Trzymajta mnie w pięciu
Mam dzisiaj miała wizytę lekarską, w nerwach i paranoi więc byłam od dwóch dni. Ok, recepta. Żeby już dzisiaj zaczęła brać antybiotyk, zadzwoniła do pobliskiej apteki, z której korzystamy i zamówiła ten oraz inne leki. Justyn pojechał, ale wcześniej mówi - ty mi kotek wszystko napisz w esemesie. Napisałam, a jakże. Wszystko.
Kod recepty z antybiotykiem (opisany), poniżej nr PESEL mamy, jeszcze niżej zaś dwa kody recept na krople do oczu (opisane co to za zwierzę z informacją, że nie wiem na której recepcie są krople), upłynęły 3 miesiące od realizacji części recepty więc już można było odebrać drugą porcję.
Proste, prawda?
Dzwoni Justyn wykrzykując do słuchawki, że podałam mu zły kod, że kod z zeszłego roku i nie działa, i nic nie będzie, normalnie jak niejaki Kononowicz.
Dobra mówię, innego kodu nie mam, dzwoń do mamy. Po kilku minutach dzwoni i mówi, że wszystko załatwione, mama mu podała właściwy kod. I słyszę w tonie lekką pretensję, że dałam ciała
Dzwonię do mamy, pytam - jaki kod podałaś Justynowi? No ten sam co mnie. Trzymajta mnie w dziesięciu. Tu się, no wiadomo co, ale mama, osoba konsyliacyjna mówi - no daj mu spokój, on się tak stara, nie ma co. Nie obiecałam, że nic nie powiem.
Wchodzi Justyn i od progu melduje - pomyliłaś kody. Nie, mówię, pomyliła je prawdopodobnie aptekarka. Nie! Mam dowód, mam sms. No super, ja też mam. Pokaż swój.
Pokazał, przeczytał pół esemesa, podał kod z zeszłego roku
Niby bzdet, ale nie w moim stanie nerwów. Bo mamy też dodatkowe atrakcje. Wyłączenia prądu w całej okolicy. Krótkie i niespodziewane przerwy. Sprzęty różnorakie wariują, jedne się włączają, inne wręcz przeciwnie, windy stają wraz z zawartością między piętrami itd. PGE nie wie dlaczego, ale będą ustalać. Dzisiaj w końcu ustalili. Krzewy muszą podciąć gdzieś dalej bo wchodzą w kolizję z linią średniego napięcia. Będą to usuwać - może dzisiaj, może w piątek, albo w poniedziałek. W końcu poinformowali, że jutro ok. 8.30. Nie będzie prądu, nie wiadomo jak długo, może dwie godziny, może więcej. Muszę wstać wcześnie bo przecież umrę bez porannej herbaty
Kocio je

w poniedziałek pan doktor go obejrzy.