Blue pisze:Tak z ciekawości - jak zachowywał się kocurek gdy grzebałaś w klatce?
Mówisz że kontenerek wywalony, zaczepy zerwane, koc wymieszany z jedzeniem, dokładnie wybrałaś całe jedzenie i dlatego wiesz że nic nie zjadł.
Czyli on siedział w klatce a Ty poprawiałaś kontenerek, wyjmowałaś koc, te resztki jedzenia?
I co on wtedy robił?
Skąd pewność że jemu trzeba podać narkozę do podania kroplówki?
Kto tak ocenił?
Ty przedstawiasz go jako bardzo agresywnego (może i tak jest, oczywiście) - a jednocześnie piszesz o spokojnym sprzątaniu jego klatki - albo ja źle to odbieram i robiłaś to jakimś kijem etc. Kot pozwala Ci wsmarowywać w dziąsła pastę na patyku.
Jak go opisujesz gdy dzwonisz po wetach w okolicy prosząc o pomoc?
Co wtedy mówisz?
Jemu wet by się przydał także by choć pobieżnie ocenić jego stan zdrowia. Brak jedzenia, picia od tylu dni - a to kot po zabiegu, po narkozie, z nieznanym stanem zdrowia wcześniej.
Ale wiezienie taki kawał na kroplówkę jest... No niekoniecznie korzystne choc może być konieczne jeśli nie da się inaczej.
Pytanie czy naprawdę nie da się sprawy załatwić na miejscu.
Blue on od paru dni jest grzeczny czy też zrezygnowany. Ja dociskam z nim kontener wejściem do boku klatki i wszystko robię obok. Potem kontener przestawiam. Jedna ręka cały czas trzymam żeby z niego nie wyskoczył. On był agresywny po złapaniu i po zabiegu, teraz siedzi jak w stuporze i tylko patrzy. Jak pastę podawałam to dosłownie podniosłam lewą i prawą wargę i przejechałam szczoteczka po zębach jakbym dentystyczna podała, na nos i na łapki też. Łapkę jedna cofnął, z nosa nie zlizał oczy tylko się coraz większe robiły. On siedzi w kontenerku i zajmuje jakaś 1/3 powierzchni. Jest bardzo malutki jak na kocura stąd myślałam, że to dziewczyna.
On jak siedzi w kontenerku to jak się do tylnej ściany cofnie to po prostu już nie ma gdzie uciec, ale ani razu patyczka czy szczoteczki nie ugryzł. Bo wcześniej podawałam mięsko czy makrele na patyczku pod nos.
Ja jak dzwonię to mówię, że on się prawie nie rusza, nie wychodzi z kontenera, nie je, nie pije. Nie jest już agresywny że to było bo hormony, rujki itp.
O sedacji do kroplówki mówią sami weci, naprawdę obdzwonilam już chyba z 7 miejsc bliżej i dalej i wszędzie to samo. Do takiego potencjalnie chorego na wściekliznę kota nikt nie podejdzie jeśli on będzie przytomny a bez narkozy oni się kroplówki nie podejmą podawać. To w tym ostatnim gabinecie, wcześniej w ogóle mówili mi że kota nie przyjmą bo on potencjalnie skażony jest. Więc ja sama zaczęłam w którymś momencie sedacje sugerować. Że jakby uśpili to przecież będzie bezpiecznie skoro nikt go przytomnego nie chce zaopatrzyć.