zanim ktokolwiek na mnie 'nakrzyczy' niech do końca zapozna sie z problemem.
mam 3,5 letniego kotka którego nie oddalabym za rzadne skarby i który jest naszym wykochanym pupilem. mamy z nim problem w kwestii obcinania pazurków. mianowicie z miesiaca na miesiąc jest coraz gorzej. kot w trakcie tego zabiegu 'krzyczy', wierzga się, drapie nas i gryzie (co nie jest w tym najgorsze). obawiamy się, że mozemy mu zrobić krzywdę, wyrwać łapkę ze stawu lub nawet ja złamać (nieumyślnie!!!). wiem, ze dla kogoś kogo kot poddaje się temu zabiegowi spokojnie, trudno jest sobie to wyobrazić. ma krople uspokajające przepisane przez weterynarza (miał przyjemność podjąć próbę obcięcia mu paurków), ale po nich kotek jest osowiały przez dwa dni, a i tak nie da sobie obciąć pazurów w przednich łapkach, więc podawanie mu ich jest niepotrzebnym męczeniem. dochodzi dodatkowy "kłopot", spodziewamy się dziecka, a nasz kot nie należy do zwierząt przyjaźnie nastawionych do obcych. toleruje jedynie mnie i męża, martwimy się, ze moze on malucha uszkodzić.
no i weterynarz postawił nas przed nielada dylematem. zaproponował usunięcie pazurów (wiem, ze moze być to postrzegane przez niektórych jako okrucieństwo, ale czy nie jest większym okrucieństwem męczenie go co 3 tygodnie kroplami, zastrzykami u weterynarza lub pozbycie się go jeśli będzie stanowił zagrożenie dla dziecka???). my nie chcemy go nikomu oddać. kotek nie wychodzi z domu, a jeśli już to jest zawsze na smyczce wiec nie miałby kontaktu z innymi kotami, które w takiej sytuacji mogłyby stanowić dla niego niebezpieczeństwo.
mam prośbę, napiszcie co o tym myślicie bo mamy z mężem nie lada problem.