egwusia pisze:meg11 pisze:Świetny opis dodaj może jeszcze co kotu było?
No pisz, jaka diagnoza Kajtka?
Nie piszę bo jeszcze jej nie znam

Wypisy robią później. Poprosiłam o niego ale musi się odkopać

w stercie innych. Spokojnie poczekać trzeba.
Jednak, moim zdaniem, nie było "drastycznej" ingerencji w paszczy Kajtusiowej. Ale to co zrobiono, stawiam na wyjecie nici , zdecydowanie zmieniło charakter kota. Jest spokojniejszy. Mniej wku***ony

Przestał ciągle leżeć w kuwecie. Lub "na chlebak" obok. Teraz podejmuje próby rozwalenia się na swej małej przestrzeni. Nie ślini się. Nawet do mnie zagaduje krótkimi mrukami gdy podchodzę. Owszem wali jeszcze łapą i szczerzy zęby

ale już bez takiej zajadłości. Wypada wszak pokazać białogłowej ,kto rządzi w tych kratach.

Bywa, że rankiem popędza mnie bym szybciej jadło przyniosła. Nareszcie zaczyna robić się biały w miejscach gdzie taki powinien być. Ma apetyt co cieszy. Wszystko załatwia do kuwety. Nawet przy zakopywaniu urobku już tak żwirem nie sypie.
Gdy pojechał do lecznicy to wzięłam się za sprzątanie tego co wysypał. I było tego mnogo a nawet więcej.

Jak ten współczesny kopciuszek

wydłubywałam ziarna żwiru z różnych dziur i zakamarków.
To dorosły kot co to nie miał łatwo w życiu. Smutne to wszystko. Rzuciłam mu myszkę ale nie wiedział co z nią zrobić. Bunia zareagowała tak samo. Moje doroślaki szaleją z nią a te sieroty trzymają się z dala od "sprzętu". Czy kiedyś miały beztroski czas? Wiem, głupie pytanie.

Żarcie dostawały ale reszta ich życia to próby przetrwania do następnego dnia. Do kolejnej michy
