Moi rodzice za czasów mojej młodości wczesnej (teraz jest ta późniejsza

) mieli kota Dżimiego. Dżimi był wychodzący, kiedyś chyba wszyscy koty wypuszczali. Dżimi trochę spał w domu, ale tak koło 2 tata go wypuszczał. I nad ranem Dżimi zawsze czekał przy drzwiach. Mieliśmy sąsiadkę dozorczynię, panią Stasię. I pani Stasia o 6 wychodziła zamiatać podwórko i chodnik. Dżimi siedział przy drzwiach i p,Stasia mówiła " Dżimi, jeszcze nie, Romek jeszcze śpi" Więc Dżimi szedł z p. Stasią, towarzyszył jej przy zamiataniu i kiedy kończyła, tak przed siódmą, to mówiła "teraz już możemy" Dzwoniła dzwonkiem do drzwi i szła do siebie, a tata wstawał wpuszczać kota.