Podkreślałam już, że to, co napisałam, to są moje przemyślenia i wrażenia po przeczytaniu tego wątku. Piszę o nich tak samo jak większość tutaj, która podbija wątek kciukami, choc też ani nan ani Lunka nie widziała i ma dokładnie taki zam zakres info, co ja. Myślę, że skoro oni mają prawo do oceniania (pozytywnego), to moje (do negatywnego) nie powinno być kwestionowane.
Poza tym moim zamiarem nie był lincz nad nan, tylko przedstawienie sprawy z własnej perspektywy i zadawanie pytań, by rozwiać swoje wątpliwości.
Resztę zarzutów pominę, bo są absurdalne.
Nan, przyjęłam do wiadomości Twój punkt widzenia i szanuję go. Każdy ma swój rozum. Nasze poglądy niestety nie dadzą się pogodzić. Dlatego temat eutanazji Luneczka uważam za zamknięty (między nami, bo nie wiem jak inni) i nie będę już więcej do niego wracać.
Proszę tylko (jeśli masz na to ochotę) o odp. na pytanie, które zadałam w poprzednim poście. Nie na zasadzie polemiki, nie mam zamiaru prowadzić już żadnych dysput tutaj. Powiedziałam już wszystko, co miałam do powiedzenia. Ja po prostu jestem ciekawa, jak Lunek funkcjonuje w lepsze dni, jak wyglądają jego górki, bo o pogorszeniach jest dużo, o polepszeniach mało. Czy mały przemieszcza się wówczas jakoś normalnie, wypróżnia się bez problemów, je, bawi się? Czy go w tym czasie boli? Czy jest wesoły? Które dolegliwości mu zostają, a które ustępują? A co z lekami?




