Wczoraj mieliśmy zdarzenie
, na szczęście szybko opanowane.
W pudełku-sześcianie po chusteczkach higienicznych zbierałam plastikowe nakrętki. Raz czy dwa dawałam Celince pudełko do zabawy, a ona przewracała pudełko na bok i łapą wybierała sobie nakrętki. Grzechotało i było fajnie, jakaś nowa zabawa.
Wczoraj chciałam kicię zachęcić do przyjścia do kuchni na zakraplanie oczek. Potrząsnęłam chrupkami, a że kot nie przybiegł, to sięgnęłam po pudełko z nakrętkami, potrząsnęłam nimi i postawiłam je z boku na podłodze. Złapałam Celinkę, obsłużyłam oczka i zajęłam się chowaniem buteleczek.
I nagle za sobą usłyszałam...
Celinka włożyła do pudełka cały łepek
, który jej się tam zaklinował.
Próbowała strząsnąć z siebie pudełko, machała więc odruchowo łepkiem, a nakrętki wokół jej głowy grzechotały i robiły jej "masaż"... Na szczęście nie uciekła z pudłem na głowie i nie schowała się, ale na moment znieruchomiała przy mnie, pozwalając mi na chwyt za kark i ściągnięcie pudełka z jej głowy... UFF!
Kicia nieźle się wystraszyła tym wszystkim, stres powoli z niej schodził.
Oczywiście pudełko z nakrętkami zlikwidowałam.