To ja, ta ta duża na mnie woła.
Mieszkalam kiedys na targowisku, czasem ktos nakarmil, czasem przegonil. Urodzily sie dzieci. Ci ludzie przyszli nas zlapac, bronilam dzieci nie wiedzialam czego chca.
Wiem ze ludzie krzywdza koty.
Wszyscy to wiemy.
Ale nie Ci
mieszkalam toche w roznych miejscach az przyjechalam tu. Ona dawala jesc.
Brala na rece bezczelna.
Warczalam.
Ale nie uderzylam jej nigdy, leczyla moje dzieci.
Poznej ktos przyniosl jej wiecej dzieci
Ktos inny podrzucil kolejne.
Malutkie. Niektore chorowaly, chorowala tez moja Paulinka.
Pomagalam jej.
Mylam karmilam, ona nie zawsze miala czas. Pozwolilam czyscic sobie uszy.
Wsakiwalam na kolana
na chwile
czasami.
Przychodzili ludzie
zabierali nasze dzieci
moje i jej.
Ona mowi.
Ze tez bede musiala gdzies pojsc.
Boje sie.
Nie chce znowu byc niczyja.
Nie chce na deskach marznac zima.
Ona mowi, ze nie bede.
Ale czy mozna wierzyc ludziom?
Agatka ma jakis rok, jest drobna sliczna kicia w typie mojego Baszy.
Jest czysciutka bardzo madra.
Mialam ja oddac do stadniny, gdzie mialaby gdzie spac i co jesc.
Problem w tym, ze Agata nie chce.
Ona nie chce byc kotem niczyim, nawet nie podchodzi do drzwi wejsciowych. Nigdzie sie nie wybiera.
Chce miec dom, kuwete, kanape.
Kogos kto bedzie ja kochal i da jej troche czasu.
Bo ona jest bardzo przytulasta
ale nie od razu.
Od razu jest lagodna i niesmiala.
Koty inne lubi.
Szukam domu dla Agatki.
Domu cierpliwego i kochajacego.
Na zawsze.