Z Luniaczkiem..dobrnelismy do kresu wspolnej Drogi [`]

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon lut 13, 2006 12:43

Czytam ten wątek i mam mieszane uczucia. :?

Nie piszę tego, by potępiać nan, bo rozumiem jej rozpacz, miłość do Lunka i chęć niesienia mu pomocy. Sama kiedyś wpłaciłam sporą sumę na leczenie koteczka. Ale teraz, czytając o jego nie kończących się dolegliwościach, wizytach u weta, stresie i bólu, zastanawiam gdzie w takich przypatkach kończy się pomoc kotu, a zaczyna bezsensowne przedłużanie jego agonii. Bo Lunek cierpi już od 2 lat, a szans na poprawę nie widać.

Ja rozumiem, że nan chciałaby, aby Lunek jak najdłużej był z nią, ale czy za wszelką cenę??? Mam wrażenie, że to nie Lunek nie chce rozstać się z życiem, ale nan nie chce rozstać się z Lunkiem. Za dużo tu emocji, a za mało zdrowego rozsądku. :(

Nan, wiem, że to trudne, ale czas już chyba pozwolić Lunkowi odejść. W ten sposób okażesz mu największą miłość i najbardziej mu pomożesz. A jeśli myśl o eutanazji Cię przeraża, to po prostu zapewnij mu opiekę paliatywną i niech mały odejdzie spokojnie we właściwym sobie czasie. Bo to całe leczenie zamienia się niestety w zwyczajne okrucieństwo. :cry:

drevni.kocur

 
Posty: 848
Od: Czw lip 28, 2005 9:54
Lokalizacja: Poznań - Rataje

Post » Pon lut 13, 2006 13:41

Drevni, skoro czytasz ten wątek to może zauważyłaś też, że dyskusja na ten temat już tu była?
Może zauważyłaś też, że pisano już, że Nan w tym wątku siłą rzeczy skupia się na problemach, bo jest to wątek o chorobie Lunieczka, nie skupia się zaś na tym, że to mimo poważnej choroby kot, który jakoś jednak funkcjonuje i bynajmniej nie jest to agonia, jak to byłaś uprzejma zauważyć?

Ja nie ośmieliłabym się stawiać na podstawie mocno ograniczonych informacji i to przez internet, tezy, że jakiś kot, którego w życiu na oczy nie widziałam nie powinien już żyć. Nie ośmieliłabym się też analizować, co moim zdaniem powoduje opiekunem takiego kota, bo po prostu tego nie wiem. Nie wiem, bo nie znam całej sytuacji.
I nie uważam, żeby ktokolwiek poza Nan i wetem Lunka mógł się wypowiadać w tej sprawie w taki sposób.

Daga

 
Posty: 25458
Od: Pon lut 04, 2002 15:46
Lokalizacja: Mysiadło

Post » Pon lut 13, 2006 13:42

Drevni, dziekujemy za zaintresowanie Lunkiem i troske o niego.
Juz chyba 2-3 strony temu odnioslam sie do tego i nie chce w tym miejscu powtarzac. Jesli zechcesz mozesz sie z tym zapoznac.

Skoro juz pisze- u nas bez wiekszych zmian. Martwimy sie, bo i trudno sie nie martwic. Ale jakos funkcjonujemy. Lunek ostatnio przesiaduje na terrarium, na balkon mu sie zachciewa, do choinki, z ktora sie jakos rozstac nie mozemy. Smoczka sie zatem jakas nerwowa zrobila, rozbija sie o szybe i chce do kota, chyba ja dzisiaj wieczorem puszcze z nim pod kontrola.

Z leczeniem na razie nie wiadomo, trudno powiedziec po tym jednym wyniku czy szpik moze byc uszkodzony, zobaczymy jak zachowaja sie leukocyty w nastepnym. Na razie witaminy, glownie B12 i kwas foliowy, myslimy tez nad jakims preparatem zelaza. Tu jest jednak problem, Lunek wymiotuje po wiekszosci doustnych,a tylko taki wchodzi w gre. Zobaczymy jeszcze co pani Doktor powie.

Wciaz pijemy jagodki i jelita lepiej, ale jak ktoregos dna mniej dostanie- znowu luzna kupka i sluz. No, ale jagodki do konca zycia usmiechaja mi sie bardziej niz metronidazol wiec oby nie zapeszyc :roll:
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Pon lut 13, 2006 13:50

Miałam okazję poznać Luneczka i Nan w minioną sobotę :), wprawdzie Luneczek pokazał się tylko przez kratkę transporterka.
Zawsze wyobrażałam go sobie jako drobnego koteczka, tymczasem okazało się, że to kawał kota, zresztą dla mnie, zakochanej w czarnych kotach, kawał zachwycającego kota :love: .

Nan, Luniaczek - pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę zdrowia.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18779
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pon lut 13, 2006 16:55

Dago, większość ludzi na tym wątku opiera się na ograniczonych info. z internetu, a jednak wyrażają zdecydowane opinie, więc i ja to robię. Poza tym czasem jednak ten, kto obserwuje sprawę z boku ma trafniejszy ogląd.

Co do agonii, czy Lunek przeżyłby bez leków, kroplówek? Bo jeśli nie, to to jest właśnie sztuczne podtrzymywanie go przy życiu. Może nan mi przybliży tą kwestię, bo tutaj rzeczywiście się nie orientuję.

Nan, na co właściwie Ty go leczysz? Ten kot ma organizm wyniszczony lekami. Nawet jeśli uda się wreszcie zdiagnozować to schorzenie, na które cierpii, to i tak jeszcze zostaną skutki uboczne leków, na które trzeba będzie kolejnych leków i tak w nieskończoność.

Poza tym zrób bilans 2 ostatnich lat pod kątem tego, co to całe leczenie dało. Czy stan Lunka się polepszył, czy pogorszył? A jeśli jest taki sam, to przypomnij sobie, jakie miałaś myśli na początku, kiedy to się zaczęło.

Mówisz, że czekaż, aż Lunkowi się polepszy. Ale ile można czekać?? 2 lata, 10 lat? A jeśli się nie polepszy? A może dość już tego czekania? Mrozi mnie na myśl, że tego kota mogą czekać jeszcze lata takiego "leczenia".

Poza tym nie jestem wcale taka przekonana, czy jego lepsze dni rekompensują mu cierpienie dni gorszych.

Nan, wybacz, wiem, że to brzmi ostro, ale może da Ci to do myślenia.

Nie naciskam na Ciebie, żebyś poddała Lunka eutanazji. Sama podejmiesz tą decyzję. Piszę, bo takie mam wrażenia oraz dlatego, że uważam, iż wśród tego lasu "kciuków " potrzebne są tutaj także argumenty przeciw temu, co robisz. Choćby dla równowagi i ukazania całej sprawy w innym świetle. Tym bardziej, ze nie tylko ja mam takie zdanie na ten temat.

Mówisz o ufnych, proszących oczach Lunka, w których jest chęć życia. Pamiętaj, że to, o co on prosi, to nasza subiektywna interpretacja, która niewiele może mieć wspólnego z rzeczywistością. Dla mnie to równie dobrze może być błaganie o oszczędzenie mu kolejnych wizyt u weta, medykamentów, zabiegów, a może nawet błaganie o ŚMIERĆ.

Nan, może wyczujesz, kiedy nadszedł już czas Lunka, może nie. Boję się, że widzisz jedynie to, co chcesz widzieć, że jesteś za bardzo zaangażowana emocjonalnie w całą sprawę, i możesz takie sygnały przeoczyć.

Proszę, spójrz na szanse Luneczka REALNIE.

drevni.kocur

 
Posty: 848
Od: Czw lip 28, 2005 9:54
Lokalizacja: Poznań - Rataje

Post » Pon lut 13, 2006 17:06

Drevni, Nan już podziękowała Ci za Twoje zainteresowanie i wyraźnie dała do zrozumienia, że nie jest zainteresowana dalszym rozstrząsaniem tego tematu. Może więc dasz jej spokój?
Jeśli zaś jesteś zainteresowana dalszą dyskusją ze mną zapraszam na pw, bo też nie chcę tego kontynuować tutaj.

Daga

 
Posty: 25458
Od: Pon lut 04, 2002 15:46
Lokalizacja: Mysiadło

Post » Pon lut 13, 2006 17:08

drevni ani Ty ani nikt inny nie ma prawa oceniać tego czy i jak ktoś chce ratować swojego kota
nawet jeśli to robi dla siebie
to nie jest jedyny kot leczony dość długo i być może bez szans
ale każdy jego dzień jest dniem wspólnym dla niego i dla Nan
uszanuj to, proszę
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Pon lut 13, 2006 17:55

drevni.kocur pisze:Co do agonii, czy Lunek przeżyłby bez leków, kroplówek? Bo jeśli nie, to to jest właśnie sztuczne podtrzymywanie go przy życiu


Na tym forum chociazby - ze nie wspomne ile w ogole - jest cala masa kotow ktore zyja tylko dzieki temu ze biora leki, ze dostaja krolowki, ze maja specjalistyczne diety.
Uwazasz sie za kompetentna osobe by ocenic ktore z nich maja zyc a ktore nie?
Ktorych wlasciciele sa jeszcze opiekunczy - a ktorych sadystyczni?
Gratuluje odwagi.

Blue

 
Posty: 23969
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pon lut 13, 2006 18:07

Maryla pisze:drevni ani Ty ani nikt inny nie ma prawa oceniać tego czy i jak ktoś chce ratować swojego kota
nawet jeśli to robi dla siebie


a ja myślałm, że kota leczy się dla NIEGO, nie dla siebie

mylisz się, mam prawo to oceniać i się oddzywać, a nawet powinnam, gdy uważam, że jakiemuś zwierzęciu robi się krzywdę przez takie "ratowanie"


Dago, nie będę pisać na privach, bo o takich rzeczach powinno się mówić głośno, a tym bardziej z Tobą, bo to info od nan mnie tu najbardziej interesuje


Blue, każdy przypadek jest inny, nie wiem, czy ktokolwiek z nas jest tu kompetentny, a i tak wszyscy wypowiadają się na temat Lunka. Moim zdaniem w tym przypadku to jest przeginanie.


Nan, abstrachując od tego, co powinno sie dalej zrobić z Lunkiem, możesz opisać w skrócie, jak wyglądają jego lepsze dni? Ile ich jest w porównaniu do dni gorszych, jak się zachowuje, które dolegliwości pozostają, które ustępują. Chciałabym to wiedzieć, bo może rzeczywiście sytuacja jest inna, niż wynika to z Twoich postów o kolejnych dołkach Lunka.

drevni.kocur

 
Posty: 848
Od: Czw lip 28, 2005 9:54
Lokalizacja: Poznań - Rataje

Post » Pon lut 13, 2006 18:58

Drevni ja odbieram Twoje wypowiedzi jako troske o Lunka, tym niemniej nie spelnie Twojej prosby o wylicznie argumentow "za" i "przeciw". Odeslalam Cie do mojej wypowiedzi odnosnie takich dylematow. Lunek jest chory przewlekle i nieuleczalnie i jako taki leczony jest glownie przyczynowo i paliatywnie. Pewne konkretne rzeczy da sie byc moze zdiagnozowac, innych nie.

Kiedys nie uwierzylabym ze tak mozna. Ze tyle mozna zniesc. Byc moze tez nie uwierzylabym ze to nie jest "meczenie". Dzis mam do tego wiecej pokory.

Gdy jade do lecznicy a dyzur ma dr Jagielski, widze czasem zwierzaki w strasznym stanie. Z amputowanymi konczynami, po chemii, czasem zdeformowane, polprzytomne.

I wiesz- dla mnie to potrafi wygladac przerazajaco. Choc widze tez jak one machaja ogonkami, podskuja na tych 3 lapkach, tula do opiekunow.

Ufam tym opiekunom i ufam Jagielskiemu. Uwazam ze ma racje mowiac iz niewazne, czy zwierzak ma np. 1, 3 czy 30 guzow. Nie to kryterium.

Luniaczek choruje juz po prostu bardzo dlugo.
Takie zycie na kredyt, jak kilkakrotnie pisalam.
Specyfika przewleklych chorob jest to, ze sa gorki i dolki, ze z czasem pojawiaja sie objawy uboczne lekow, ze siadaja kolejne mechanizmy czy organy.
Ze zyje sie na lekach i dzieki nim. Choc musze powiedziec, ze Luniak 2 tygodnie byl bez nich i mimo drastycznego pogorszenia wynikow, glownie skoku wapnia, na Niunka samopoczuciu nie odbilo sie to tak bardzo.

Tak sie czasem dzieje ze przychodzi zmagac sie z choroba miesiacami, latami. Ze staje sie ona czescia zycia. Ale nie musi i nie powinna go zdominowac.

Nasza pani Doktor, ktora Luniaczka zna najlepiej, zyczyla nam na Swieta duzo zdrowia i pogody ducha do radzenia sobie z reszta.

I chyba o to chodzi, i to staramy sie robic...nie zawsze wychodzi...

Z mojej strony to wszstko, wiecej do powiedzenia nie mam. Gdyby byla potrzeba ewentualnie prosze na priv. Bylabym bowiem wdzieczna za nie roztrzasanie w tym watku naszych decyzji. Nie dlatego, ze ktos ma nie miec do tego prawa.
Ale to watek Luniaczka.
Ostatnio edytowano Pon lut 13, 2006 19:35 przez nan, łącznie edytowano 1 raz
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Pon lut 13, 2006 19:16

Trzeba dziekowac Bogu ze Luneczek te dwa lata ktore choruje jest z Nan i mam nadzieje ze jeszcze dlugo bedzie zyl. Przeciez chory Luneczek jest takim samym kotem jak zdrowy , on kocha Nan i Nan kocha Luneczka. Ludzie tez ciezko choruja ale potrafia sie cieszyc zyciem , podobnie jest ze zwierzetami a nawet jest tak ze zwierzakowi nie sprawia roznicy czy ktos jest niepelnosprawny one traktuja wszystkich jednakowo.To niestety ludzie potrafia byc okrutni i dziela ludzi na gorszych i lepszych pod wzgledem zdrowia.
Wszystkiego najlepszego dla Luneczka i Ciebie Nan.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
KRAWATKA KICIA BURASIA NIUNIUŚ

Pedro

 
Posty: 1901
Od: Nie lut 15, 2004 20:42
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon lut 13, 2006 19:28

Drevni.kocur a kto Ci dal prawo do takiej oceny?
Jest weterynarzem czy moze opiekunka Lunka?
Nie widzialas Lunka na oczy, nie wiesz na co choruje, nie przeczytalas nawet dokladnie tego watku i chcesz decydowac o czyims zyciu, smierci?

A jesli Twoje zycie badz zycie kogos bliskiego bedzie wymagalo stalego przyjmowania lekow tez bedziesz taka pewna?
Wielu ludzi, wiele zwierzat zyje w ten sposob wiele lat pomimo roznych dolegliwosci. Od wielu z nich mozna wrecz uczyc sie, jak sie zyciem cieszyc, jak z niego korzystac.

Nan zdaje sobie sprawe ze stanu Lunka i bardzo walczy o to, by zyl godnie i w mozliwie najwiekszym komforcie do konca swoich dni. Dbanie o kota przewlekle chorego z jego polepszeniami i pogorszeniami jest bardzo wyczerpujace. W trudnych chwilach potrzeba wsparcia, nadziei. O tych dobrych czesto nie ma czasu pisac. Lunkiem zajmuja sie najlepsi specjalisci, to oni oceniaja stan i lecza kota, a Nan w tej trudnej sytuacji potrzebuje wsparcia nie osadzania.

Gen

 
Posty: 4211
Od: Czw paź 21, 2004 11:59
Lokalizacja: Warszawa Marymont

Post » Pon lut 13, 2006 19:40

Gen pisze:Drevni.kocur a kto Ci dal prawo do takiej oceny?
Jest weterynarzem czy moze opiekunka Lunka?
Nie widzialas Lunka na oczy, nie wiesz na co choruje, nie przeczytalas nawet dokladnie tego watku i chcesz decydowac o czyims zyciu, smierci?

Nan w tej trudnej sytuacji potrzebuje wsparcia nie osadzania.


Wydaje mi sie że Drevni własnie nie osądza, tylko wypowiada swoje zdanie. I ma do tego prawo, jak kazdy z Was.

Przeciez Nan zrobi to co uważa, nie zadziała inaczej niz sobie to ustaliła, nawet jeżeli takich wypowiedzi będzie duzo więcej.
Jedni sa za prawem do godnego umierania, bo umieranie to część zycia a drudzy walczą do samego końca i za wszelką ceną, bo uważają, że tak właśńie muszą zrobić.
Wydaje mi sie, że nikt nie osądza Nan, to jej decyzja, to ona opiekuje sie swoim chorym kotkiem Lunkiem.
Forum ma to do siebie, że czasami zdarzają się takie niepopularne głosy
ObrazekAnda i koty Obrazek

Anda

 
Posty: 10081
Od: Pon lut 02, 2004 14:46
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon lut 13, 2006 19:52

drevni.kocur pisze:Co do agonii, czy Lunek przeżyłby bez leków, kroplówek? Bo jeśli nie, to to jest właśnie sztuczne podtrzymywanie go przy życiu.


czy wobec tego podawanie Muczaczy codziennie sterydu to tez podtrzymywanie zycia?
plukanie kotow, ktore maja mocznice/ problemy z nerkami podobnie?

a mnie sie wydawalo, ze to bardziej leczenie jest :roll:
zaden z tych przypadkow nie przezylby bez "wspomagania"
ale absolutnie nie nazwalabym tego sztucznym podtrzymywaniem przy zyciu

bo sztuczne podtrzymywanie - podobnie jak u czlowieka - to wtedy, kiedy organizm sam juz nie moze oddychac
kiedy zachodzi obawa, ze mozg juz nie funkcjonuje

powstrzymaj sie prosze od takich opinii
czy Ty w ogole miales okazje poznac Nan???
jak mozesz ja oceniac w ten sposob nie znajac osobiscie ani jej ani Lunka...





Nan, przepraszam, zdenerwowalam sie :oops:
mysle o Was czesto
i jak to czesto powtarzalam - wierze, ze jedynie opiekun kota moze podjac decyzje, ze wystarczy juz cierpienia
bo tylko opiekun kota jest za niego odpowiedzialny i go zna
a Tobie w tej kwestii ufam - nie sadze, zeby ktos moglby zrobic dla Luneczka wiecej niz Ty...

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pon lut 13, 2006 20:20

Anda pisze:Jedni sa za prawem do godnego umierania, bo umieranie to część zycia a drudzy walczą do samego końca i za wszelką ceną, bo uważają, że tak właśńie muszą zrobić.

Nie jest to takie proste.
Decyzja, swiadomosc "tego" momentu.
Normalnie czlowiek zawsze ma watpliwosci, bo z kazda decyzja wiaze sie niemoznosc sprawdzenia, co by bylo, gdyby decyzja byla inna.

Ja nie umiem wspierac, nie umiem pocieszac, dlatego w tym watku jestem tylko czytelniczka.
Wspolczuje nan tego wszystkiego, swiadomosci i koniecznosci zycia z nia na co dzien.
Podziwiam sposob, w jaki stara sie od tak dlugiego juz czasu zapanowac nad sytuacja - i nad soba.
I wierze, ze tej determinacji i milosci nie zabraknie jej do konca.

I jeszcze jedno - nie jest tak latwo rokowac.
Nawet, jesli jednoznacznie wiadomo, jaki jest problem i jakie sa mozliwosci.
Z prostej przyczyny - zywy organizm to nie jest automat, ktory mozna zaprogramowac.
Zywy rganizm w wielu przypadkach potrafi nas zaskoczyc.
Niejednokrotnie bardzo pozytywnie.

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], katkop i 17 gości