sob mar 18, 2006 22:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie mar 26, 2006 11:51

Kid pisze:
Tosza - chyba sama już sobie odpowiedziałaś. Twoja okolica nie jest bezpieczna. Wyjście jest jedno - osiatkować balkon. Jest tyle fajnych sposobów, że na pewno znajdziesz taki, który nie zeszpeci elewacji. Miniwoliera powinna wystarczyć twoim kotom. Tu trzeba słuchać rozumu - nie wolno dopuścic do tragedii.

Owszem, znam odpowiedź. Ale mam też za sobą poł roku pod jednym dachem z drącym się pod drzwiami, skaczącym na klamki i czatującym przy wyjściu kotem. Bez żadnej poprawy sytuacji mimo upływu czasu. Sytuacja jest równie niekomfortowa, jak wypuszczanie kota. Na pewno bezpieczniejsza, ale bardzo uciążliwa. W związku z tym ponawiam pytanie. Czy ktoś miał kota, który przy podobnych i podobnie długo trwających zachowaniach, w końcu się przyzwyczaił do niewychodzenia?

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 26, 2006 12:25

Mialam podobnie moja kotka byla starsznie upart i zedala wychodzenie...dni po sterylce kidy nie mogla wychodzc byly straszne, placze szloch, pretensje i obarzanie sie na mnie-wychodzila bo chciala, ale nie chiala umrzec a nie zyje dlatego dzs zaluje ze jakos temu nie zapobieglam! Mam nadzieje ze tobie sie uda

agata-air

 
Posty: 370
Od: Sob mar 18, 2006 22:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie mar 26, 2006 12:34

Tosza pisze:
Kid pisze:
Tosza - chyba sama już sobie odpowiedziałaś. Twoja okolica nie jest bezpieczna. Wyjście jest jedno - osiatkować balkon. Jest tyle fajnych sposobów, że na pewno znajdziesz taki, który nie zeszpeci elewacji. Miniwoliera powinna wystarczyć twoim kotom. Tu trzeba słuchać rozumu - nie wolno dopuścic do tragedii.

Owszem, znam odpowiedź. Ale mam też za sobą poł roku pod jednym dachem z drącym się pod drzwiami, skaczącym na klamki i czatującym przy wyjściu kotem. Bez żadnej poprawy sytuacji mimo upływu czasu. Sytuacja jest równie niekomfortowa, jak wypuszczanie kota. Na pewno bezpieczniejsza, ale bardzo uciążliwa. W związku z tym ponawiam pytanie. Czy ktoś miał kota, który przy podobnych i podobnie długo trwających zachowaniach, w końcu się przyzwyczaił do niewychodzenia?

Tosza, a może spróbuj ze sławnymi na forum kroplami Bacha? Lub innymi poleconymi przez weta? Może ona jest poprostu ogólnie zbyt pobudzona? Może się nudzi? Kotka jest wysterylizowana?
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Nie mar 26, 2006 12:45

Wysterylizowana, pięcioletnia. Bardzo łagodna( absolutnie żadnych znaków agresji-żartuję , że nadawałaby sie do "kototerapii"-juz parę osób nawróciła sie na kota po kontaktach z nią), ale wysokoenergetyczna. Potrafi przez godzinę biegac po domu z krzykiem ( zanim ruszy, ustawia się jak na bloku startowym, z tylnymi łapkami opartymi o pionową ścianę, dla lepszego startu). po dwumetrowym drapaku biega w górę i w dół. Na dwumetrową szafę wskakuje praktycznie z miejsca.Włamie sie do każdej szafki ze smakołykami, a jak się zmęczy przychdzi przed komputer (gdzie prawie zawsze siedzę) , wywraca się na plecki, unosi łapki i gruchaniem prosi,by ja głaskac po brzuszku. Po czym zasypia. Jest sens próbować z kroplami? Przyznam się, że tylko o nich słyszałam na forum. Musze doczytać.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 26, 2006 12:48

To trochę taka kicia z ADHD :wink: . Myślę, że warto poczytać o kroplach. Ja myślę, że ona trochę się jednak nudzi - ile można uciekać przed wyimaginowanym wrogiem, albo ganiać za niewidzialną myszką :wink: ? Może warto się poradzić behawiorysty? Może ci podpowie, jak rozładować nadmiar kociej energii?
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Nie mar 26, 2006 12:56

Z kocich behawiorystów przychodzi mi do głowy jedynie pani Sumińska-ale rózne opinie o niej słyszałam.Pozostałi, jakich znalazłam, zajmują się psami. Druga kotka jest znacznie spokojniejsza ale charakterna i szybko "wysiada" przy tych zabawach-konczy się latającym futrem. Nie mogę przeciez co pół roku brać kociaka...Kot był zupełnie spokojny, jak się wybiegał za myszkami i motylkami na łące. Własny ogródek był atrakcyjny jedynie wtedy, gdy sie do niego z łąki myszke przyniosło. Poczytam o tych kroplach...

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 26, 2006 13:01

W ostatnich 4 łapach jest adres mailowy do kociego behawiorysty. Jeśli chcesz to podam na PW.
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Nie mar 26, 2006 13:09

Proszę.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 26, 2006 18:06

Tosza,

Tak jakbym czytała swoją historię o Kici...

Mam dwie kotki, jedna wychodząca, druga domowa - niebo i ziemia

Obydwie przygarnięte z warunków 'wychodzących' jedna ze wsi, druga ze starej fabryki.

Skakanie na klamkę, na drzwi, ataki szaleństwa, wielogodzinne glośne miauki, stroszenie siersci... - to Kicia

I niesmiale spoglądanie za okno - to Pyzia - czasem 'czmycha' na schody, czasem czatuje przy drzwiach na loggię (a może się przecisnę). Ale czuje się bezpieczna w domu - widocznie, zanim ją znaleźliśmy, zaznala już czegoś co oduczyło ją 'wychodzeniowego hazardu'

Fajnie i bezstresowo mieć kota niewychodzącego.
Ale są też koty bardzo wychodzące, ktore nie tolerują zamknięcia, dla których zamknięcie niestety konczy się neurozą.
Są to koty dla osób o mocnych nerwach.
Moja jest taka, a ja muszę umieć z nią żyć.

Z Kicią probowalam 'zamykania' przez rok...byly też próby smyczowe - Kot uspokoił się dopiero, gdy ma wolną rękę, loggię i schodki (drabinkę).
Ma obrózkę z nr telefonu, jest wysterylizowana.

Mam tylko nadzieję, że zawsze w razie czego, zdąży po schodkach na loggię...

Czytam o kotach które nie wracają, czuję się winna, ale wiem, że jej tego nie wytlumaczę.

Myślałam, że dokocenie coś zmieni. Pomogło - na krótko.

Co jakiś czas probuję 'zamykac' Kicię, ale niestety przegrywam.

Kota się cieszy, ja się martwię.
Ale już przyzwyczailam się do hazardu.
Owinęła nas wokół palca. To ona nas wybrała, nie my ją. To ona do nas 'wraca' - a nie my 'ją wypuszczamy'

Cieszę się, że do Pyzi tego typu filzofia nie przemawia.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aga66, kasiek1510, Martini1989 i 290 gości