» Pon sty 15, 2024 19:57
Re: Na karmę dla mojego stada.
Moi drodzy forumowicze. Opowiem wam jak zaczęła się moja przygoda z kotami. Urodziłam się i wychowałam na wsi, ale w tamtych czasach, koty na wsi były traktowane lepiej jak dzisiaj (wykonywały kawał dobrej roboty chroniąc plony przed gryzoniami).Miały zawsze pełne miski świeżo udojonego mleka od krów czy kóz i mięso różnego rodzaju,(wszyscy na wsi hodowali coś na mięso).Jako dziecko potrafiłam przynieść ze stodoły kotkę z młodymi do sypialni, którą dzieliłam z moimi dwiema siostrami i schować w szafie na ubrania. Rodzice się denerwowali, ale tak na niby, bo i tak wiedzieli, że chociaż koty zostaną wyniesione z powrotem do stodoły, to i tak któraś z nas znów je przyniesie do domu. Moja prawdziwa przygoda z kotami zaczęła się na poważnie, kiedy zamieszkałam z tż w swoim domu na wsi. Zaczęłam dokarmiać bezdomne i sąsiadów koty , potem leczyć i kastrować . Tż żartował nieraz, że on pracuje na dom, a ja na koty. Tak mi mijał rok za rokiem. Praca, wet. Przyjaciół nie miałam, bo wokoło mnie same osoby antykocie. Z każdym rokiem przekonywałam się, że jeżeli ja tym kotom nie pomogę, to będą chore umierały gdzieś w kącie w szopie. Jedynie w poczekalni u weta mogłam pogadać z takimi co robią to samo co ja (czekając w kolejce albo, aż mojemu kotu skończy się kroplówka). Ludzie z okolicy wiedzieli gdzie przynieść kota, bo wiedzieli, że nie odmówię pomocy. Potem już nie pytali tylko podrzucali. Sama też pomagałam innym , którzy dokarmiali koty. No i stało się nagle tak, że zostałam sama z najniższą emeryturą i ze stadem kotów( starych, ślepych, głuchych i przewlekle chorych no i tych na dworze).Sytuacja stała się beznadziejna, bo ze względów zdrowotnych nie jestem w stanie dorobić na utrzymanie siebie ,pokarm i leki dla kotów. Postaram się w miarę możliwości opisać po kolei historię każdego z nich. Założyłam zbiórkę link do zbiórki pomagam.pl/mrc6ry