Estraven pisze:Dodam skromnie jeszcze jedno:
Czas życia kota - w dobrych warunkach przeciętnie 14-18 lat. Niemniej zdarzają się (nawet nie tak rzadko) koty żyjące ponad 20 lat, a zweryfikowany rekord kociego życia to 36 lat.
Tak ogólnie to zależy od tzw. "konstytucji" kociego organizmu - jak u ludzi, zdarzają się osobniki słabsze (przeważnie źle odżywiane w dzieciństwie, ale i obciążone genetycznie). Oraz od warunków - w spokojnym, dbającym o zdrowie zwierzaka domu żyją dłużej.
U nas przeciętnie żyły 17-18 lat (nawet dorosła bura sierotka zgarnięta z ulicy, z krzywicą i masą innych przypadłości), Mysza dożyła 20 lat i trzech miesięcy, jej wet opowiadał, że ma pacjenta kocura lat 23...
Szeleczki i spacery wymagają przyzwyczajenia delikwenta, jak od małego będzie wychodzić, to mniej się będzie płoszyć. Niewskazana jest obróżka, bo się zsuwa, ale dobre szeleczki są OK. Kiedy na horyzoncie pojawia się pies, trzeba koćka natychmiast brać na ręce. Moja Bura po wizycie u weta obowiązkowo wysiadała z autobusu na własnych łapkach i maszerowała przez całą długość bloku (4 klatki) i na trzecie piętro.
W kwestii pożywienia to co dom, to inna szkoła, ale rzecz podstawowa to to, że do czego przyzwyczai się nowo przybyły futrzak, to już potem mu pozostanie (plus indywidualne fanaberyjki, rozmaite upodobania do przysmaczków) - więc rzeczywiście przemyśl sprawę też pod kątem własnych możliwości, a nawet wygody, warunków pogodowych (w upał nie może stać micha z czyms, co się łatwo psuje) itp. U nas zawsze były karmy naturalne - mięsko, rybka, podroby, ale od lat są też w użyciu suche chrupki. O puszkach nic nie wiem, nie używam, sa tu bardziej w tej materii doświadczeni, ale o tych naturalnych żarciuszkach to Ci powiem parę (wypróbowanych u nas) podstaw:
- mięsko najlepiej wołowe (najlepiej kupić od razu cały kawał, poporcjowac i zamrozić: coś tam przy tym ginie, chyba toksoplazmoza? robiłam to dla wygody, ale na tym forum się dowiedziałam że ma to uzasadnienie) albo drób, pokrojone drobno albo wręcz zmielone; niewskazana jest raczej wieprzowina; nb. surowa wołowinka znakomicie drapieżczykom robi na rozregulowany brzuszek;
- rybka najlepiej lekko obgotowana, można dodać trochę warzywek - surowej można troszeczkę na posmaczek, ale nie jako zasadnicze jedzenie, bo ma składnik niszczący witaminę B (który rozkłada się pod wpływem temperatury);
- gotowe witaminki, rozmaite Gimpety itp. są w porządku, jeśli kociek je lubi (maluch powinien bez trudu polubić, moja biała ignoruje) - jeśli nie, to trzeba dawać jedzonko zawierające co trzeba (żółtko jajka, wątróbkę, warzywka);
- z jajka tylko żółtko, może być ugotowane, ale może być surowe - wtedy trzeba b. starannie oczyścić z białka, bo po pierwsze jest szkodliwe (znowu jakiś składnik coś tam niszczy - nie jestem w stanie ich zapamiętać, ustawiam tylko w rozumie znacznik: tego nie) a po drugie koćki nie lubią, jak im się do jęzorków przykleja.
No, na razie w kwestiach żywieniowych więcej nie pamiętam.
Bierz pod uwagę, że kot to nocny drapieżnik, więc szczególnie jeśli cały boży dzień będzie siedział sam (prawdopodobnie prześpi ten czas) to nocą spodziewaj się harców i swawoli, z demolką włącznie. Nie mogą stać łatwo tłukące się przedmioty tam, gdzie je można zrzucić (niechcący przy skokach albo i specjalnie - one tak jak małe dzieci czasami lubią narobić hałasu), kwiatki najlepiej zawieszać w takich ozdobnych kwietnikach. I nie dziwić się, kiedy ktoś Ci wskoczy nocą z rozpędu na kołdrę - może da się utulić i też pośpi, ale nie ma na to reguły. No właśnie - w kwestii pozostawania samotnie w mieszkaniu. Moim zdaniem może, zabezpieczony w jedzonko, picie i kuwetę (nie wiem, czy trzeba dwie - nigdy nie używałam żwirku, a przy białej to problem teoretyczny) i jeśli ktos co jakiś czas wpadnie i posiedzi trochę. Uwaga: nie zostawiać uchylonych okien (chyba że mają siatkę), u nas sąsiedzi robili tak beztrosko i skutkiem tego ich angor więcej mieszkał u nas, a w końcu zaginął na amen.
No nie wiem, jak mi się co przypomni, to może jeszcze dołożę, ale i tak pewnie inni dostarczą Ci lektury. Też jestem szczęśliwa, że tak racjonalnie podchodzisz do sprawy - było nie było - adopcji. Powodzenia w okoceniu