Zakładam nowy wątek bo jestem ciakwa czy ktoś sądził sie z hodowcą o zwrot kosztów leczenia.
To moj poprzedni wątek
viewtopic.php?f=1&t=216327Tak w duzym uproszczeniu: w październiku 2023 kupiłam kotka z zaaresztowanej hodowli który ma zapalenie jelit.
Na razie zakładam że kot ma lamblie którą złapał w hodowli. Przyjechał do nas miał biegunki wrócił do hodowli na 5 dniowe leczenie fenbendazolem wrócił do nas. Przez jakiś czas było niby ok ale potem sie znowu zaczeły biegunki. Najpierw myślałam ze to zapalenie jelit spowodowane przebytą lamblią i samym leczeniem dostał probiotyki fibor enterozoo + dieta gastro. Nie pomogło. W międzyczasie wszedł niedobór witaminy b12. Kot dostał zastrzyki z witaminy, chwilowa poprawa a następnie ponowne duże pogorszenie. Zaczęliśmy brać metronidazol + sterdy (niski kortyzol) i prawdopodobnie wychodzimy na prostą.
Punktem wyjścia jest dla mnie to ze od początku (po powrocie po leczeniu fenbendazolem) kot ma znacznie powiekszony brzuch. Zmniejszył sie dopiero teraz po leczeniu metronidazolem z tym że to jeszcze wszystko jest w trakcie leczenia. W USG mamy zapalenie jelit + bardzo powiększone węzły chłonne.
W tym wątku nie rozpatruje na co kot jest chory i jak go leczyć.. tylko jak domagać się sprawiedliwości.
Od kilku weterynarzy już słyszałam ze nie ma możliwości żeby hodowca nie wiedział o kiepski stanie kotka.
Jeśli chodzi o przepisy to znalazłam takie:
"W pierwszej kolejności konieczne jest wykazanie, że hodowca ponosi odpowiedzialność za wadę, a więc, że można mu przypisać odpowiedzialność to z tytułu niezgodności towaru z umową, wtedy możliwe jest również dochodzenie nakładów poczynionych na „przedmiot umowy” czyli naszego kota."
W moim przypadku kot choruje od pierwszych godzin przyjazdu do nas.
W sms hodowca się przyznał (po tym jak kot juz pojechał do niego na leczenie) ze "u kotków co prawda nic nie wyszło ale u kocura wyszła w kale lamblia"
Podstawą prawną umożliwiającą dochodzenie kosztów leczenia jest art. 566 kodeksu cywilnego
"Jeżeli z powodu wady fizycznej rzeczy sprzedanej kupujący złożył oświadczenie o odstąpieniu od umowy albo obniżeniu ceny, może on żądać naprawienia szkody, którą poniósł przez to, że zawarł umowę, nie wiedząc o istnieniu wady, choćby szkoda była następstwem okoliczności, za które sprzedawca nie ponosi odpowiedzialności, a w szczególności może żądać zwrotu kosztów zawarcia umowy, kosztów odebrania, przewozu, przechowania i ubezpieczenia rzeczy oraz zwrotu dokonanych nakładów w takim zakresie, w jakim nie odniósł korzyści z tych nakładów. Nie uchybia to przepisom o obowiązku naprawienia szkody na zasadach ogólnych."
+
zgodnie z art. 43 c ustawy hodowca będzie ponosił odpowiedzialność tylko i wyłącznie za wady istniejące w chwili wydania lub te które ujawniły się później (do 2 lat od chwili wydania) jednak istniały w psie już w chwili wydania (np. choroby o podłożu wrodzonym).
U mnie to bedzie albo choroba eddisona (nadal sie diagnozujemy na to z powodu niskiego kortyzolu) albo pasożyty .. albo jedno i drugie. Nie mam innych zwierząt, hodowcy cieżko było by udowodnić że kot zaraził sie u mnie już pierwszego dnia a nie u niego od chorego kocura.
Tak na marginesie dodam, że to czy wiedział czy nie wiedział że kot jest chory w zasadzie nic nie zmienia. W każdym przypadku odpowiedzialność zgodnie z przepisami leży po jego stronie. (tak samo jak w przypadku rzeczy - kupiliśmy rower okazało się, że jest uszkodzony = sprzedawca musi naprawić szkodę nawet gdy nie wiedział że rower jest uszkodzony).
"Aktualnie nabywcę, który jest konsumentem ochrania również domniemanie (które trwa dwa lata od chwili wydania) istnienia wady w chwili wydania. Co oznacza, że to hodowca ma się bronić iż wydał zwierzę zdrowe."
Z tego co wiem mogłabym wystąpić o "obniżenie ceny" a co jeśli koszty są wyższe niż koszt zakupu kota?
Mogłabym jeszcze odstąpić od umowy ale to nie wchodzi w grę bo zakładam, że musiałabym oddać kota.
To samo sie tyczy "wymiany towaru".
Ktoś robił coś takiego?
Zakładam że jedyną realną szansą na odzyskanie poniesionych kosztów (i mam tu na myśli tylko koszty wizyt.. bo w zwrot kosztów karmy weterynaryjnej albo leków juz nie bede sie bawić)
jest pójście do sądu.