Uff, jak dobrze, że Celinka zapoznała się z nową pralką i czuwa.
Chciałam dziś nastawić "prawdziwe pranie", ale w instrukcji przeczytałam zalecenie zrobienia wpierw "pustego prania" 95 st z niewielką ilością środka piorącego. Posłuchałam się więc instrukcji, ale wsypałam - jak się potem okazało - za dużo proszku. Pralka zaczęła sobie prać, cicho szemrać, itp., a ja zadowolona czekałam. Aż w pewnej chwili zauważyłam, że Celinka biegnie zaciekawiona do łazienki. Co ją tam zaciekawiło, hm? (Pod)dźwięki prania, hm?
Poszłam za kotem i zauważyłam za pralką na podłodze trochę wody z pianą.
Szybka akcja zatem: kota za drzwi, przerywam pranie i odłączam sznur z kontaktu. Dopatrzyłam się z którego miejsca pralki zaczęło się sączyć (z tyłu pralki, na górze, trochę poniżej linii klapy). Potem pokombinowałam z programami i klawiszami, i udało mi się wypuść z pralki wodę i całą pianę. Uff. "Prawdziwe pranie" odłożyłam na jutro.
Jak to dobrze, że Celinka czuwała nad praniem i zareagowała szybciej ode mnie, że coś nietypowego się dzieje.