Problemowy ten nasz Nemek, koci katar pewnie z czasów kocięctwa będzie jemu/nam towarzyszył już pewnie zawsze. Kupiłam L-lizynę, 3-krotna do tej pory kuracja beta-glukanem niewiele dała, zobaczymy, czy ten żel pomoże.
Bardzo dużo ostatnio zaginięć domowych kotów, czy też to obserwujecie u siebie?
Nasza koleżanka szuka rudo-białej Rózi od 2. kwietnia, bardzo długo, reaguje na każdy sygnał, łażąc po nocach, spotyka np. borsuki na zwykłym wielkomiejskim osiedlu

Przygarnęli też (mieszka z tatą) kolejnego, znalezionego podczas poszukiwań Rózi kota (młodego kocura, o dziwo - wykastrowanego i wygląda, że nie poszukiwanego). Rózia wykręciła się z szelek podczas wieczornego spaceru, oprócz niej jeszcze jeden ich kocur wychodzi na spacer na smyczy. Mam szczerą nadzieję, że kotka się znajdzie.
Niedawno niedaleko nas zaginęła kotka, na ogłoszeniu pisali, że maine coon, ale, no wiecie, nasza Niunia pod odpowiednim kątem i w specyficznym świetle też wyglądał jak maine coon

Widziałam tę kotkę z okna późnym wieczorem w pewien majowy czwartek, pomyślałam, że znowu gdzieś zmienili się wynajmujący (u nas to jakiś szał, ja szacuję, że u nas w bloku ok. 70-75% mieszkań, pewnie to samo bloki naokoło, jest wynajmowanych, to naprawdę bardzo źle

) i wypuszczają rudego kudłatego. Rano w piątek pojawiło się kilka ogłoszeń, że Rubi zaginęła we wtorek. Szkoda, że tak późno pojawiły się ogłoszenia, zadzwoniłabym już w poprzedni wieczór. Nic, chodziliśmy z Krzyśkiem po naszym "kwadracie" dwa kolejne wieczory ok. 22, ale jej nie namierzyliśmy, świeciłam w każdą "dziurę". Podobno była później widziana w dwu miejscach między naszą uliczką a miejscem jej zamieszkania. Tamci ludzie niezbyt angażowali się w poszukiwania, bo akurat mieli komunię córki, dopiero później (prawdopodobnie) chodzili. Rubi odnalazła się po 2,5 tygodnia ponad 5,5 km od domu w linii prostej, nieprawdopodobnie daleko! Ta babka ma teorię, że kotka "zabrała się" z jej mężem, który pracuje na budowie niedaleko. Podobno schudła z 5 do 3,5 kg, bardzo dużo. Nie wiem, w jaki sposób zaginęła.
No i teraz, wczoraj pojawiły się ogłoszenia papierowe, na fejsbuku, jak się później zorientowałam, dzień wcześniej. Przez zepsute nieosiatkowane (jedno okno w tym mieszkaniu ma siatkę) okno na parterze 150 m od naszego okna uciekły dwie kotki, ta, która nie jest dzika, szybko wróciła do domu, dzika o imieniu Dzika - uciekła. To było w nocy z soboty na niedzielę, dziewczyna widziała ją następnej nocy, kotka potraktowała ją jak tło, nie reagowała, szybko się ulotniła. Ale to dobrze, że jest bardzo blisko. Rozmawiałam z tą dziewczyną, poleciłam pożyczyć klatkę z Urzędu Miasta, zrobiła to od razu (na szczęście tym razem miasto ma klatki, to tylko kiedy my musieliśmy w zeszłym roku pożyczyć, wszystkie akurat wybyły

), nastawiła, klatka stoi w dobrym miejscu, w krzakach pod oknem, ale niestety, kotka jeszcze do domu nie wróciła. Bardzo mi to leży na sercu, miałam nadzieję, że uda się od razu - niestety
Nie wyobrażam sobie i chyba nie chcę sobie wyobrażać, co czuje osoba, której uciekł, zaginął kot. Nie chciałabym nigdy przeżyć takiej tragedii, to nie dla mnie, kłębka nerwów.
EDIT Tym razem poszukujemy najlepszego domu dla takiego schroniskowego biedaka, w styczniu stuknęły mu 3 lata w schronie. Ileż perypetii miał z oczami w tym czasie

Niedawno trafił do DT (drugiego już, w zeszłym roku albo 2 lata temu, nie pamiętam, był krótko w DT, który szybko zrezygnował, gdy rezydent zaczął chorować) i wreszcie doszło do enukleacji, podjął się tego lekarz w schronisku przy zwykłej narkozie, nie wziewce. Ale wszystko się udało, w abażurku chodził niezbyt długo. Teraz "tylko" znaleźć mu w końcu DS...
Oto Sebiks aktualnie:
