Puchate koleżanki i puchaci koledzy!
Wczoraj przytrafiło mi się malutkie nieszczęście - spadłam z łóżka podczas snu
Polożylam się w sypialni na skraju łóżka - żeby jak najdalej od miejsca zapachnionego przez tego głupiutkiego Lejka i zasnęłam. Cały dzień wytrwale pracowałam w ogrodzie - musialam leżeć pod sosną, potem musiałam na chwile wskoczyć na drzewo, potem przyszedł kolega, musialam fuknąć na Lejkę, znów poleżeć po sosną..... kupa roboty, sami przyznacie!
No i zasnęłam! Podchodzi ta na czerwono farbowana - co jej tak długo ostatnio nie było i nawet prezentu z podróży nie przywiozła - i mówi do mnie, że mam sie przesunąć na środek łóżka, bo spadnę. "Sama się przesuń, jak jesteś taka mądra!" - pomyślała, no i oczywiście ją zignorowałam, nie?
Aż tu nagle, w połowie snu o tym przystojnym kocurze od sąsiadów, czuję, żę lecę i kończę mój lot na czymś twardym - dobrze, że pupę mam mięciutką, to nawet nie bolało. Oczywiście zaczęłam udawać, że się myję i że to wszystko było zamierzone, bo ta czerwona przybiegła zaraz i jak zobaczyła, że jest ok, to o mało nie pękła ze śmiechu! Nie odzywam się do niej
Ps. Dobrze, że Lejek tego nie widziała!